piątek, 25 lipca 2014

Kodlyoko.pl

Hej ;)
Takie info - miałam problemy z wejściem na forum kodlyoko.pl (jako Lavionia256), więc od teraz jestem tam jako Reina222.
Problem z pętlą przekierowań xD

#27 Skidbladnir 2.0 + informacja

Perspektywa Yumi

O, nie...
Aelita już zasnęła, a ja patrzę w sufit i rozmyślam, czekając na upragniony sen, który nie nadchodzi. Zaczynam się niecierpliwić.
Tak, ta jedna myśl nie daje mi spokoju. Po pierwsze i najważniejsze - akurat teraz, gdy to wszystko zaczyna się układać, gdy już sądziłam, że będzie jak w wielu książkach, które czytałam, gdy już sądziłam, że dadzą mi uratować świat z najlepszymi przyjaciółmi i chłopakiem, do którego, o dziwo, nadal coś czuję, okazuje się, że...
rozdzielili nas.
Czuję, jakby coś się we mnie burzyło i ponownie słyszę ten dziwny łomot i huk w mojej głowie, a bransoletka zaczyna jarzyć się mocnym, fioletowym światłem. To mnie przerasta. Aelita tłumaczyła mi, że podzieliły nas same Strażniczki, które podobno wiedzą, co robią. Bardziej kreatywni do Zielonej Kuli, waleczni - do Niebieskiej, i kropka.
Jest jeszcze jedna rzecz, o której muszę wspomnieć przed zaśnięciem. Mianowicie - to nie jest bezpieczne. Myśląc logicznie, stwierdziłam, że Zarządcy nie wyłączą swojego superkomputera (mają ich mnóstwo i czysto teoretycznie później już ich nie włączą, bo system się zatnie). Ale w Iluzjonie nie ma "otwartego okna w systemie", które daje nam ochronę przed bólem, a wypad z gry kończy się wypadem z rzeczywistości i to, niestety, jest prawda. Jeśli jedno z nas zginie, drugie nie będzie o tym wiedziało. A ja z dwojga złego wolę wiedzieć.


Następnego dnia przyjaciele wybrali się do fabryki, aby przyjrzeć się ulepszonej wersji Skidbladnira. Yumi zapamiętała kopię statku z Iluzjonu i miała nadzieję, że ich pojazd nie będzie gorszy.
- Co najlepsze - tłumaczył Jeremy, jeszcze w kanałach. - Zarząd nie ma w ogóle pojęcia. Nadal sądzą, że Strażniczki są po ich stronie i będą starały się nas zatrzymać. Ale musimy działać szybko - zaznaczył. - Inaczej to nie ma sensu.
- Jeremy, ale wiesz, że ty także płyniesz z nami? Będziesz musiał pojawić się... w Lyoko... - zauważył Odd z uśmiechem. Jeremy zacisnął pięści, ale nie dał po sobie poznać, jak bardzo się boi, chociaż strach dławił go od środka.

- Okej - oznajmił Jeremy, gdy cała grypa stłoczyła się wokół Superkomputera. - Odpalam opóźnioną wirtualizację. Najpierw wchodzą Yumi, Aelita i Odd, potem ja i Ulrich. Gina i Abigel wejdą, gdy otworzą się puste skanery, jasne? System jeszcze was nie rozpoznał.
Przyjaciele w milczeniu patrzyli, jak okularnik wpisuje kilka skomplikowanych komend, zsiada z fotela i rusza w kierunku windy. Reszta bez słowa idzie za nim, zbyt podniecona, by chociażby westchnąć.

Japonka, Aelita i Włoch zmaterializowali się na arenie.
- Ciekawe, jak wygląda Jeremy - zastanowiła się różowo-włosa.
- Lepiej, żebyś nie wiedziała - zaśmiał się Odd.
Dwie kolejne postacie spowodowały wybuch niekontrolowanego śmiechu wśród Wojowników.
Oto pojawił się bowiem Jeremy - biały skafander lśnił czystością, jakby wyprawny w Perwolu, gogle przysłaniały jego oczy, a ręce...Wyobraźcie sobie dwie suszarki, zamiast waszych dłoni. No, to jest właśnie kompletny obraz Jeremiego w Lyoko.
- Ostrzegałem! - Della Robbia krztusił się ze śmiechu.
- Bardzo śmieszne - burknął Einstein i rozejrzał się po pomieszczeniu. - Jakie ładne...
- Potem będziesz podziwiał wystrój wnętrz - oznajmiła Aelita, wyczekując pojawienia się sióstr.
W końcu pojawiły się.
Gina miała na sobie krwistoczerwony skafander i dwa bordowe pistolety przypięte do pasa. Węgierka wyciągnęła  je i strzeliła w ścianę. Małe, laserowe promienie z cichym świstem zderzyły się z powierzchnią.
- Niezłe - wymamrotała i przeczesała ręką po krótkich, ciemnobrązowych włosach.
Abigel ubrana była w soczyście zielony kombinezon, a jej kręcone, kasztanowe włosy opadały na ramiona. Przyjrzała się sobie i zastanowiła się.
- Hej, jak mam walczyć?
Yumi wzruszyła ramionami.
- Walcz tym, co posiadasz.
Abigel przyjrzała się swoim dłoniom, po chwili podniosła wzrok. Pierwszą osobą, którą zobaczyła, był Odd. Zamachnęła się, jakby chciała go uderzyć, a Włoch... zatoczył się to tyłu.
- Ej, to bolało! - krzyknął. Starsza Węgierka uśmiechnęła się z powątpiewaniem. Widać jako jedyna będzie walczyć wręcz.
- Sara czeka koło Skida. Pospieszcie się! - ponaglił ich Jeremy. Cała grupa równocześnie pognała do doków, gdzie czekał ich statek.

- Wow... - westchnęła Yumi, nie mogąc oderwać oczu od pojazdu. Skidbladnir 2.0 wizualnie przypominał odwrócony trójkąt, zakończony kopułą - elementem, który zachował się z pierwszej wersji pojazdu. Niżej umieszczone było osiem kapsuł, tworzących "dół trójkąta". Dwa "skrzydła" - element znany z poprzedniej odsłony statku - były zwinięte niczym ślimaki po obu stronach kopuły - stanowiska kapitana, czyli Aelity. Całość była utrzymana w chłodnych, błękitnych kolorach.
- Robi wrażenie, co? - uśmiechnęła się Sara. - Strażniczki się postarały...
- Nie zapominaj o Jeremy'm! Bez niego moglibyśmy tylko marzyć o takim pojeździe - Aelita spojrzała na przyjaciela.
- Hej, ty też, Aelita, miałaś w tym niemałe zasługi...
- Dziękować sobie będziecie później! - krzyknął Odd, uciszając przyjaciół. - Pamiętajcie, że dziś na obiad są klopsiki. Już burczy mi w brzuchu! - dodał oburzony. Reszta tylko zaśmiała się.
- Em... Jeremy? - Ulrich skrzyżował ramiona - Skoro ty jesteś tu...to jak dostaniemy się do środka?
- Spoko, Ulrich! O wszystkim pomyślałem. Wystarczy, że wszyscy staniecie na swoich miejscach. Po dziesięciu sekundach uruchomi się teleport.
- To na co czekamy? - Gina potoczyła wzrokiem po znajomych. - Chodźcie!
Wbiegli na platformę i stanęli na wyznaczonych wcześniej stanowiskach.
Jednak po niezmiernie długiej chwili oczekiwania żadne z nich nie pojawiło się w kapsule.
- Jeremy? - wzrok przyjaciół padł na okularnika. - Co się...
Dalszą część zdania zagłuszył syk teleportu.
- Nie wiem - mruknął Einstein, pojawiając się w kapsule. - Wpisywałem te 10 sekund...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hej! ;)
Wróciłam z wakacji z nową weną, tylko...
No właśnie.

Postanowiłam, że więcej czasu przeznaczę na mojego drugiego bloga o Kod Lyoko. Co nie znaczy, że całkowicie zaniecham pracy tutaj. Nowe notki na tym blogu będą pojawiać się znacznie rzadziej, ale będą. Uznałam, że pisanie notek "bo muszę coś napisać" jest tutaj bez sensu.
Pozdrawiam!

czwartek, 17 lipca 2014

sobota, 12 lipca 2014

#26 Internat, Echo - mamy plan


Perspektywy Yumi ciąg dalszy

W życiu nie myślałabym, że przyjdzie mi mieszkać w pokoju z Aelitą. Nie, żebym jej nie lubiła, to moja najlepsza "psiapsiółka" płci pięknej, ale... rok młodsza. Jim tylko uśmiechnął się zagadkowo i zamknął za mną drzwi.
Aelity w pokoju nie było, co mnie wcale nie zdziwiło. Przecież nie spodziewała się mnie, w dodatku w trakcie obiadu. Pewnie przebywa w fabryce lub na stołówce... Westchnęłam i zabrałam się za porządkowanie swoich ubrań. Pomieszczenie zmieniło się, odkąd byłam tu ostatnim razem (wczoraj) - jak w lustrzanym odbiciu stały tutaj dwa łóżka, dwie szafy, dwie komody i dwa biurka. Przestrzeni dla każdej równo, po połowie. Pokój pozostał różowy, co początkowo nieco mnie rozczarowało. Czuję, że Sissi nie da mi spokoju, nie zapomniałam, że w jej oczach jestem chudą wroną, która zawsze chodzi ubrana na czarno.
Jakieś pół godziny później usiadłam na łóżku, opierając głowę o ścianę i postanowiłam napisać coś w pamiętniku. Okładka nosiła jeszcze ślady wypadku Hirokiego*. Uśmiechnęłam się smutno i poczułam, że ten zeszyt zawsze będzie przypominał mi brata... i przy okazji Ulricha. Trochę mi wstyd, że zobaczył to swoje zdjęcie... Przynajmniej nie uznał mnie za stukniętą wariatkę i nie zniżył do poziomu Elizabeth.
Po chwili do środka wpadła Aelita, wraz z resztą paczki, no i dodatkowo z Giną i Abigel, z którą od niedawna dzielę ławkę. Od wypadku Williama zbliżyłyśmy się do siebie, ale z Giną rozmawiam rzadko. Wydaje mi się dziwnie skryta i tajemnicza.
- Więc wiedziałaś, że będziemy w tym samym pokoju? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Błagaliśmy o to Jima - potwierdził Odd.
- Naprawdę się na to zgodził?
Odd spuścił oczy, ale nadal się uśmiechał.
- No wiesz...
- Powiedzmy, że Odd wygrzebał skądś kilka płyt ze starymi utworami naszego kochanego nauczyciela - dokończył Jeremy.
Pokręciłam głową, ale więcej w tej sprawie głosu nie zabrałam.
- A co z Sarą? - zmieniłam temat. - No i z współrzędnymi Iluzjonu?
- To jakiś zupełny odjazd! - Ulrich oparł się o ścianę przy drzwiach. - Strażniczki przesłały nam dane do ulepszenia Skida.
- Dzięki temu nasz stateczek spełni funkcje kreta i zabierze nas do innego wymiaru - dokończył Della Robbia.
- Musimy działać szybko, skoro Zarząd wie już o naszej decyzji - kontynuowała Aelita po chwili milczenia.
- Nie zapominajcie o odnalezieniu Williama i zdobyciu Trzeciego Poskromionego - odezwała się nagle Abigel, siedząca wraz z siostrą na podłodze. - To też jest ważne.
Jedynie Gina dziwnie milczała.
Po dość długiej chwili część moich przyjaciół wyszła z pokoju. Aelita poszła popracować z Jeremiem w jego pokoju, a Odd...coś mi się wydaje,  że poszedł do Sary. Burknął coś o fabryce, ale postanowiłam nie rozwijać tematu. Abigel też gdzieś wybyła. Zostałam z Ulrichem i Giną.
Dziewczyna usiadła na łóżku Aelity, a Niemiec przysiadł się do mnie. Przez dobrą chwilę mierzyliśmy się wzrokiem w milczeniu. Głos zabrała Gina.
- Macie pojęcie, że pokonanie Zarządu X.A.N.Y. jest niemal niemożliwe?
Powoli skinęłam głową.
- Musimy zaryzykować. W końcu Trzeci Poskromiony trzyma w garści Williama, a my musimy pomóc.
Gina westchnęła i obrzuciła mnie długim, poważnym spojrzeniem.
- Posługujecie się jednym komputerem stojącym w starej, opuszczonej fabryce. Oni mają cały kompleks. Setki urządzeń utrzymujących to wszystko w kupie. No, załóżmy, że się jakoś przedrzemy, i co dalej? Strażniczki to jedyne Iluzjonistki w Zielonej i Niebieskiej kuli. Jak złamiemy zabezpieczenia Srebrnej?
- Nie zapominajmy o Sarze - Ulrich odezwał się po raz pierwszy i oparł się o ścianę. Zdziwiłam się, słysząc jego głos. Jego obecność działała na mnie kojąco, nawet wtedy, gdy nic nie mówił, wiedziałam, że jest obok. Więc czy nie powinnam spodziewać się, że się odezwie? Strasznie to wszystko pokręcone. - Przecież pokazała nam próbkę swoich możliwości. Skontaktowała się ze Strażniczkami, jedynie siedząc w Lyoko, zmieniła swój kształt, stała się jakimś cyfrowym smokiem... - wyliczał na palcach. - Kto wie, czy nie uda jej się porozumieć z Iluzjonistami w Srebrnej Kuli?
- Więc nie wiecie o Echo - stwierdziła po chwili Gina.
- Znaczy się...siostrach Sary?
Węgierka pokręciła głową i zmrużyła oczy. Przygotowałam się na dłuższy wywód, siadając bliżej ściany, koło Ulricha, który spojrzał na mnie kątem oka.
- Myśleliście pewnie, że X.A.N.A. został stworzony przez Hoppera, aby zniszczyć Projekt Wojskowy, Kartaginę, działający obecnie w Srebrnej Kuli - podjęła po chwili. - Błąd. Franz po prostu wykradł zaczątki Sztucznej Inteligencji i przerobił je, by wykorzystać dla własnych celów. Pierwszy prototyp Echo, teraz Strażniczka Niebieskiej Kuli, namieszała w jego systemie... już nawet nie pamiętam, jak to było... grunt, że X.A.N.A zmienił poglądy i zachciało mu się zniszczyć ludzkość. Hopper wykazał się inteligencją, zamykając superkomputer, oraz wirtualizując się w znikającym Lyoko, by uniknąć kary, która spotkała matkę Aelity. Ów Anthea została brutalnie zabrana z domu i przydzielona do pracy z niejakim Tyronem, którego później poślubiła. Ale wracając do tematu: kolejne prototypy Echo były... zbyt ludzkie, by działać tak, jak zaplanował Zarząd. Dwie pierwsze zostały Strażniczkami, jako Echo 1.0 i Echo 1.5. Sara miała stać się numerem 2.0, ale zamiast tego... zmieniona jej kod DNA na podobieństwo Aelity i wymazano wspomnienia. Mówiła wam, że kiedyś słyszała głosy? - skinęliśmy potakująco. - Pierwszy był głosem X.A.N.Y. - najważniejszego Zarządcy, chociaż wmawiał Sarze, że jest tym, z którym walczyliście. Za to drugi... to Echo 2.5, dotychczas najbardziej udany prototyp. Podobno prowadzą prace nad  i d e a l n ą  Echo 3.0
- Zaraz, zaraz, czyli twierdzisz, że one wszystkie to... roboty? Mówiły, że są... - Ulrich zaczął się plątać.
- Nie przerywaj! - zdenerwowała się Gina. - Trzy siostry - Echo 1.0, 1.5 i Sara  SĄ Iluzjonistkami. Dwie pierwsze starali zmienić, przekształcić w coś na wzór sztucznych inteligencji zdolnych do tworzenia rzeczywistości. Zmienili plany co do Sary, ale Echo 2.5 - pokręciła głową. - Ona jest Ziemianką, Kreatywną Inaczej, numer 221.** Obecnie niemal bez uczuć. Nie czuje chłodu, głodu, gorąca, czy bólu, ale... jest...
- Już nie jest człowiekiem - mruknęłam ponuro. Część rozumiałam.
- Główną rolą Echo jest pilnowanie Iluzjonistów w Srebrnej Kuli - dokończyła Węgierka.
Ulrich prychnął, spojrzałyśmy na niego zdziwione.
- I to jest to "kilka maleńkich szczegółów",o  których nie wiedzieliśmy?

Gdy wieczorem zostałam sama z Aelitą, powtórzyłam jej  wszystko, co dowiedziałam się od Sary.
- Odd rozmawiał z Sarą - wyszeptała z przejęciem. - Już wiemy, jak zacząć.
Nadstawiłam uszu.
- Trzeci Poskromiony jest w jednej z Kul - Niebieskiej lub Zielonej - ciągnęła. -  Aby go odnaleźć i uwolnić Williama, musimy uwolnić kilku, tylko kilku Iluzjonistów ze Srebrnej, by Strażnicy się nie zorientowali, a potem... rozdzielamy się. Ja, Odd, Ulrich, trzech Iluzjonistów i Strażniczka do Niebieskiej, a ty, Sara, siostry, trzeci Iluzjonista, Jeremy i druga Strażniczka do Zielonej. Wychodzi równo po siedem osób.

----------------------
* - odc. Zaginiony w Morzu.
**-  Post #16 - Gdzieś Daleko

Mniej więcej o to mi chodziło z rozdzieleniem grupy, ale... to nie wszystko. Nie będę teraz o tym pisała xD Wrzucę jeden, góra dwa posty i nie będzie mnie przez jakieś 10 dni (od wtorku).

czwartek, 10 lipca 2014

#25 Trudne Decyzje

Perspektywa Yumi

Niby wygląda zwyczajnie - idzie dziewczyna z chłopakiem, normalny widok na ulicach. Z daleka możemy być kimkolwiek - znajomymi, rodzeństwem, parą... Dopiero z bliska czuć to napięcie, które wisi w powietrzu i od parunastu minut nie daje nam spokoju.
Ulrich tradycyjnie schował  ręce w kieszeniach i spojrzał na mnie z ukosa.
- Nie będą chcieli cię zatrzymywać? - zapytał. W jego głosie słychać niepokój, ale twarz chłopaka pozostaje bez wyrazu.
- Nie sądzę - wzruszyłam ramionami i odwzajemniłam spojrzenie. - Możliwe, że się tego spodziewali. W końcu są moimi rodzicami - mruknęłam ponuro.
Ulice o tej porze zawsze pustoszały. Tylko nieliczni przechodnie podążali zakurzonymi drogami i chodnikami tego miasta, co samo w sobie nie było takie złe... No, chyba, że ktoś boi się samotności. Poczułam ulgę, że Ulrich zadecydował, że pójdzie ze mną. Słońce prześwitywało przez szare chmury, którymi zasnute było niebo. Będzie padać.
Chciałabym, żeby ta chwila wlokła się w nieskończoność. Żebym nie musiała w końcu dotrzeć do drzwi mojego domu i pożegnać się z Ulrichem, który zapewne wyśle mi pokrzepiający uśmiech i wróci do Kadic. Jest sobota - dzień wolny od zajęć i mam nadzieję, że Jim nie ukarze go za to, że chciał dodać mi otuchy.
Gdy zobaczyłam charakterystyczne pasmo bluszczu okrywające płot przed moim domem, moje serce nagle przyspieszyło. Zdawało mi się, że na całej ulicy słychać to szybkie dudnienie. Ulrich wyciągnął rękę z kieszeni i chwycił moją, zmuszając, bym na niego spojrzała.
- Będzie dobrze, Yumi - powiedział, patrząc mi w oczy. - Wierzę w ciebie. Wszyscy wierzymy.
Nerwowo przełknęłam ślinę. Stanęliśmy już przed furtką, zaraz nadejdzie moment pożegnania, który tak strasznie chciałam odwlec.
Ulrich nic nie powiedział, po prostu puścił moją rękę i po raz ostatni spojrzał mi w oczy. Powoli nacisnęłam klamkę, jakbym robiła to pierwszy raz... i weszłam do ogrodu.

W drzwiach powitała mnie mama.
- Chodź do kuchni - zacisnęłam pięści i poszłam za nią. W pomieszczeniu czekali już ojciec z Hirokim. Rodzice mieli poważne miny, tylko brat uśmiechał się, zapewne nie wiedząc, co się stało.
Usiadłam na taborecie, który podsunął mi tata i po raz pierwszy poczułam się obco, bądź co bądź, we własnym domu. Odetchnęłam głęboko i starałam nie patrzeć na stojące w rogu walizki. Jedna z nich była moja.
- A więc? - ojciec postukał palcami po blacie i spojrzał na zegarek. - Za półtorej godziny odlatuje nasz samolot. Kupiłem cztery bilety - rozprostował odpowiednią ilość palców. - oraz zająłem jedno miejsce w internacie.
Niespodziewanie przyszły mi na myśl te wszystkie rzeczy, które wiedziałam o swojej rodzinie i o Japonii. Oczami duszy widziałam to wszystko i zrozumiałam, że skrycie chciałabym się tam znaleźć. Z rodziną.
Ale z drugiej strony... porzuciłabym Lyoko, przyjaciół. No i Ulricha, z którym coś, nie coś zaczęło się układać. Nie wyobrażam sobie, że musiałabym walczyć przeciwko nim, co się nieuchronnie stanie, jeśli wyjadę. Otworzyłam oczy i potoczyłam spojrzenie po każdym członku mojej rodziny, starając się zapamiętać każdą z ich twarzy, każdy najmniejszy szczegół. Zacisnęłam palce na taborecie i zmusiłam się do otworzenia ust, z których udało mi się wydobyć tylko jedno, jedyne słowo.
- Zostaję.
Jak przez mgłę widziałam rozzłoszczoną twarz ojca i zawód Hirokiego. Mama patrzyła mi w oczy ze spokojem, jakby spodziewając się takiego obrotu spraw.
- Co?! Dlaczego zostajesz?! Wiesz, jak tam, w Japonii, jest fajnie! Yumi, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - krzyki Hirokiego oddalały się z każdym wykrzyczanym słowem. Krążek na mojej szyi rozpalił się silnym, fioletowym blaskiem, wręcz błagając, bym założyła go na nadgarstek.
Jednak w mojej głowie słyszałam, jak walą się mury, huk zagłuszał mi wszystkie głosy wokół. Słyszałam krzyki szczęścia i nienawiści, słowa żalu i tęsknoty i od razu wiedziałam, że wybrałam dobrze.
Mimo, że zostawiłam swoją rodzinę.

Gdy wszystko jako - tako ucichło usłyszałam spokojny głos ojca.
- Bierz swoją walizkę. Jedziemy do Kadic.
Przełknęłam ślinę i otworzyłam usta, by powiedzieć coś jeszcze.
- Spakowaliśmy wszystko, co potrzebne - wyjaśniła mama. - Ale możesz pójść do pokoju i sprawdzić.
Bez żadnych ponagleń wbiegłam po schodach i dalej, korytarzem do mojego pokoju.
Nie mogłam uwierzyć, że widzę to wszystko po raz ostatni. Część mebli została już wyniesiona, jednak w pomieszczeniu został chociaż materac, na którym spałam. Usiadłam na nim na chwilę, próbując uporządkować myśli. Podeszłam do okna i skierowałam wzrok na kawałek przestrzeni za kaloryferem. Nadal tam był. Mój pamiętnik.
Otworzyłam go na przypadkowej stronie. Zeszyt przepełniony był wiadomościami o Lyoko, ale także o moim...prywatnym życiu. O kłótniach z Ulrichem, starciach z Sissi. Uśmiechnęłam się do tych wspomnień.
Przecież trzeba to wszystko doceniać, bo już nigdy nie wrócą.
Ostatni raz wyjrzałam przez okno, zapamiętując krajobraz i wyszłam z pokoju, trzaskając drzwiami.

~~~~~~~~~~~~~
Mniej więcej w połowie naszły mnie wątpliwości, czy aby na pewno dobrze robię, zostawiając Yumi w Kadic - no, ale zostaje, grupa (jeszcze!!!) jest w całości.
Po co te trzy wykrzykniki? Mam pomysł, ale to...za jakiś czas.
Dziękuję za komentarze i przepraszam, że na nie nie odpisuję - jak już pisałam na drugim blogu.
Otóż bloga "Witaj w Lyoko" założyłam niedawno, gdyż zrozumiałam, że w mojej kontynuacji Kodu Lyoko, jest za mało...Lyoko. No więc nadrabiam to "gdzieś indziej".
Pozdrawiam i (który to raz?!) miłych wakacji :D

środa, 9 lipca 2014

#24 Klucze do Iluzjonu

Przyjaciele przelecieli za plecami Kolosa i dotarli do jego drugiego ramienia.
- Skacz! - krzyknęła Yumi. Chłopak zeskoczył, trzymając miecz pionowo, i wylądował dokładnie pośrodku znaku X.A.N.Y. Wyciągnął szablę i w ostatniej chwili wbiegł na hulajnogę, gdyż logo wybuchło, wszędzie rozrzucając ostre odłamki.*
- Dobra, teraz została tylko głowa - powiedział Ulrich, gdy znów okrążali Kolosa. - Spróbujemy  zniszczyć go w locie.
Japonka skinęła głową i podleciała bliżej potwora.
- Nie dosięgnie nas? - zwróciła się do przyjaciela.
- Coś ty - machnął ręką, przy czym niemal spadł z hulajnogi. - Je-jest za wolny.
- Nie patrz w dół - upomniała go Yumi, starając się lecieć jak najbliżej Kolosa. Utrudniały jej to ruchy potężnych rąk sługusa X.A.N.Y., jednak dziewczyna nie poddawała się. Skręcała w niespodziewanych momentach, na ułamek sekundy przed kolizją, co przyprawiało Ulricha o mdłości, zwłaszcza wtedy, gdy nagle pikowała ku ziemi.
- Możesz lecieć...ostrożniej? - krzyknął.
- Nie! - odparła i podjęła kolejną próbę ataku. Tym razem znaleźli się dosłownie kilka centymetrów od głowy potwora. - Teraz!
Chłopak wychylił się niebezpiecznie i sekundę później wbił szablę w znak X.A.N.Y. Yumi odleciała, krzycząc coś, jednak zagłuszyło ją dudnienie potężnych kroków potwora. Ulrich zawisł nam kilkudziesięciometrową przepaścią, starając się nie patrzeć na walczących w dole.
Nie spodziewał się niebezpieczeństwa, które czyhało na niego zza kolców tworzących czuprynę potwora.

William oglądał całe to widowisko, niezauważony. Potężny tasak wbity w czaszkę stwora umożliwiał mu utrzymywanie się podczas wstrząsów wywoływanych krokami Kolosa. Gdy Ulrich zniszczył pierwszy symbol, nawet nie mrugnął. Wyzbył się wszelkich uczuć, zaprogramowany na atak, który wkrótce miał nastąpić.

Sara wzniosła się wysoko w powietrze, by zrównać wysokość z, jak się okazało, latającą, czerwoną tarantulą.
- Nie jesteś zbyt urokliwa - mruknęła, a jej głos rozniósł się, jakby mówiła przez mikrofon. Tarantula drgnęła w powietrzu i wytworzyła pierwszą kulę, chcąc zaatakować.
Zaskoczona nowym odkryciem Sara krzyknęła nieco głośniej. Pocisk, który leciał wprost na nią, odbił się od niewidzialnej przeszkody i uderzył w potwora. Tarantula wydała z siebie gardłowy jęk, ale nie zaniechała walki. Sara zwinnie unikała pocisków głowiąc się, w jaki sposób może pokonać stwora.
- Spadaj, nędzna kreaturo! - krzyknęła bardzo  głośno. Kątem oka zobaczyła, jak postacie w dole upadają na ziemię i tracą część punktów - nie tylko sojusznicy. Za to odległość między smokiem a tarantulą zwiększyła się o kilkadziesiąt metrów. Sara wykorzystała zdumienie stwora, podleciała bliżej, zatrzymała się tuż przed Tarantulą... i zgniotła ją skrzydłami. Natychmiast zapikowała w dół, by pomóc pozostałym, jednak w połowie drogi zatrzymała się, podejrzliwie patrząc na Kolosa. Dałaby głowę, że między "włosami" Kolosa zauważyła jakiś kształt...

Ulrich podciągnął się i pewnie stanął na szabli, która lekko zachwiała się pod jego ciężarem. Zza pleców wyciągnął drugą broń i już, już wbijał ją w Oko X.A.N.Y...
- Ulrich, uważaj! - usłyszał nagle donośny głos. Przysiągłby, że należał do Sary, ale był jakiś...odległy?... - Spójrz w górę!
Niemiec w ostatniej chwili zablokował cios Żylety. Ciężko jest bronić się jedną, o wiele mniejszą od broni napastnika, szablą.
- Ehm... Jeremy? Przydałaby mi się mała pomoc... - mruknął.
- Co?! - okularnik odezwał się śpiącym głosem. - A...tak... E... Ludzie? Ulrich potrzebuje pomocy... tam w górze.
- Einstein, nie mów, że zasnąłeś?! - krzyknął Odd walczący z "niedobitkami". - Tego nam trzeba! Mamy dziewczynę - smoka, która ma wbudowany mikrofon, różowego elfa, kota, Japonkę, śpiącego geniusza, i tych tam - machnął ręką w stronę Kolosa. - Yumi? Moja deska wypadła z gry...
- Jasne - Japonka po raz ostatni rzuciła wachlarzami w stronę potworów i, łapiąc bronie w locie, wzbiła się pionowo w górę, by pomóc przyjacielowi.
- Odd, gdybyś zarwał tyle nocy, co ja...
- Śpij, śpij, Śpiąca Królewno.

- X.A.N.Y... nie...pokonasz... - wystękał William. Gdyby w Lyoko istniało coś takiego jak pot - obaj ociekaliby, jakby  polani wodą.
- Więc dziwne, że jest już pokonany - zauważył Ulrich. - Sterują tobą nędzne niedobitki tego, co po nim zostało.
Wściekłość dodała Williamowi sił. Jeszcze chwila, a gra będzie skończona. No dalej, Ulrich, dasz radę...
Nagle czarnowłosy rozpadł się na maleńkie kawałeczki, wprawiając w zdumienie Niemca.  Ulrich zachwiał się i przechylił niebezpiecznie do tyłu...
Wtem poczuł jak jakaś dłoń dotyka jego pleców i delikatnie popchnęła do przodu.
- Ile razy mam ci jeszcze ratować skórę? - zaśmiała się Yumi. Chłopak zmarszczył brwi a potem uśmiechnął się i wzruszył ramionami.
- Ile chcesz - parsknął i bez zbędnych ceregieli wbił szablę w symbol X.A.N.Y pozwalając, by zanurzyła się aż po rękojeść.
Lawa buzująca w członkach Kolosa zaczęła nagle gasnąć, stwór zatoczył się do przodu.
- Wskakuj! Szybko! - Ulrich wskoczył na hulajnogę - niestety, za późno. Kolos przewrócił się zgniatając resztki potworów i Wojowników Lyoko. Tylko Sara dalej unosiła się w powietrzu.
- Zdewirtualizuj mnie, Jeremy - powiedziała, machając skrzydłami w powietrzu.
Okularnik potarł ręką czoło.
- Eh... naprawdę tego chcesz?
Sara naprawdę nie lubiła pojawiać się na Ziemi. Zawsze jawnie dawała znać, że woli  Lyoko. Dlatego nieczęsto bywała w normalnym świecie.
- Jeremy, odpalaj - powiedziała.
Chłopak wpisał odpowiednią formułkę, uaktywniając skaner. Wojownicy czekali w pomieszczeniu z Superkomputerem.
Nagle winda otworzyła się, jednak postacią w środku nie była Sara.
- Cześć, ludzie! - oznajmiła przybyszka.
Miała kręcone, brązowe włosy, ciemniejszą karnację i zielone oczy. Ulrich wstał i przygotował się do zadania ciosu nieznajomej. Reszta patrzyła na dziewczynę w osłupieniu.
- Hej, nie poznajecie mnie? - zapytała. - To ja, Sara... sama nie wiedziałam, że tak potrafię!
Yumi skrzyżowała ręce.
- To w jaki sposób tego dokonałaś?
- No właśnie - Sara uśmiechnęła się łobuzersko. - Skontaktowałam się ze Strażniczkami i dowiedziałam się paru nowych rzeczy. To nie wszystko... już wiem, jak dostaniemy się do Iluzjonu. Hej, wasze miny są bezcenne! - zaśmiała się.
Siedzące na drugim końcu pomieszczenia siostry podeszły bliżej.
- No więc? - Gina uniosła brwi.
- Strażniczki podały mi współrzędne Iluzjonu w Cyfrowym Morzu.
- A ponoć można się tam dostać tylko przy użyciu bransoletek? - Yumi pomachała przed nosem fioletowym krążkiem.
- Okazuje się, że Iluzjon także znajduje się w Cyfrowym Morzu - ciągnęła dziewczyna. - Ale jest pewien problem...
- Jaki? - zaciekawiła się Aelita.
- Jest jakby... pod Cyfrowym Morzem. Trzeba ulepszyć Skida.
Jeremy zszedł z fotela i stanął między Oddem i Aelitą.
- A więc? - zawiesił głos. - Pora zabrać się do pracy, ludzie!
Nagle zadzwonił telefon Japonki. Wszystkie oczy skierowały się na nią.
- Halo? - zapytała. - Dobrze...
Wyłączyła komórkę.
- To mama.

~~~~~~~~~~~~~~
*serio nie pamiętam, jak się niszczyło Kolosa...

No, kolejne rozdziały powinny być bardziej ogarnięte...mam nadzieję ;)

sobota, 5 lipca 2014

Mała prośba...

Czy wiecie, gdzie można znaleźć nuty do "A world Without Danger"(czołówka "Kodu Lyoko") - na obie ręce? (keyboard)  Byłabym bardzo wdzięczna za pomoc ;)
Pozdrawiam
Lav ;)

#23 Kolosy i inne paskudztwa

Gdy Abigel biegła ile sił w nogach, co chwila tłumiąc płacz z powodu porażki Williama, Yumi i Ulrich siedzieli na ławce i rozmawiali.
- Czyli masz odpowiedzieć już dzisiaj? - upewnił się Ulrich.
- No. 
- A jeśli tego nie zrobisz?
- Wtedy... pewnie zabiorą mnie do Japonii.
Nastała chwila przytłaczającego milczenia. Żadne z nich nie zniesie rozstania. W dodatku Yumi czuła, że jej miejsce jest tu - w Kadic, w Lyoko... Japonka tkwiła w rozterce, ale tak naprawdę już dawno podjęła decyzję. Ulrich wiedział o tym, ale nie dawał tego po sobie poznać. Nie znając Yumi pewnie sam poruszyłby temat lub wypowiedział swoje racje, jednak w tej sytuacji nie mógł jej pomóc. Sam nie miał pojęcia, którą stronę wybrałby, gdyby znalazł się na miejscu przyjaciółki. Nie... wiedział. Przez lata olewałem ojca, więc kilka dziesięcioleci więcej nie zrobi różnicy - myślał z goryczą. Chyba zawsze zazdrościłem jej tej więzi z rodziną. Ja nie miałbym problemu z podjęciem decyzji. 
Chłopak uśmiechnął się smutno i złapał Yumi za ręce. Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona. Przez jedną krótką chwilę patrzyli sobie w oczy otwarcie, jakby szukając wsparcia. Ona - rozdarta, niezdecydowana, i on - którego los pozbawił tego wyboru. Yumi spuściła wzrok.
- Co mam zrobić? - spytała po chwili.
- Przecież już wiesz, prawda? - na jej policzku zajaśniała łza, ale Japonka nie starła jej. Tym razem to był moment na płacz i oboje dobrze o tym wiedzieli.
- Więc moja matka jest od teraz moim wrogiem - mruknęła czarnowłosa ponuro.
Ulrich delikatnie przyciągnął ją do siebie i przytulił. I trwali tak, nie zauważając huraganu i tornada, które górowało nad parkiem, kilkadziesiąt metrów za nimi.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Z otępienia wyrwał ich przerażony krzyk Abigel, która właśnie wybiegła zza drzew.  Oderwali się od siebie i podbiegli do dziewczyny.
- Abigel! Co się stało?! - zapytała Yumi. Węgierka była roztrzęsiona, przez dobrą chwilę tylko bezgłośnie poruszała ustami.
- Tornado... duch... X.A.N.A... - wydukała wreszcie, oddychając ciężko. Sam bieg nie był męczący, ale dziewczyna pędziła na oślep, co chwila potykając się, wstając i biegnąc dalej. - On... Williama...
Przyjaciele spojrzeli na siebie.
- Poskromiony opętał Williama? - upewnił się Niemiec.
Abigel skinęła głową.
- Oni... zniknęli....- powiedziała przez łzy. - Zniknęli!
- Ulrich - powiedziała Yumi powoli, starając się zachować spokój, by jeszcze bardziej nie denerwować Abigel. - Dzwoń po resztę i biegnijcie do fabryki. Dołączę do was później.
Chłopak skinął głową i, już w biegu, wyjął telefon.
Yumi patrzyła za nim, a potem przeniosła wzrok na rozdygotaną rówieśniczkę i położyła jej dłoń na ramieniu.
- Nie martw się, Abigel - uśmiechnęła się, by dodać jej otuchy. - William już nie raz był pod kontrolą X.A.N.Y.
- Ale to jest Poskromiony, Yumi - Abigel podniosła wzrok. - Poskromiony! Każdy jest silniejszy...
Japonka wzruszyła ramionami.
- Z pewnego punktu widzenia to jedno i to samo.
- No nie wiem... - zastanowiła się Węgierka, kręcąc głową.
- Chodź - powiedziała Yumi. - Dzwoń po Ginę, idziemy do fabryki.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Transfer! Skan! Wirtualizacja! - oznajmił Jeremy bez większych ceregieli. Zmaterializowali się w Sektorze Pustynnym - Odd, Ulrich i Aelita. Czekali na Sarę.
Wkrótce na horyzoncie zamajaczyła im znajoma sylwetka obdarzona białymi włosami. Sara Eden wyglądała na zadowoloną, czego nie można powiedzieć o reszcie. 
- Co ty taka zadowolona? - zdziwił się Odd i zmarszczył brwi. Czyżby cieszyła ją ponowna utrata przyjaciela?
- Dowiesz się w swoim czasie - Sara puściła do niego oczko i przeszła do rzeczy. - Przeszukałam już Sektor Leśny z lotu ptaka. Ani śladu po Williamie.
- Za to na Lodowcu dostrzegłem potwory. Są jakieś... inne - usłyszeli głos Jeremiego.
- Jak to: inne? - zaciekawiła się Aelita.
- Nie przypominają tych od X.A.N.Y. są też dużo mocniejsze.
- Sara je załatwi - Odd machnął ręką. - Jeremy, przyślesz taryfy?
Przed blondynem zmaterializowała się fioletowa deska, Ulrich wskoczył na motor, a Aelita "włączyła" swoje skrzydła.
- Jest jeszcze hulajnoga Yumi - oznajmiła różowa, zwracając się do Sary.
- Biorę - stwierdziła łuczniczka. Po chwili dotarli do Wieży Przejścia.
- Gdzie teraz, Jeremy? - Ulrich starał się przekrzyczeć huk motoru, jadąc na pełnym gazie. 
- Jedźcie prosto. Odd, gdy je zobaczysz, możesz...
- Ta, dodam je do bestiariusza. Możesz się nie martwić.
- Uff, więc mogę być spokojny - odetchnął Einstein z udawaną ulgą.
- Kici, kici, potworki? Odd Wspaniały chce się przywitać! - zaśmiał się chłopak i przyspieszył, wysuwając się na prowadzenie.
Jednak to, co zobaczyli, przerosło ich wszelkie wyobrażenia. Potworów było kilka - jeden, dwa każdego rodzaju. Z przodu "orszaku" stały dwa białe pająki, podobne nieco do ogromnych Karaluchów z większymi odnóżami. W środku czerwona Tarantula, większa od znajomej nam kuzynki. Z tyłu dwa golemy,  olbrzymy stworzone z kamieni i mchu w cyfrowej postaci, a na koniec ON - Kolos.
- O mój Boże... - wydukała Aelita i wytworzyła Pola Energii, wzbijając się w powietrze. Odd zatoczył koło nad Komitetem Powitalnym, "witając" potwory laserami i prawie zostając wyeliminowanym przez serię kamiennych pocisków z dłoni jednego z Golemów.
- Ciężko będzie się przedrzeć do Kolosa - oznajmił po powrocie.
- Ej, gdybym je zobaczył, mógłbym wam pomóc! - zniecierpliwił się okularnik.
- Prześlę ci obraz - oznajmiła Aelita. Jeremy prawie spadł z fotela na widok zgrai potworów, które z każdą chwilą były coraz bliżej.
- Yyy, dobra! - rzekł okularnik, poprawiając się na fotelu. - Okrążcie je! Są duże i powolne, nie zareagują tak szybko. Uważajcie szczególnie na Kolosa! Ulrich, może ty go załatwisz, jak wtedy...
- Nawet nie przypominaj - mruknął, Ulrich, skupiony na okrążaniu potworów. Jakoś udało mu się w całości dotrzeć do Kolosa, nie tracąc przy tym punktów. Gdy potwór zamachnął się, by go wyeliminować, ten zeskoczył z pojazdu, który został zniszczony. Niemiec płynnym ruchem wskoczył mu na "rękę" i używając swojej zdolności szybkiego biegu, zaczął prędko wspinać się na jego ramię.
W tej chwili drzwi windy otworzyły się. Gina i Abigel podeszły do monitora, a Yumi bez słowa zjechała na dół, do skanerów.
- Mamy problem na Lodowcu - oznajmił Jeremy przez głośnik. - Spiesz się.
Ulrich bez problemu dotarł do przedramienia Kolosa, starając się nie patrzeć w dół. Miał lęk wysokości. Będąc niżej zauważył symbole X.A.N.Y., które musiał zniszczyć - znajdowały się na twarzy i na drugim ramieniu potwora. Ulrich zbliżył się do jego szyi, chcąc podjąć wspinaczkę, i nagle kątem oka spostrzegł dziesiątki laserów i pocisków lecących w jego stronę. Chłopak wrzasnął i wbił miecz w szyję Kolosa, by nie spaść. Zamknął oczy. Najgorsze jednak nie nadeszło, więc po chwili je otworzył. Pociski zniknęły.
- Hę? - zdziwił się i mało co nie spadł, patrząc na przyjaciół walczących z innymi potworami. Dobrze sobie radzili - pająki już zniknęły.
- Podwieźć pana? - usłyszał znajomy głos za sobą. Odwrócił się.
- Yumi! - krzyknął z uśmiechem i stanął za nią. - Sara miała twoją hulajnogę...
- Patrz! - wskazała mu nikły punkt w górze - wiedziałeś, że ta Tarantula potrafi latać?
Ulrich parsknął śmiechem. Ten potwór pewnie także nie domyśla się potęgi Siostry Iluzjonistek - Strażniczek.
- Na górę! - rozkazał. W samą porę, bo ręka Kolosa właśnie się uniosła...
Ani Ulrich, ani Yumi nie widzieli postaci przyczajonej między wirtualną czupryną Kolosa. Tasak stał wbity w skórę potwora, a William uśmiechał się. 
To nie był przyjazny uśmiech.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Znowu życzę Wam miłych wakacji i znowu dodaję rozdział. 
Mam nadzieję, że da się go czytać xD
Szczerze, nie wiem, czy uda mi się "pociągnąć dalej" wątki Ulumi (i inne, których na razie nie ma ;P). Nigdy nie pisałam czegokolwiek o miłości, a szczególnie tak pokręconej, jak ta z Kodu Lyoko xD.
Następna część niedługo ;) 

środa, 2 lipca 2014

Lyoko oczami Nonsensopedii ^^

Dzisiaj tak z innej beczki.

Jakimś sposobem znalazłam się na Nonsensopedii (taka dziwniejsza odmiana Wikipedii). W wyszukiwarce wpisałam nazwę naszej ukochanej kreskówki i co?!
http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/Kod_Lyoko
Nieźle można się uśmiać, chociaż pojawiło się tam złe słowo... nieistotne.
Dam Wam próbkę:
"Xana (piXelowa Anomalia Napastująca Anemików) to program graficzny, z którym walczą nieustraszone dzieciaki. Mądry to on nie jest, bo ciągle daje się przechytrzyć bandzie gimbusów. Próbuje opanować świat zsyłając na Ziemię plagi (np. brak papieru toaletowego w łazience) i opętując ludzi. Przypomina obietnice przedwyborcze – nikt go nie widział, ale wszyscy o nim słyszeli. W końcu jednak zdycha."
źródło:http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/Kod_Lyoko

Tak, tak właśnie. Jeśli jest tu ktoś opętany przez X.A.N.Ę - bardzo przepraszam, nie moje słowa. Miłych wakacji, Lyokowcy! xD

wtorek, 1 lipca 2014

#22 Witaj, Williamie...

Perspektywa... Williama*


Znowu obudziłem się zlany potem. 

Nie wiem, czy to przez nagły brak rozrywki (przyjaciele obmyślają, jak dotrzeć do Iluzjonu... po informacje o Hopperze, oczywiście) mój umysł postanowił wymyślać mrożące krew w żyłach spektakle, które nocą wyświetlały się w mojej głowie. Może to przez te tabletki uspokajające, czy melisę, którą Piguła podaje mi co wieczór, bo od przybycia Giny i Abigel do szkoły mam problemy z zaśnięciem...
Tak, mogę sobie pomarzyć o "zwyczajnych" powodach moich koszmarów. Mogę wypierać się prawdy, ale to nic nie daje. Wiem, że to X.A.N.A.
Z tym, że X.A.N.Y  nie ma.

Zwlokłem się z łóżka i wyjrzałem przez okno. Jakieś dzieciaki ganiały po boisku, dziewczyny grały w klasy... Dalej na ławce siedzieli Yumi z Ulrichem. Patrzyli sobie w oczy, a miny mieli poważne. Przed wejściem do internatu Odd, Jeremy i Aelita rozmawiali z Milly i Tamiyą. Kolejny wywiad? Uśmiechnąłem się pod nosem. Dobrze im tak, niech trochę się pomęczą.  Przez pół nocy słyszałem całą trójkę w pokoju Jeremiego. Aż dziwne, że Jim ich nie pogonił! Pewnie rozmawiali z Sarą, słyszałem także jej głos. Jak znam życie, kolejna gadka o Iluzjonie. Jakby Lyoko za nic się nie liczyło!

Ekran mojej komórki wyświetlił nieodebraną wiadomość.

Spotkajmy się w parku. A.

 Serce zabiło mi szybciej. Czyżby Abigel? Muszę sprawdzić.
Wziąłem prysznic, włożyłem na siebie byle co i wyszedłem przed szkołę. Zaraz! Przystanąłem. Gdzie? Kiedy? To chyba kolejny kawał Sissi. A myślałem, że uspokoiła się przez te parę miesięcy! 

Pod największym dębem w parku, o dziesiątej. A.

Wiadomość pojawiła się dosłownie po chwili zamyślenia, jednak nie zastanawiałem się nad tym. Spojrzałem na zegarek. Mam pięć minut. Szybkim krokiem podążyłem w stronę górującego nad innymi drzewa. Kątem oka zauważyłem przyglądających mi się Ulricha i Yumi. Pomachałem im, ale nie podszedłem bliżej - spieszyłem się, a oni wyglądali, jakby chcieli być sami, bez publiczności. Dawno rozgryzłem, że są więcej, niż tylko przyjaciółmi...ale sami o tym nie wiedzą. 
Z rozczarowaniem stwierdziłem, że pod dębem nie było nikogo.  Wokół panowała kompletna cisza...aż dziwne,  że nie słychać maluchów z boiska. Dopiero teraz to spotkanie wydało mi się mocno podejrzane. 
Szkoda, że nie pięć minut wcześniej. Jak ja dałem się tak oszukać?! Przecież dziewczyna taka jak Abigel nie chciałaby spotkać się ZE MNĄ... Skrzyżowałem ramiona i oczekiwałem na najgorsze. Ucieczka przed... tym, czego się spodziewałem, jest najgorszym wyborem.
Zza drzewa wyłonił się wielki, ciemny kształt, z bardzo znajomym logo na... no, gdyby był człowiekiem, byłoby ono na koszulce. Widmo X.A.N.Y zbliżyło się do mnie. Nagle otoczyła mnie nieprzezroczysta, szara mgła. Zakręciło mi się w głowie, upadłem na kolana.
- Witaj, Williamie - odezwał się w mojej głowie niski, bezpłciowy głos. Z drugiej strony,  to przecież niemożliwe... X.A.N.Y nie ma, nie ma! Uderzyłem pięścią w trawę. Wirus ** roześmiał się. Mgła zaczęła przemieszczać się wokół mnie, tworząc wir. Niemożliwe, żeby nikt nie zauważył tornada! Wir zaczął się zwężać - jeszcze kilka sekund, a poczuje na sobie tchnienie... cyfrowego wiatru. Bo jak inaczej nazwać zjawisko stworzone przez sztuczną inteligencję, nie dość, że już dawno zniszczoną, to jeszcze paradującą niczym duch rodem z jakiegoś Paranormal Activity? 
- Liczę, że wrócisz na swoją stronę, Williamie...
- Nie, nie tym razem, X.A.N.A... - jęknąłem. 
- Niestety, nie masz na to wpływu, Williamie. Zdobywanie łaski Poskromionych jest z każdym dniem trudniejsze. Najsłabszy  zawsze odpada na początku.

Tornado zniknęło równie niespodziewanie, jak się pojawiło, chociaż nikomu nie było dane zobaczyć chociaż przez sekundę tego zjawiska. Prawie nikomu...
Otóż pewna dziewczyna naprawdę chciała spotkać się z Williamem. Podążała za nim krok w krok, aż do parku. Gdy pojawiło się Widmo, schowała się za drzewem.
- X.A.N.A - wyszeptała Abigel.
Wiedziała, że w tym wypadku nie może nic zrobić. Bała się. Przeklinała się w duchu, gdy Widmo X.A.N.Y przeniknęło do wnętrza Williama, czyniąc w nim spustoszenie. Źrenice chłopaka zastąpiły dwa dobrze znane Abigel znaki. Po chwili William zniknął.
Węgierka nie dziwiła się.
- To był Trzeci Poskromiony - upewniła się w duchu. - Na pewno.
Nieposkromiony - Poskromiony właśnie zabrał chłopaka, o którym Abigel od początku myślała inaczej. Dziewczyna obróciła się na pięcie i wróciła do Kadic. Dałaby sobie rękę uciąć, że gdzieś w okolicy widziała Japonkę i Niemca.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

* Nie miałam, co zrobić z Williamem, więc stał się kolejną przeszkodą, którą Wojownicy muszą pokonać.
** Wirus - tu nadal chodzi o X.A.N.Ę.
Trudne-Wybory-Yumi już w kolejnym rozdziale. Uznałam, że nie ma sensu AŻ TAK komplikować sprawy, więc Japonka... sami się przekonajcie ;)