sobota, 27 września 2014

#31 W porcie Iluzjonu

- Czy wśród nas jest JEDNAK ktoś, kto nie chce płynąć?
- Aelita, naprawdę, nie ma się czym martwić.
- Ja się martwię? Pytam się tylko...
- Tak, słyszeliśmy. I chcemy płynąć.
- A jeśli...
- AELITA, ODPALAJ!
Różowo-włosą targały mieszane uczucia. Z jednej strony - dobrze, kolejna szansa spotkania z ojcem, ale z drugiej... ciążyło na nich ogromne ryzyko. Być może nigdy z tej wyprawy nie wrócą. Aelicie wydawało się, że żyje już setki, jak nie tysiące lat, a jednak nie chciała rozstawać się z Ziemią. Wirtualny świat przez jedenaście lat był jej więzieniem, wystarczy.

Perspektywa Giny:

Coś tu śmierdzi. Właśnie płyniemy ogromnym statkiem po Cyfrowym Morzu, a cel naszej podróży jest jednocześnie blisko, jak i daleko, w dodatku nigdy nikt się tam nie zapuszczał. Być może Skid nie zniesie przeprawy przez świecące dno Morza? Nawet, jeśli uda nam się dotrzeć do Iluzjonu, czeka tam na nas banda psycholi, stwórców Sztucznej Inteligencji, która chce przejąc władzę nad światem, oraz Iluzjoniści, których bądź co bądź nie znamy. Jeśli dodam, że wszystko wiemy od zadziwiająco wysokiej Azjatki, ubierającej się na czarno, zakochanej na zabój w młodszym o rok chłopaku... Dobra, to ostatnie nie jest jakoś niezwykłe, ale matka Yumi jest częścią Zarządu, który chce nas wybić jak jakieś muchy. Kto wie, czy jej córka nie stoi po stronie Zarządu? A Sara? Iluzjonistka bez specjalnych zdolności, żyjąca - ho, ho, i jeszcze trochę, tylko tego nie pamięta, w końcu podmieniono jej wspomnienia i zmieniono wygląd...
Ej, czy tylko ja się tym przejmuję?! Dobra, ten różowawy cukiereczek też jest spięty, w końcu musi poprowadzić naszą załogę. Jeremy też obgryzałby paznokcie, gdyby tylko mógł, Odd już w Kartaginie wyglądał nowych przygód, Ulrich i Yumi wcale się tym nie przejmują, a moja siostra... cóż, po niej nie można spodziewać się niczego, co wykracza poza normę, ale, jak na nią, jest nieźle podekscytowana. I trochę się boi. O siebie, czy o Williama? Pytanie!
A ja? Dlaczego się martwię, czego się obawiam? Już wiele, wiele lat dążę do poznania prawdy. Przyszła pora, by to zakończyć, moja misja dobiega końca, już niedługo wreszcie będę mogła wypocząć...

Perspektywa Aelity:

Coraz mniej mi się to podoba...

Narracja trzecioosobowa:

Sara od jakiegoś czasu miała dziwną świadomość, że wszystko, co dzieje się wokół niej, jej samej wcale, a wcale nie dotyczy. Dobrze, popłynie do Iluzjonu, spotka Iluzjonistki, sama przecież jest jedną z nich, tylko straciła pamięć. Nie wierzyła, by cokolwiek mogło się nie udać. Pójdzie im gładko, jak po maśle - kołatało się w jej głowie. Tym razem żaden głos nie przeszkodził jej w optymistycznym rozmyślaniu.

Perspektywa Aelity:

- Dobrze więc - odetchnęłam głęboko. - Załoga, przygotować się do drogi!
Osłony aktywne.
Silnik działa.
Nawigator również.
Komunikatory - w porządku. Łączność z wszystkimi kapsułami działa, jak należy.
Rakiety gotowe do wystrzału. 
"Oby nie było potrzeby ich marnować"- pomyślałam i wpisałam współrzędne Iluzjonu. Wystarczyło jedno pociągnięcie dźwignią, by Skidbladnir 2.0 wydostał się z portu.

Od jakiegoś czasu płynęliśmy otoczeni czerwonym światłem.
- Odd, sprawdzisz, co się dzieje - oznajmiłam chłodnym tonem, ukrywając przerażenie. - Rundka dookoła Skida wystarczy.
- A-ale... - zamilkł.
- Boisz się? - na holograficznej  twarzy Ulricha pojawił się drwiący uśmieszek.
-N-nie! Niby czego?! Wielkiej kupy, która nawet nie istnieje?! Jak ktokolwiek mógłby się...
Uff, więc nie tylko ja obawiam się tej wyprawy. Nowy panel sterowania statkiem umożliwiał mi dostęp do nowych funkcji, takich, jak podglądanie twarzy moich przyjaciół. Wszyscy, co do jednego, byli zestresowani, oczy wyglądały złocistej poświaty, czekali na moment, w którym przedostaną się pod Cyfrowe Morze.
- Odd, odłączam cię.
Uwolniłam kapsułę Odda i pokierowałam podglądem na pulpicie w jego stronę. Po chwili widziałam Cyfrowe Morze z jego perspektywy. Gdzieś w oddali majaczył ciemny kształt, z każdą sekundą zmniejszając odległość dzielącą go od statku.
- Aelita! - krzyknął Włoch.
- Tak, widzę... Odd, wracaj.
Ulrich skrzyżował ramiona na piersi.
- Aelita, ten stwór może położyć całą akcję. Nie lepiej będzie go gonić?
- Ale Ulrich...! - Jeremy aż zaniemówił.
- Nie widzisz, Einsteinie? Lepiej jest mieć szanse na powodzenie, niż dać się zabić, Odd, jak to było? Kupie, która nawet nie istnieje. Pomyśl tylko, nie uciekniemy przed nim. A nawet jeśli, tą drogą już nie wrócimy. MUSIMY go zniszczyć. Inaczej nie dotrzemy do Iluzjonu, Sara nie odnajdzie sióstr, a Aelita i Yumi stracą szanse na "naprawę" swych rodzin. Nie mówiąc już o X.A.N.I.E. i Iluzjonistach uwięzionych w Srebrnej Kuli...
Cały ten monolog wygłosił jednym tchem i na pewno mówiłby jeszcze dłużej, gdyby nie przerwał, aby nabrać oddechu. Bądź co bądź, Jeremy przez dłuższą chwilę się nie odzywał. Znałam to jego milczenie - w ciągu tych kilku lat, kiedy cały wolny czas spędzaliśmy  na walkach bądź przed ekranem monitora w pokoju Einsteina, wiele się o nim dowiedziałam. Znałam go jak nikt inny, nawet rodzice. Był czas, gdy mówił mi o wszystkim...
Jeremy był zakłopotany i jednocześnie zamyślony. Szukał najlepszego rozwiązania, rozważał wszelkie możliwości, a także zastanawiał się nad słowami Ulricha. Podświadomie wybraliśmy Einsteina na przywódcę i teraz on świadomie robił wszystko, by sprostać tej roli.
- To niebezpieczne - mruknął po długiej chwili. Przez szybę widziałam już dokładnie sylwetkę morskiego straszydła. - Niebezpieczne, ale to jedyne dobre wyjście - dodał po chwili. - waszym zdaniem. Aelita?
- Już odłączam - westchnęłam i uwolniłam kapsuły. Zostałam sama.

Narracja trzecioosobowa:

- Teraz się zabawimy - mruknął do siebie Ulrich, wysyłając pierwszy pocisk w kierunku potwora. Rakieta odbiła się od stwora z hukiem, przez krótką chwilę miejsce po uderzeniu falowało, ostatecznie z powrotem stapiając się w twardy pancerz. - Widzieliście?
- Aha! - odparł Jeremy w zamyśleniu. - Ulrich, to nie jest jego słaba strona. Spróbuj gdzie indziej.
- Jasne! - krzyknął i pokierował swoją kapsułą pod potwora, ponownie atakując.
Sara, Abigel i Yumi prowadziły ostrzał wspólnie. Podczas gdy Ulrich i Odd celowali w podbrzusze wieloryba, one skupiły się na przypominających skrzydła płetwach. Gina wystrzeliła rakietę "na ślepo", omal nie trafiając Yumi. Japonka ostro zahamowała, tworząc chmurę wirtualnych bąbelków, i pogroziła koleżance palcem.
- Jak chcesz się bawić, to znajdź sobie plac zabaw. To nie czas, ani miejsce na głupoty! - wykrzyknęła rozeźlona czarnowłosa, starając się wyrównać oddech i uspokoić nerwy.
- Przepraszam! - bąknęła Gina nieszczerze i uśmiechnęła się pod nosem. Niech ta Ishiyama wie, że z nią wcale a wcale nie ma żartów. Gdyby Japonka zechciała ich zdradzić... - Abigel, gdzie lecisz? - zmieniła temat.
Węgierka wyminęła je i popędziła w stronę pyska potwora, obdarzonego rzędem ostrych jak brzytwa zębów. Dziewczyna zatrzymała się tuż przed wielorybem i włączyła wsteczny bieg, by mu się dokładnie przyjrzeć.
Wielka czarna masa tworzyła niemal dokładny walec, zakończony rybim ogonem. Z boków stwora wyrastały matowe, granatowe płetwy przypominające trochę skrzydła nietoperza. Potwór wachlował nimi rytmicznie, utrzymując stałą prędkość i wysokość. Jego pysk przypominał potężny łeb wieloryba, tylko z wystającymi zębami. Nieco wyżej znajdowały się dwie wąskie szparki, częściowo zasłonięte workowatym fragmentem skóry.
- Oczy - rzekła Abigel zmienionym, poważnym głosem. - Stop!!! Przerwijcie ostrzał! Aelita, włącz światła!
- Ale... - różowo-włosa zawahała się.
- Zaufaj mi... - Abigel wyglądała na zdeterminowaną. Aelita pochyliła się nad panelem, na którym wyświetlił się obraz perspektywy starszej Węgierki.
- To może się udać... - szepnęła pani kapitan. Abigel gwałtowanie skręciła, pozostawiając potworowi wolną trasę do statku. Twór Zarządu nie załapał podstępu - nadal zbliżał się do Skida.
Wieloryb rozchylił szczęki, odsłaniając drugi rząd ostrych zębów. Aelita wstrzymała oddech - we wnętrzu potwora pojawiały się... pliki danych. Jakby wirtualny świat został zamknięty w gardle cyfrowego twora Zarządu X.A.N.Y. Dziewczyna nie miała wątpliwości - cokolwiek to jest, niebawem wciągnie ją i Skida do środka. Bez namysłu włączyła reflektory, które zalały przestrzeń przed statkiem ostrym światłem. Spod przymrużonych powiek kapitan patrzyła, jak potwór zawraca i znika za horyzontem. Gdy jego sylwetka zniknęła za ostatnimi słupami na widnokręgu - różowo-włosa wyłączyła światła i odetchnęła z ulgą.
- No, załoga! - rozkazała, zmuszając się na pogodny ton, nadal wstrząśnięta niecodziennym widokiem paszczy wieloryba. - Wracajcie. Energii musi starczyć, aż dotrzemy do Iluzjonu.

Niebawem otoczyło ich oślepiające, białe światło. Dno Cyfrowego Morza zdawało się nie mieć końca. Zarysy ostatnich brył zostały wysoko nad nimi, ledwo widoczne w tym blasku.
- Gotowi? - Aelita zaczerpnęła tchu.
- Gotowi! - odparli jednym tchem.
Dziewczyna powoli przybliżała statek do dna, aż natrafiła na opór.
- Na trzy! - mruknęła. - Raz, dwa...
- Aelita, stój!
Skidbladir ostro poszybował w górę.
- Tak, Odd?
- Ile będziemy się tam wwiercać?
- Nie wiem... - zawahała się. - Dno nie może być głębokie.
- Aha. Możesz zaczynać.

- Trzy!
Wiertło wysunęło się i rozpoczęło pracę. Kapsuły obracały się prędko, ale Wojownicy nie narzekali. Z całej załogi jedynie Aelita miała otwarte oczy.
Po chwili zostawili za sobą oślepiające światło. Schodzili coraz niżej, otaczała ich ciemność. Wokół panowała zupełna cisza, nie licząc miarowego szumu wiertła. Nagle Aelita poczuła niebywałą senność. Zwinęła się w kłębek na swoim fotelu kapitana, i, choć to nieprawdopodobne, natychmiast zasnęła.

Obudziło ją rytmiczne dudnienie, przypominające puls serca. Szum wzmógł się, wiertło z trudem przebijało się przez twarde podłoże. Różowo-włosa ze strachem spostrzegła sklepienie tuż nad Skidem. Statek miał tylko jedno wiertło - jeśli zawiedzie, zginą, pogrzebani żywcem na dnie Cyfrowego Morza.
Nagle usłyszała głośny trzask, a wiertło przestało się obracać.
- C-co się stało?! - wymamrotał Odd, który nagle wybudził się ze snu.
- My chyba nie... - Yumi zacisnęła pięści.
- Nie, nie! W porządku! - odparła Aelita. - Już jesteśmy.
Pod nimi roztaczały się bezkresne wody Cyfrowego Morza. Gdzieś w dole majaczyły prostopadłościenne, błękitne bryły, gdzieniegdzie na moment pojawiały się szyfry i pliki danych, jakby namalowane białą farbą na niebieskiej kartce.
- Wow... - szepnęła Abigel, nerwowo rozglądając się na boki. Skid wydostał się z wydrążonego otwory, który bezgłośnie zasklepił się za nim. Aelita wyrównała wysokość i z satysfakcją spojrzała na krajobraz, który roztaczał się przed nią.
Niedaleko od nich, jakby w próżni, zawieszone były trzy ogromne, chropowate kule. Skidbladnir skierował się do szarego olbrzyma.

~~~~~~~~~~~~~~~~
Naprawdę przepraszam za brak postów - trzeba się jakos ustatkować w nowym roku, no nie?
Teraz coś związanego z rozdziałem:
Moi drodzy, przepraszam za błędy. Tak, owszem - pisałam, "żeby coś dodać", ale rozdział czeka na "gruntowne przemeblowanie" (poprawkę) jakoś za kilka tygodni.
No i kwestia najważniejsza - kolejny post na tym, i na drugim blogu - za tydzień. Może za dwa (maksymalnie). Więc piątek-sobota-niedziela.
To chyba wszystko.
Pozdrawiam!
Lav ;)