czwartek, 28 sierpnia 2014

#30 Krótkie wtrącenie - Jeszcze Dalej

- Prototyp gotowy - oznajmił mężczyzna, zwracając się do dwóch Japończyków stojących obok niego. Znajdowali się w jednej z setek sal operacyjnych - laboratoriów, złożonych z kilku połączonych ze sobą klitek, dwóch - trzech potężnych komputerów i jednej holomapy.  Z odrapanych, bladych ścian farba złaziła płatami, zalegając na brudnej podłodze. Zewsząd dochodził szum komputerów i huk wentylacji - jedynego źródła świeżego, chodnego powietrza.
Mężczyzna z zawrotną szybkością poruszał palcami po zakurzonej klawiaturze, uporczywie wpatrując się w ekran, na którym migały wyskakujące okienka i zatwierdzone (bądź nie) kody i szyfry. Para w kitlach przyglądała się pracy naukowca. Kobieta opierała się dłonią o oparcie skórzanego fotela, a mdłe światło jarzeniówek nadawało jej twarzy upiorny wygląd. Pani Ishiyama ścięła włosy do ramion - by upodobnić się do córki? Jej oczy emanowały tęsknotą, chociaż kobieta ze wszystkich sił starała się dać kres swoim uczuciom. Obie dokonały wyboru i obie poniosą konsekwencje.
- Norbert, przypomnij mi - podjął ojciec Yumi. - do czego zdolny jest udany prototyp? Przez te kilka miesięcy wypadło mi z pamięci...
- Tak więc Echo 3.0 jest młodsza od swoich poprzedniczek. Ściągnęliśmy ją ze Srebrnej Kuli po wielu analizach i jestem pewny, że to właśnie jej potrzebujemy. Echo 3.0 łączy w sobie zdolności każdego Iluzjonisty, jednak jest posłuszna naszej woli - jej umysł wypłukany jest ze wszystkich ludzkich uczuć. Mamy nad nią całkowitą kontrolę - wyjaśnił mężczyzna ochrypłym tonem. - W dodatku obdarzona jest intuicją, potrafi podejmować trafne decyzje, oczywiście zależne od naszych instrukcji. Jej pierwszym celem - zwrócił się do matki Yumi. - będzie odszukanie pańskiej córki i jej przyjaciół i wyeliminowanie ich.
- Że co, proszę?! - wykrzyknęła Japonka, mocniej zaciskając palce na twardej skórze. - Chcesz powiedzieć, że Zarząd chce ich zabić?
- Tak, właśnie do tego zmierzamy - odparł mężczyzna spokojnie. - Musimy zniszczyć ich, zanim oni zniszczą nas. Proste.
- NIE ZGADZAM SIĘ! - wrzasnęła pani Ishiyama, odpychając naukowca, który nieporadnie wylądował na podłodze. Zdążyła wprowadzić do komputera kilka kodów, gdy poczuła, że czyjaś silna ręka łapie ją za ramię, a druga delikatnie unosi jej dłoń, by nie mogła pisać. Japończyk przyciągnął żonę do siebie i przytulił.
- Nie martw się. Yumi bywała już w gorszych sytuacjach - wymamrotał. - A jeszcze żyje, i popatrz, już niedługo tu będzie. Uspokój się.
Tymczasem naukowiec z powrotem wgramolił się na fotel i spojrzał podejrzliwie na małżeństwo zza grubych okularów.
- Żeby był to pierwszy i ostatni raz! - zagrzmiał, gdy matka Yumi wreszcie odsunęła się od męża i przetarła oczy rękawem kitla. - I nie myśl sobie, Ishiyama, że następnym razem znów ujdzie ci to na sucho. I ty, i ja, musimy wypełniać wolę Zarządu...bo przecież doskonale wiesz, co grozi za załamanie zasad, czyż nie?
- Wyeliminowanie, zniszczenie i upozorowanie zaginięcia. Wiem - wyszeptała.

Tymczasem  jeszcze niżej, w ogromnej sali laboratoryjnej, w pomieszczeniu z czterema kolumnami, kilkanaście osób prowadziło dokładne obliczenia. Dorośli stali w bezpiecznej odległości od Kolumn, pochylali się nad notesami; co chwila kilkanaście zgniecionych kartek lądowało na podłodze, tylko nieliczne strony w zeszytach były pokryte liczbami i symbolami. Z głośników dochodziły kolejne powiadomienia, męski głos spokojnie wydawał rozkazy.
Tuż przed Kolumnami, na chłodnej posadzce siedziała  dziewczynka, skuta łańcuchami. Żelazo boleśnie uciskało jej skórę, nie pozwalało spokojnie oddychać. Dziecko śledziło poczynania naukowców niezwykle błękitnymi oczami. Ich spojrzenie wwiercało się w każdego po kolei, wywołując ich dreszcze.
Gdzie jestem?! - pytała każdego z nich Iluzjonistka - Kim jesteście? Gdzie jest Metropolia? Co ze mną robicie? Mamo!
Ale nikt jej nie odpowiedział.
Czasem tylko rzucali jej ukradkowe spojrzenia i zachwycali się urodą małej. Iluzjoniści byli piękni - ich skóra była doskonale gładka, jeśli tak sobie zażyczyli, każda część ich ciała była idealna. Dziewczynka miała jasnobrązowe, kręcone włosy i jasną cerę. Wyglądała na najwyżej sześć - siedem lat, ale jej w jej oczach kryła się inteligencja, stuletnie doświadczenie.
Naukowcy skrycie żałowali dziecka, które miało stać się wkrótce bezmyślną marionetką. Nikt w Srebrnej Kuli nie zdawał sobie sprawy z ogromnego postępu Zarządu X.A.N.Y., jedynie szpiedzy, wiodący na pozór zwyczajne życie w mieście - więzieniu zwanym Metropolią.

Na salę wkroczyli ostatni świadkowie zdarzenia. Para Japończyków i grubawy, osiwiały mężczyzna otwarcie przyglądali się przestraszonej Iluzjonistce. Tuż za nimi z hukiem zamknęły się wrota - jedyne wejście i jedyna droga ucieczki.
- Echo 2.5 oraz Istota K.I. numer...zgrzyt, podejść do Prototypu.
Matka Yumi z niemal niewidocznymi cieniami pod oczami i sztywna, smukła kobieta ze sztucznym uśmiechem podeszły do dziecka i płynnym ruchem przyłożyły do czoła dziewczynki swoje nadgarstki. Bransoletki - srebrna Echo i fioletowa pani Ishiyama - zalśniły intensywnym blaskiem. Powieki dziewczynki zatrzepotały, a jej piękną twarz wykrzywił grymas bólu. Chwilę potem Iluzjonistka bezwładnie opadła na posadzkę.
Jestem Kim Strof - powtarzała uparcie dziewczynka przed obezwładnieniem. - Jestem Iluzjonistką uwięzioną w Metropolii. Mam 127 lat, 4 miesiące i 8 dni. Moja matka miała na imię Lara. Osiemnaście lat temu zginęła z ręki Zarządu. Żyję w Srebrnej Kuli... Jestem Kim Strof...
Kobiety wróciły na swoje miejsca, zostawiając dziewczynkę na podłodze. Pani Ishiyama wymieniła z mężem zmartwione spojrzenia, Echo uśmiechnęła się z chłodną satysfakcją. Wtem Złota Kolumna otworzyła się z sykiem, dziewczynkę otoczyło delikatne światło. Bezwładne ciało oderwało się od ziemi i poszybowało wprost do wnętrza Kolumny, wypełnionego mgielnymi obłokami. Jakaś niewidzialna siła postawiła dziewczynkę w pionie. Wrota Kolumny zamknęły się z hukiem.

Jeszcze dalej, setki komputerów wznowiło pracę, wypełniając wnętrze sali głośnym, zgodnym szumem. Setki ekranów ukazały to samo okno, z tą samą postacią. Po kilku minutach mozolne obliczenia dobiegły końca. Na monitorach ukazało się zielone kółeczko.
Setki zwykłych  maszyn wypłukały Kim Strof ze wszelkich uczuć.

Złota Kolumna otworzyła się, biała jak mleko mgła wypełniła całe pomieszczenie. Naukowcy odkaszlnęli i stanęli w bezruchu. Wszystkie kolumny zalśniły blaskiem; tak więc wszystkich zgromadzonych otoczyło srebrne, czerwone, złote i lapisowe światło, rozproszone przez mgłę.
Gdy wszystko wokół znów stało się widoczne, dorośli drgnęli z podekscytowania. Tuż przed nimi - poza polem rażenia Kolumn - stała na baczność niebieskooka dziewczynka. Jej spojrzenie już nie emanowało inteligencją - było puste, o jakby zawężonych horyzontach. Iluzjonistka widziała zarówno wszystkich, jak i nikogo. Na jej nadgarstku połyskiwała złota bransoletka.
W umyśle dziewczynki rozpoczęła się powolna destrukcja wszystkich osobistych wspomnień. Obraz jej matki - podobnej do córki jak dwie krople wody - zastąpiła blada plama. Kryzys Metropolii, walące się szare budynki, ukrywane przez lata moce Iluzjonistów - to wszystko zgodnie złączyło się w jeden, tłumaczący zarówno wszystko, jak i nic - symbol. Oko X.A.N.Y. zakodowało się w umyśle dawnej Kim Strof, tak jak nienawiść do własnego narodu.
Echo 3.0 była gotowa na przyjęcie pierwszych rozkazów.

~~~~~~~~~~~~~
SPOJLER - Echo NAPRAWDĘ będzie chciała zabić głównych bohaterów. I nie tylko ona.  A matka Yumi nie będzie miała większego wpływu na akcję, jak na razie! A najmniej udany poprzednik Echo stanie przed trudnym wyborem... koniec spojlerów XD

OFICJALNIE NIE BIORĘ UDZIAŁU W LIEBSTER AWARD (A PRZYNAJMNIEJ NIE TERAZ).

Pozdrawiam!
Lavioniaa ;P

środa, 20 sierpnia 2014

#29 Wyznania

- Dasz radę, Yumi - szepnęła Aelita z drugiego łóżka. - Pogadacie sobie szczerze, i tyle. Nie ma się czego bać...
Japonka od paru dobrych minut siedziała na swoim posłaniu i przygotowywała się do wyjścia. Oczywiście, nie musiała się pakować, czy zabierać jakieś rzeczy - o, nie! Tylko z każdą minutą z jej psychiką było coraz gorzej. Wprawdzie to Ulrich wykazał inicjatywę ("Musimy pogadać" - rzucił przy wyjściu z fabryki), ale dziewczyna nie wiedziała, co myśleć.
Chociaż ona także chciała z nim porozmawiać.
Japonka kątem oka zerknęła na zegarek. Najwyższy czas! Powoli wstała z łóżka i przejrzała się w lustrze. Czarny doskonale pasował do czarnego, nie musiała się nawet wysilać, by znaleźć odpowiedni strój. Wzięła to, co zawsze. "Przecież to nie randka!" - myślała kilkanaście minut temu.
- Trzymam kciuki - różowo-włosa uśmiechnęła się, dodając Yumi odwagi.
- Do zobaczenia! - opowiedziała Azjatka i wyszła z pokoju.

Ulrich czekał w parku, oparty o pień drzewa. On także po długim namyśle nie przebrał się w odświętne ubrania. Przez wrodzoną nieśmiałość trochę bał się spotkania z przyjaciółką, ale wiedział, że innej szansy nie będzie. Wyprawa do Iluzjonu była ryzykowna, mogli z niej nie wrócić, a on nie chciał porzucić niedokończonego wątku w połowie. Od ich obojga zależy, czy ta historia skończy się szczęśliwie.

Japonka wolnym, nieco zbyt wolnym, krokiem weszła do parku. Z każdą sekundą wzmagały się jej obawy. Wiedziała, że nie jest gotowa na wyznania. Ale czas naglił.
Gdy zobaczyła Ulricha, pomachała mu drżącą ręką. Chłopak natychmiast do niej podbiegł.
- Może usiądziemy? - zaproponował i wskazał głową na pobliską ławkę.
- Jasne...dobrze...ok - wydukała Yumi i spuściła wzrok.
Chłopak zacisnął pięści i zamrugał oczami. Odwagi, odwagi - powtarzał. Usiedli na ławce i przez chwilę trwali tak, w milczeniu, starannie omijając się wzrokiem. Było dość chłodno, jednak wiatr był ciepły. Oboje czuli jego rześkie tchnienie.
- Wiesz, Yumi...- zaczął Ulrich niepewnie, wpatrując się w drzewa przed sobą. - Ta nasza wyprawa...jesteś pewna, że...no, wiesz, to...potrzebne?
- No...tak! - odparła z wahaniem. - Tak, jestem pewna. Zresztą, już wszystko zaplanowane...
- No, nawet już nas podzielili - mruknął drwiąco.
- To był pomysł Strażniczek! - odparła Yumi, stając w obronie sióstr. - One wiedzą, co robią.
- Jesteś pewna? - zapytał Ulrich, patrząc przyjaciółce w oczy. Dziewczyna speszyła się.
- Nie - odparła po chwili.
Po chwili ciągnęła dalej.
- To ryzykowne - podjęła. - Ryzykowne, ale... czuję, że muszę to zrobić. Obiecałam matce - jej głos stał się lodowaty. - Nie po to odłączyłam się od rodziny, by teraz się poddać. Poza tym, Aelita... może wreszcie odnajdzie ojca... przecież pomagamy jej w tym od wielu miesięcy, w zasadzie od włączenia superkomputera. Bez niej byśmy się przecież nie poznali...- zaczerwieniła się.
- Zaraz, zaraz, mylisz się! - sprostował. - Ale zapewne to wszystko potoczyłoby się inaczej.
- I w tym momencie byłbyś pod wpływami Sissi? - zaśmiała się.
- Sissi?! Za kogo ty mnie masz?! Zawsze myślałbym tylko o tobie...
Zapadła niezręczna cisza.
- Wiesz... nie miałem tego...
- W zasadzie, ja też - przerwała przyjacielowi. Przez długą chwilę patrzyli sobie w oczy, wiedząc, że już nic ich nie zatrzymuje...

Na dziedzińcu szkoły Kadic wybuchł niezwykły harmider. Mieszkańcy internatu ganiali się w tę i we w tę, skacząc i pokrzykując. Co niektórzy obgadywali wszystkich wokół, inni cieszyli się piękną pogodą, biegając po licznych dróżkach leżącego na terenie szkoły parku.
Nieliczni widzieli całującą się parę na jednej z parkowych ławeczek i cieszyli się szczęściem zakochanych. Zwłaszcza, że od dawna przeczuwali, nagłego rozwoju ich przyjaźni. Uczniowie myśleli, że jedynym zmartwieniem przyjaciół będą nieustające plotki i nowiny w gazetce szkolnej. Nie mieli pojęcia, że ogromny  problem Ulricha i Yumi, oraz innych Wojowników, tkwi głęboko pod ziemią, czekając na odpowiedni moment, by się ujawnić. I, wierzcie, nie musi czekać długo...

~~~~~~~~~~~~~~
Ta daa XD Przemogłam się i coś tam napisałam. Po raz pierwszy! (aaale zaszalałam xD) A już niedługo podróż do Iluzjonu, i ogromne poświęcenie... ale o tym później.
Pozdrawiam!
Lavionia!

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Nieobecność

11.08 - 20.08 (kolonie) Jeśli znajdę trochę czasu, może uda mi się zacząć kolejny rozdział (nie obiecuję). Postaram się także sprawdzić część blogów, chociaż może mi się nie udać... Cóż, do zobaczenia za kilka dni!
Pozdrawiam, Lavionia

czwartek, 7 sierpnia 2014

#28 Krótka ekspedycja

- Wow, to NAPRAWDĘ jest Internet? Z Facebookiem, You Tube, i w ogóle? - nie dowierzała Gina "przyklejając" nos do wirtualnej szyby kapsuły.
- No...tak. Cyfrowe Morze to Internet, chociaż rzeczywiście trudno w to uwierzyć z tej perspektywy - odparł Jeremy. On także nie mógł się nadziwić krajobrazem, który widział. Tuż nad nimi rozpościerało się Odwrócone Miasto - skupisko niebieskich bloków i brył różnej wielkości. Wydawało się, że Cyfrowe Morze ciągnie się w nieskończoność, we wszystkie strony.  Gdzieniegdzie pojawiały się białe pliki danych, i znikały równie niespodziewanie. To było niesamowite.
Sara umościła się wygodniej, co było bardzo trudne, biorąc pod uwagę pozycję, w jakiej się znajdowała. W cyfrowej przestrzeni być może nie było jako takiej grawitacji, nie licząc siły przyciągania światów takich jak Cortex czy Lyoko, za to Wojownicy stali jakby przyklejeni do oparć swoich kapsuł, nawet, jeśli do góry nogami. Głowę Iluzjonistki zaprzątały myśli o spotkaniu z siostrami i podróżą do Iluzjonu. Jakże zazdrościła Yumi! Japonka jako pierwsza znalazła się w Niebieskiej i Zielonej Kuli i poznała obie Strażniczki.
- Jeremy, skoro ty siedzisz tutaj, to kto nam przekaże, gdy na mapie pojawią się potwory? - odezwał się Ulrich.
Okularnik wzruszył ramionami.
- Potwory, z którymi ostatnio walczyliście były mocne, ale nie pochodziły ze stajni naszego X.A.N.Y. Wysłał je chyba Zarząd... Bądźmy myśli, że nie zaprogramowali jeszcze mieszkańców cyfrówki.
- Oby...- westchnęła Yumi. Czarnowłosa również była podekscytowana wyprawą, ale wiedziała, że zostaną rozdzieleni i nie cieszyła się. Jeśli ma coś wyznać Ulrichowi musi zrobić to dzisiaj, najwyżej jutro.
- Poza tym, oświetlenie zmienia kolor, gdy pojawia się niebezpieczeństwo - kontynuował Jeremy. - Więc nie musimy się martwić...
- Em... zmienia kolor na czerwony? - zapytała Abigel z niepokojem i przyjrzała się otoczeniu. Coś się zmieniło. Już nie poruszali się w błękitnym morzu...
- To wykrakałeś - burknął Odd ze swojej kapsuły. - Aelita! Może pokażemy nowicjuszom, jak przyrządza się owoce morza?
- Jasne, Odd - odpowiedziała łagodnym tonem. Jeśli nawet była zdenerwowana, nie dawała tego po sobie poznać. Była niezwykle spokojna.
Nagle tuż przed nimi pojawiły się dwa kongery.
- Czekaj... Sara, przecież już "oswoiłaś" wszystkie stare potwory...- zdziwił się Ulrich.
- Pewnie tylko te na lądzie - westchnęła. - A przecież nie zmienię się w smoka, by je okiełznać.
Tymczasem Aelita odłączyła wszystkie pełne kapsuły i przezornie położyła dłonie w okolicy przycisków aktywujących rakiety Skida. Wojownicy Lyoko szybko przejęli kontrolę nad swoimi pojazdami i od razu przeszli do ofensywy.
Kongery były szybkie, ale bohaterowie mieli przewagę liczebną. Wojownicy, którzy mieli już styczność z kongerami, wyszli na front, a "nowicjusze" opanowywali podstawy korzystania z broni. Po chwili wrócili do Aelity, ale oświetlenie Morza nie zmieniło się.
- To będzie coś jeszcze? - zastanowił się Odd. - Bo chciałbym już wracać...
- Cicho, Odd! - zganił go Jeremy. - Mam wrażenie, że to dopiero początek...
Nagle usłyszeli głośny huk i przeraźliwy krzyk z oddali. Dziki wrzask z pewnością nie należał do człowieka, ale kapitan Skida wzdrygnęła się.
- Rozejrzyjcie się - poleciła. - Cokolwiek to było...
- Właśnie się zbliża! - krzyknęła Abigel ostrzegawczo. Rzeczywiście - potwór przypominający mieszankę wieloryba z rekinem z zatrważającą prędkością przybliżał się do Wojowników. Stwór zaatakował statek ogromną kulą energii, tarcze Skidbladnira straciły aż połowę swojej wytrzymałości.
- Chyba tego nie przeżyjemy...- jęknęła Gina.
Jednak Jeremy wpadł na pewien pomysł.
- Aelita, NA DÓŁ! - krzyknął na całe gardło.
- Ale Jeremy...
- NA DÓŁ, MÓWIĘ!!!
- Cicho, Jeremy - oburzyła się Japonka. - Aelita, posłuchaj go. Skieruj Skida w dół...
- Tylko uważaj na bryły - dokończył Ulrich.
Różowo-włosa posłuchała, ostrożnie manewrując między przeszkodami. Zdezorientowany potwór został daleko w górze. Po kilku minutach oświetlenie stało się jasnozielone, potem żółte. Gdzieś z dołu dochodziło jasne, oślepiające światło. Bohaterowie zbliżali się do jego źródła.
- Co to jest? - zdziwiła się Abigel, mrużąc oczy.
- Nie mam pojęcia...- odparła Yumi.
Tuż pod nimi rozpościerała się złota, lśniąca płaszczyzna. To od niej biło to oślepiające światło.
- To jak, wwiercamy się? - mruknął Ulrich. Aelita zeszła jeszcze niżej i wcisnęła odpowiedni przycisk. Nagle dolna część pojazdu zaczęła wirować, przyprawiając Wojowników o mdłości. Ostrze Skida wchodziło w podłoże jak w masło. Po kilku sekundach byli już dwadzieścia metrów pod ziemią.
- Aelita, wracamy - rozkazał nagle Einstein. Dziewczyna posłusznie wyłączyła wiertło i bez słowa skierowała pojazd w górę.
- Hej, ale tam jest ten potwór... - jęknął Odd słabym głosem.
- Wyminiemy go - ucięła różowo-włosa i włączyła napęd odrzutowy.
Po kilkunastu minutach wrócili na Ziemię.

~~~~
Naprawdę nie mam weny na tego bloga, a przynajmniej na najbliższe rozdziały. Może gdy dotrą do Iluzjonu, notki będą "lepszej jakości", bo, jak na razie, ciężko jest mi "ubrać w słowa" moje wyobrażenia o dalszej akcji. Ale nowy rozdział z pewnością pojawi się niedługo.
Pozdrawiam
Lavionia