sobota, 5 kwietnia 2014

Część 4- Nieoczekiwana pomoc

- Yumi, jeśli mi tego nie wyjaśnisz... zresztą wiesz, co się stanie, prawda?
Japonka pokiwała głową. Już teraz, przez walki z X.A.N.Ą i z Tyronem, miała wiele za uszami. Jeśli ją wywalą, nie zniesie tego.
Dziewczyna błagalnie spojrzała na Ulricha, jednak i tak wiedziała, że nie ma co liczyć na pomoc z jego strony. Nie obwiniała go o to. To jej problem, nie jego.
"Ciekawe, jak będzie się czuł, gdy wyrzucą mnie z Kadic" - pomyślała. Pokręciła głową. Nie w jej stylu myśleć o takich rzeczach w tej sytuacji.

Sara do późna siedziała w szkole. Jej mama musiała jeszcze wypełnić kilka formularzy, a w międzyczasie pogawędziła chwilę i poznała każdego nauczyciela dziewczyny. Nawet gdy jej mama wróciła do domu, nowa uczennica Kadic mogła zostać i do późna zwiedzać szkołę.
- Wiem, że to dość dziwne i niezbyt odpowiednie, ale Sara dołączyła w połowie roku i jest typem samotnika. Nie sądzę, żeby odważyła się kogokolwiek poprosić o wskazanie drogi do klasy. Lepiej niech zapozna się z każdą po kolei.
Najwięcej czasu spędziła w sali od języka francuskiego. Uznała, że ojczysty język będzie jej ulubionym przedmiotem. Było już nieco po 22:00, ale Sara nie odczuwała upływu czasu. Pogrążyła się w marzeniach. Czuła, jak w postaci małej, świetlistej chmurki podróżuje po Kartaginie. Miała chwilowy dostęp do upragnionego świata, więc chciała wykorzystać ten czas. Zwłaszcza, że zyskała towarzysza.
Ogromny stwór przypominający płaszczkę leciał obok niej, jakby pilnował jej bezpieczeństwa. Nie pozwalał jej wlecieć do dziwnie błyszczącej wody na dnie dziwnej krainy. Szybko zrozumiała, że to niebezpieczne.
Manta miała na grzbiecie dziwny symbol. Sara przyjrzała mu się i spostrzegła, że znów ma postać człowieka. W jej głowie ułożyły się kolejne słowa - kolejna nazwa. Oko X.A.N.Y.
"XANA jest moim przyjacielem"-pomyślała. Nagle usłyszała czyjś stanowczy głos, który sprowadził ją na ziemię.
- Yumi, Ulrich, czekam na odpowiedź!
Sara zerwała się z miejsca i wyszła na korytarz. Nie wiedzieć czemu, poczuła, że musi im pomóc.
Podeszła do rozzłoszczonego belfra i odezwała się najniewinniejszym tonem, na jaki było ją stać:
-Jim? Nie złość się na nich, oni tylko oprowadzali mnie po szkole. Zgodzili się zostać tu przez kilka godzin... Ja po prostu weszłam do sali od francuskiego i chyba zasnęłam... Przepraszam was - zwróciła się do Ulricha i Yumi.
- Nie szkodzi - wymamrotali i odprowadzani zdziwionym wzrokiem Jima, oddalili się powoli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz