środa, 31 grudnia 2014

#34 Metropolia

Im dłużej szli, tym bardziej wydawało im się, że pomylili drogę. Wokół, jak okiem sięgnąć, roztaczało się morze gładkiego metalu, który dudnił pod ich stopami, gdy ostrożnie stawiali kroki. Idąc, nie napotkali żadnej żywej duszy, czy choćby zaprogramowanego stworzenia. Tylko bezkresna stal i pomarańczowe niebo.
- Może przez przypadek skręciliśmy? - zasugerował Ulrich, zwracając się do Jeremiego. Wojownik-Robot pokręcił przecząco głową.
- Nie... idziemy w dobrym kierunku - westchnął.
- Coś te peryferia są nieco większe, niż nam się wydawało - burknął Odd, opadając na cztery łapy. Sara spojrzała na niego ze zdziwieniem. - Tak jest szybciej - wyjaśnił z szelmowskim uśmiechem.
- Aha - odparła Iluzjonistka, spuszczając wzrok. - Przypomnijmy sobie wszystko, czego dowiedzieliśmy się do tej pory - zaproponowała, wysuwając się do przodu i odwracając się tyłem do linii horyzontu. - Yumi?
Japonka odetchnęła głęboko i przygryzła wargi. Ulrich poklepał ją zachęcająco po plecach.
- Moja mama - zaczęła niepewnie. - Jest członkinią Zarządu, który zniewolił Iluzjonistów...
- Ludzi o nadnaturalnych zdolnościach, mieszkających w trzech kulach tworzących Iluzjon: Niebieskiej, Czerwonej i Srebrnej - dokończył za nią Niemiec.
- Niebieska Kula jest podobna do Kartaginy - ożywiła się Aelita. - Zielona to inaczej Wielka Puszcza, która przypomina naturalne krainy naszego świata. Srebrna jest więzieniem Iluzjonistów i nosi nazwę: Metropolia.
- Zarząd stworzył Echa - kontynuowała Abigel. - Są to Iluzjoniści, bądź osoby półkrwi, które zostały zaprogramowane tak, by ślepo wykonywać rozkazy. Dwie pierwsze prototypy to Strażniczki, jednak testy przeprowadzane na nich nie udały się. Kolejna mieszka w siedzibie Zarządu - wyliczała. - ...który niedawno ogłaszał, że trwają prace nad ostatecznym Echo. No i są to osoby płci pięknej.
Odd podniósł się z ziemi i, stojąc już na dwóch łapach, zabrał głos:
- Nasz kochany X.A.N.A podzielił się na kilkoro nieposkromionych Poskromionych...
- Z których dwa stoją po naszej stronie...- wtrąciła Sara.
- ... Trzeci porwał Williama, a potrzebujemy znaleźć jeszcze Czwartego, by mieć Klucze do Iluzjonu...
- I zniszczyć Iluzjonistów lub Zarząd - zakończyła Yumi, krzyżując ramiona na piersi. - Chociaż wydaje mi się, że jest jeszcze Piąty Poskromiony, na usługach naszych wrogów. - widząc ciekawe spojrzenia przyjaciół, kontynuowała: - To Ostatni zaatakował Strażniczkę Zielonej Kuli, gdy u niej byłam. No i jeszcze jeden fakt: Strażniczki, czyli nieudane prototypy, oszukują Zarząd, twierdząc, że są na jego usługach i strzegą obu Kul. Dowodzą naszą akcją.
- To wszystko - stwierdziła Abigel, rzucając Sarze szybkie spojrzenie. Iluzjonistka nagle przystanęła, wskazując ręką kształty na linii horyzontu. Otworzyła szeroko oczy.
Daleko, za półprzezroczystym obłokiem mgły, zobaczyli pierwsze budynki Metropolii.

Wkraczając w chmurę okalającą miasto, Wojownicy złapali się za ręce, by nie stracić się z oczu. Mgła wydawała się gęstsza, niż wtedy, gdy dostrzegli niewyraźne zabudowania. Nie widzieli niczego, co znajdowałoby się kilkanaście centymetrów od ich oczu. Co chwila nawoływali siebie nawzajem.
- Jesteście wszyscy? Już niedaleko! Chyba widzę jakieś budynki... Matko, jaka ta mgła gęsta...
Po kilku minutach wyszli z obłoku, wdychając z ulgą na widok labiryntu szarych budowli.
- No, to pierwszy etap podróży za nami. Wypatrujcie najwyższego wieżowca. Pewnie będzie znacznie górował nad innymi blokami - oznajmił Jeremy. - Czemu się tak na mnie gapicie?
- Ja nie mogę... Jak to się stało? - parsknął Ulrich, patrząc na swoje odbicie w wybitej szybie.
Wyglądali zupełnie inaczej.
Po pierwsze: bardziej niż w Lyoko przypominali swoje prawdziwe postaci. Mieli naturalne rysy twarzy i gdyby nie stroje, pewnie uznaliby, że znajdują się na Ziemi, w wyjątkowo obskurnej dzielnicy ich miasta.
Aelita miała na sobie granatową pelerynę, fioletową tunikę, brązowe rybaczki i długie niebieskie rękawiczki. Na obu policzkach widniały pionowe kreski, biegnące od oczu i sięgające niemal podbródka. Różowe włosy zakryte były wielkim kapturem. Uśmiechnęła się, widząc, że posiada wielkie białe skrzydła przytwierdzone do pleców.
Yumi ubrana była w ciemnoczerwone kimono, przewiązane złotym pasem. Z tyłu, na plecach, schowane były jej dwa wachlarze. Dziewczyna wyciągnęła je i postanowiła trzymać je w pogotowiu, na wypadek ataku. Po lewej stronie twarzy miała średniej wielkości różowawe znamię w kształcie serca.
Ulrich zachował swój strój samuraja, jednak ubranie zmieniło barwę na ciemnozieloną, On również posiadał złoty pas, a jego szable były schowane w dwóch skrzyżowanych pochwach na plecach*. Kasztanowe włosy miał przewiązane szmaragdową wstążką, której końce powiewały za nim niczym szal.
Strój Odda był fioletowy: przewiązana w pasie tunika i wygodne legginsy. Chłopak zachował swoje atrybuty: wielkie, kocie uszy, łapy i długi ogon. Westchnął cicho,
- No, nie! Znowu ten idiotyczny kostium? - jęknął.
Stalowe ubranie Jeremiego wyglądało jak zbroja: na pozór metalowe, nie utrudniało chłopakowi ruchów. Zamiast suszarek jego dłonie zmieniły się w mechaniczne ręce robota, oprócz tego od nadgarstków po łokcie, na jego kostiumie umieszczone były kolorowe diody i przyciski. Okularnik zauważył, że jeśli wciśnie odpowiedni guzik, jego kończyny przekształcą się w przydatne urządzenia.
- Jest dla mnie nadzieja. Jeremy, wybawiłeś mnie od bycia jedynym klaunem w naszej grupie! - roześmiał się Odd, stukając palcem w zbroję przyjaciela.
Abigel jako jedyna nie podziwiała swojego nowego przebrania. Było jej wszystko jedno. Raz, może dwa, rzuciła okiem na swój wizerunek w stłuczonym szkle, przyglądając się uważnie jasnobłękitnym oczom i granatowym kwiatku wpiętym w ciemnokasztanowe włosy. Miała na sobie czarny golf i zwyczajne dżinsy. Poruszyła kruczymi skrzydłami u jej pleców - były ogromne, ich rozpiętość wynosiła zapewne cztery metry.
Yumi pociągnęła Ulricha za rękę i we dwoje podeszli do smutnej przyjaciółki.
- Strażniczki znajdą Ginę, zobaczysz - uśmiechnęła się Japonka. Węgierka skinęła głową bez przekonania, a wtedy czarnowłosa odeszła, patrząc na nią zatroskanym wzrokiem.
- Ta... wierzę w to - szepnęła, wodząc wzrokiem za Niemcem i jego przyjaciółką. 
Byli tacy szczęśliwi... a jednak smutni, stwierdziła w myślach, uważnie im się przyglądając. Wiedzą, że któreś z nich może z tej wyprawy nie wrócić. I wierzą, że obojgu się uda. 
Abigel usiadła na środku zakurzonej jezdni, przerzucając całą uwagę na szare budynki. Niektóre z nich miały naprawdę wymyślne kształty, jakby żywcem wyciągnięte z rysunków przedszkolaków na temat: "Moje miasto za 100 lat". Jednak  nie zdziwiła się, widząc blok w kształcie serca,  zbudowany z jakiegoś piaskowca, podtrzymujący się na kilkudziesięciu palach.
- Skoro mogą dosłownie wszystko, dlaczego zważają na prawa fizyki? - pomyślała na głos.
- Hę? To, hm, zastanawiające - odparł Jeremy, stojący najbliżej. Wzruszył ramionami. - Może po prostu tak lubią? Przecież kiedyś mieli kontakty z Ziemią, wiedzą, jak tam jest.
- Nie wydaje mi się - Abigel zmrużyła powieki. Okularnik jednak dołączył już do Sary i goniącego ją po jezdni Odda, biegnącego na czterech łapach.
- Oberwiesz za słodkiego kiciusia! - krzyczał Della Robbia.
Abigel uśmiechnęła się pod nosem.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Heloł :)

Z racji, że Nowy Rok zbliża się naprawdę Wielkimi krokami,Na 2015 życzę Wam, Drodzy LyokoFani:samych siódemek w szkołach,łatwego dostępu do opuszczonej fabryki,powodzenia z Superkomputerem ;),dostania się do Kadic (uczcie się francuskiego! XD)spotkania z Aelitą i resztą paczki,spełnienia najskrytszych marzeń.Niech X.A.N.A. ma się na baczności!Do zobaczenia w Lyoko!

White Raven ~ Lavionia

sobota, 27 grudnia 2014

#33 W paszczy lwa

Istnieją rzeczy, które noszą w sobie okruchy Wszechświatów.

Można sobie wmawiać, że istnieje droga do Kraju Oszustów - bo czym innym jest Iluzjon?
Można też zaryzykować i urzeczywistnić to, czego inni się obawiają. Bo rzeczywiście, jedyna prawdziwa droga do Iluzjonu rzeczywiście istnieje - ale nie tutaj.

Młoda Węgierka, znajdująca się właśnie w wewnętrznym Wszechświecie, gdzieś we wnętrzu wielkiego wirtualnego potwora, zdawała się dobrze o tym wiedzieć, umykając przed przyjaciółmi. W rzeczywistości nawet o tym nie pomyślała.
"To się wkopałam" - przemknęło jej przez myśl, gdy przemierzała wody bliźniaczego Cyfrowego Morza. "Szkoda, że nie mam dodatkowego kanistra z wirtualnym paliwem" - dodała, patrząc na wskaźnik energii. Miała nadzieję, że nie przyjdzie jej zginąć w tym dziwnym świecie, gdzie wszystko było tak nierzeczywiste i zakłamane. "Cholera" - zaklęła nagle w myślach, prawie przyciskając nos do przedniej szyby. "Po trzykroć... cholera...".
Gdzieś na horyzoncie ujrzała małą smugę, która wyraźnie zbliżała się do niej z niesamowitą prędkością. "Nie mówcie, że to William!". Nieznajoma kapsuła różniła się jednak od tych używanych przez X.A.N.Ę - po pierwsze, była niezwykle różowa. Po drugie... Gina zmrużyła oczy z niedowierzaniem.
W pojeździe znajdowała się Strażniczka.

Kobieta zbliżyła swoją machinę do kapsuły Giny, wyciągając ku niej metalowe macki, które owinęły się wokół pojazdu. Dziewczyna uniosła się w fotelu, by ujrzeć cokolwiek zza grubego, stalowego węża zasłaniającego jej przednią szybę. Coś we wnętrzu kabiny zatrzeszczało i z głośnika odezwał się radosny głos.
- No, kochaniutka, widzę, że się, delikatnie mówiąc, zagubiłaś? - zaszczebiotała Strażniczka do mikrofonu. - Nie martw się, złotko, już cię doprowadzam do Zielonej Kuli. Poczekasz sobie na przyjaciół. Tam byłaś przydzielona, prawda?
- No... - Gina zawahała się. - Tak, proszę pani.
- Mów mi Arkadia - kobieta roześmiała się. - Całe szczęście, że byłam w pobliżu. Widzisz? Co za zbieg okoliczności. My, Iluzjoniści, zawsze...
- Przepraszam, może się mylę, ale wydaje mi się, że pani...
- Zmieniamy imiona, droga...
- Jestem Gina.
- Droga Gino. Jak już wspomniałam, my, Iluzjoniści, jesteśmy pod ciągłym ostrzałem...
"Ona chyba nie gadała tak, gdy Yumi u niej była" - pomyślała Gina, wygodniej rozsiadając się w kapsule. Starała się nie zwracać uwagi na szczebiot Arkadii, rozmyślając nad reakcją przyjaciół na jej nieobecność. "Pewnie się zamartwiają". Miała nadzieję, że szybko powróci do swojego oddziału, by powiedzieć im o drugim, wygodniejszym przejściu do Iluzjonu. Ukołysana miarowym dudnieniem silnika Iluzjonistki, zapadła w wirtualny półsen.
- Droga Gino, kochaniutka, zadałam ci pytanie! - głos kobiety wyrwał ją z letargu.
- Przepraszam - dziewczyna potarła powieki. - Nie dosłyszałam.
- Pewnie jesteś zmęczona po podróży... - powiedziała Iluzjonistka ze zrozumieniem. - Już dobrze, zbliżamy się do naszej Kuli. Pytałam cię, czy nie widziałaś czegoś... niezwykłego po drodze. Wiesz, przeciwnicy zapewne zechcą nas zaatakować, gdy będziemy niemal pewne, że nic nam nie grozi.
- Ach... no, w sumie, było coś... dziwnego - przyznała Gina z wahaniem. "Dostałam się tu przez paszczę wielkiego stwora", chciała powiedzieć, jednak coś ją powstrzymało. - Nie mam pojęcia, jak się tu znalazłam. Jeremy mówił nam, że Iluzjon jest pod Cyfrowym Morzem, a przecież jesteśmy już niedaleko Zielonej Kuli. To naprawdę dziwne.
- Nie mam pojęcia, jak tu trafiłaś - wyznała Arkadia pogodnie. - Ale dobrze, że jesteś. Nie wiem, co byśmy zrobili, gdybyś zagubiła się w Internecie.
Gina jednak już jej nie słuchała, wpatrzona w trzy wielkie, metalowe kule, przypominające Lyoko. "Niebieska, Zielona i Srebrna, zgadza się" - przemknęło jej przez myśl. "I pomyśleć, że szukałam ich tyle czasu, a teraz...".
- Hej, gdzie lecimy? - zapytała, gdy kapsuła nagle skręciła i popłynęła w kierunku metalowej budowli. - Zielona Kula jest...
- Ach, muszę coś zobaczyć - mruknęła Strażniczka i dodała: - Zaraz wracamy do Puszczy. Daj mi kilka minutek!
W parę sekund rozwinęła niezłą prędkość, nadal zbliżając się do srebrnego świata.
- Niech pani skręca! - pisnęła Gina, ze strachem wyglądając przez szybę.
Zamiast wyhamować i skręcić przed gładką ścianą kuli, złączone kapsuły niczym dwa pociski poszybowały w jej stronę. Dziewczyna zacisnęła powieki i zakryła dłońmi wirtualną twarz. Błysnęło oślepiające światło, a gdy Gina zdobyła się na otwarcie oczu, ujrzała pod sobą na wpół zawalone, szare budynki, ciągnące się aż po horyzont.
- Metropolia, szczątki dawnej kultury i historii Iluzjonistów - oznajmiła Arkadia pozbawionym emocji głosem. Nastolatka zdziwiła się, widząc, że miasto wygląda, jakby zostało zbudowane na Ziemi, a nie w wirtualnym świecie. Było zaskakująco prawdziwe. - Teraz więzienie dla moich rodaków i siedziba knowań Zarządu. No i nasz ostatni przystanek.
Gina dopiero teraz spostrzegła, że z każdą chwilą tracą wysokość - szybowały teraz tuż nad dachami bloków, zbliżając się do solidnego, ogromnego budynku znajdującego się kilkaset metrów przed nimi.
Więzienie
Litery były wyblakłe, jednak dziewczyna bez trudu odczytała napis koloru zakrzepłej krwi. Dopiero teraz dostrzegła kraty w oknach budynków i zamarła z wrażenia. 
Rzeczywiście, całe to miasto było Więzieniem.
Kobieta wylądowała na dziedzińcu przed ogromnym budynkiem i wysiadła ze swojej kapsuły. Gina nie poruszyła się, sparaliżowana nagłym strachem. Widząc jej wahanie, Strażniczka przymknęła powieki i uniosła ramiona, podrywając oba pojazdy siłą woli i wznosząc je na wysokość szóstego  piętra. Gdy zacisnęła pięści, okna kapsuły Giny pękły, jakby pod naporem ogromnej,  niewidzialnej ręki, ściany pojazdu wygięły się, prawie miażdżąc znajdującą się w środku nastolatkę. Szybkim ruchem ręki kobieta rozerwała kapsułę na dwie połowy. Gina zaczęła spadać, zduszając pisk i nagle poczuła, że zatrzymuje się w powietrzu. Strażniczka wykorzystała telekinezę, by wywabić ją na zewnątrz i zawiesiła ją w pustce na wysokości pięciu metrów.
- Teraz roztrzaskałaś się o ziemię - powiedziała kobieta. - A ja idę zameldować Zarządowi, że tu jesteś.
Zagwizdała cicho, a zza zakrętów wyskoczyło łącznie kilkunastu umundurowanych Iluzjonistów i ustawiło się wokół wiszącej w powietrzu wstrząśniętej dziewczyny. Wtedy Strażniczka wykonała nieznaczny ruch ręką, a Węgierka upadła w ramiona jednego z żołnierzy. Mimochodem spostrzegła, że jego oczy są wielkie i fiołkowe, ale puste, niczym u marionetki. Zadrżała.
- Upadłaś i roztrzaskałaś się o ziemię, pamiętaj - Ginie wydawało się, że Arkadia bredzi od rzeczy.

W trakcie marszu dziewczyna odwróciła się kilka razy, ciągnięta przez Iluzjonistów. Spostrzegła mroczną postać, rozmawiającą ze Strażniczką. "To moja wyobraźnia" - potrząsnęła głową, próbując pozbyć się wizerunku sylwetki Williama, stojącego kilkanaście metrów od niej.

~~~~~
Powrót - niezbyt widowiskowy, ale zawsze powrót. Zmieniłam nazwę użytkownika, ale fabuła pozostanie bez zmian.
No, dobra, inaczej:
Zaktualizuję zakładkę z rozdziałami: ten rozdział rozpoczął nową serię, wydarzenia będą rozgrywały się w trzech kulach, siedzibie Zarządu i w Kadic. Lyoko też pojawi się parę razy, nie martwcie się xD
Do zobaczenia, mam nadzieję, że jeszcze mnie pamiętacie ;)
~~WhiteRaven, czyli Lavionia

sobota, 11 października 2014

#32 Srebrna Kula

Odd, Ulrich, Jeremy, Aelita, Yumi, Sara i Abigel stanęli na metalowej powierzchni. Wokół nich, jak okiem sięgnąć, roztaczało się srebrne, połyskujące morze.
- Jeremy... to chyba nie tutaj - szepnęła Aelita, podchodząc do przyjaciela.  Blondyn pokręcił głową.
- To tutaj. Patrz!
Z oddali zbliżały się do nich dwie skulone sylwetki. Aelita dostrzegła ich piękne suknie, teraz pokryte czymś w rodzaju błyszczącego kurzu. Jedna z postaci była ubrana na różowo, druga na niebiesko.  W prawych rękach dzierżyły małe, złote berła.
- To Strażniczki - poinformowała ich Yumi, wysuwając się do przodu. Iluzjonistki biegły niewyobrażalnie szybko. Już po chwili przed wojownikami stały dwie połyskujące postacie.  Zielonookiej wydawały się niezbyt realne. Japonka zmarszczyła brwi.
- Dzień... dobry! - zawahała się.  - To moi przyjaciele. Przybyliśmy, by wam pomóc, tak jak obiecaliśmy.
Niebieska zlustrowała ich spojrzeniem.
- Brakuje jednej - stwierdziła.
Abigel niespokojnie rozejrzała się i wbiła wzrok w towarzyszy.
- Gina... nie przedostała się!
Odd pokręcił głową.
- Pewnie zajął się nią ten potwór - mruknął ponuro. Abigel pisnęła i usiadła na ziemi. Sara pokręciła głową i karcąco spojrzała na blondyna, który tylko wzruszył ramionami. Usiadła obok przyjaciółki i objęła ją.
- Spokojnie, nic jej nie będzie. Po powrocie wymyślimy, jak ją przywrócić.  Teraz  mamy zadanie do wykonania.
Dziewczyna skinęła głową, ale nie wstała. Strażniczka kontynuowała:
- Waszym zadaniem będzie znalezienie kluczy w obydwu Kulach. Mają kształt oka XANY i znajdują się w najmniej dostępnych miejscach na mapie. Prowadzi do nich najeżona pułapkami droga, ale ufam, że sobie poradzicie. Otrzymacie od nas komunikatory oraz mapy,  po jednej na grupę.
- Mam pytanie! - przerwał jej Odd. - Po co to robimy? Nie fajniej byłoby rozwalić superkompa, jak za dawnych czasów?
- Nie! - wykrzyknęła Różowa. - Żartujesz sobie....?! Zniszczysz i nas, i Metropolię, i... - ugryzła się w język. - Nie, musicie znaleźć klucz. Dzięki niemu zerwiecie połączenie między Iluzjonem, a superkomputerami.
- Iluzjon nie zniknie? - zdziwiła się Aelita.
- Nie - wyjaśniła kobieta. - Iluzjoniści podtrzymają trzy Kule w Cyfrowym Morzu. Tutaj wybudują nowy komputer kwantowy.
Jeremy pokiwał głową w zamyśleniu. Trochę go to przerażało. Zwrócił się do Iluzjonistek.
- Gdzie właściwie jesteśmy?
Niebieska Strażniczka pospieszyła z wyjaśnieniem:
- Na peryferiach Srebrnej Kuli. Musiałyśmy was sprowadzić tutaj, bo w Metropolii szybko by nas złapano. Reszta załogi czeka pod najwyższym budynkiem w mieście. Traficie sami, my nie możemy  wchodzić na teren więzienia Iluzjonistów - posmutniała. - Tam też podzielicie się według wcześniejszych ustaleń. No, to do roboty. Yumi? - znacząco spojrzała na Japonkę, która do tej pory stała ze skrzyżowanymi ramionami. - Coś się stało? Mamy wieści od twojej mamy... państwo Ishiyama są w dobrej komitywie z szefem Zarządu. Mają okrutne plany co do Iluzjonu. Musimy działać szybko.
Czarnowłosa przygryzła wargę i obróciła się tyłem do Iluzjonistek. Moja mama? Niemożliwe, przecież jestem jej córką... Chyba nie chce mnie zabić?
Ulrich objął ją ramieniem.
- Będzie dobrze, Strażniczki dobrze to zorganizowały, zobaczysz, niedługo się spotkamy... - szepnął, uważając na czujne uszy Iluzjonistek.
Nie wierzę Iluzjonistkom - pomyślała Yumi, dziwiąc się swoim nowym uczuciom. Skoro nie ufała swoim przewodniczkom, jak poradzi sobie w tej pokręconej przygodzie? Dziewczyna przytuliła się do przyjaciela.
- Wiesz, niezbyt wierzę w powodzenie tej misji - wyznała.
Szatyn pokręcił głową w zamyśleniu.
- Będzie dobrze - powiedział, ale jego głos nie brzmiał zbyt wiarygodnie. Yumi odsunęła się od niego i spojrzała na przyjaciół. Wszyscy, co do jednego, patrzyli w ich stronę. 
Kurczę, zapomniałam im powiedzieć.
Odd uśmiechnął się łobuzersko i wybuchnął śmiechem.
- Ulumi! - wykrztusił. Spojrzeliśmy na niego zaniepokojeni.  - Nie kapujecie? Ulrich - Yumi. Ulumi!
Ulrich uśmiechnął się z zażenowaniem.
- Idiota - mruknęła Japonka i zmarszczyła brwi. Poczuła, jak oblewa się rumieńcem i wbiła wzrok w szarą ziemię, pozwalając krótkim włosom opaść na twarz.
Wyraźnie znudzone Strażniczki niecierpliwie przywołały ich machnięciem ręki.
- Więc jak, decydujecie się? Równie dobrze możecie tu zostać i poczekać na Zarząd...
Aelita jako pierwsza wyciągnęła dłoń przed siebie i znacząco spojrzała na przyjaciół.
- Wchodzę w to - powiedziała cicho. Odd położył wielką łapę na jej palcach.
- Miau! - roześmiał się.
Jeremy przyłączył się, używając suszarko-podobnej dłoni. Abigel bez wahania przyłączyła się do trojga Wojowników, a Sara ochoczo poszła w jej ślady. Po raz kolejny wzrok gimnazjalistów spoczął da Ulrichu i Yumi. Przyjaciele spojrzeli sobie w oczy. Niemiec wziął młodą Ishiyamę za rękę i położył ich dłonie na czubku piramidy.
- Idziemy - mruknęła Japonka ponuro. Strażniczka uśmiechnęła się.
- A zatem w drogę, młodzieży. Czeka was długi marsz do Metropolii. Idźcie przed siebie i nie zmieniajcie kierunku. Do zobaczenia w Kulach!
Po czym obie postaci rozsypały się  w drobny mak.
- Wiedziałam, że to hologramy - oznajmiła przyjaciołom różowo-włosa. 
Wojownicy Lyoko zgodnie wyruszyli przed siebie, zostawiając za sobą niknący w oddali kształt statku. 

~~~~~~~~~
Ta daam ;)
Przedstawiam Wam 32 rozdział i po raz kolejny przepraszam Was za jego jakość :( Muszę ćwiczyć pisanie, a ten blog to chyba najbardziej odpowiedni sposób xD
Mam wątpliwości co do fabuły - owszem, mam już pomysł na zakończenie, ale... dotychczas notki pisałam spontanicznie, bez planu. Może gdy zaplanuję "co będzie dalej", łatwiej będzie mi podejść do kolejnego rozdziału.
Do zobaczeenia ;)

PS Dziękuję Wam za odnalezienie błędu ;)

sobota, 27 września 2014

#31 W porcie Iluzjonu

- Czy wśród nas jest JEDNAK ktoś, kto nie chce płynąć?
- Aelita, naprawdę, nie ma się czym martwić.
- Ja się martwię? Pytam się tylko...
- Tak, słyszeliśmy. I chcemy płynąć.
- A jeśli...
- AELITA, ODPALAJ!
Różowo-włosą targały mieszane uczucia. Z jednej strony - dobrze, kolejna szansa spotkania z ojcem, ale z drugiej... ciążyło na nich ogromne ryzyko. Być może nigdy z tej wyprawy nie wrócą. Aelicie wydawało się, że żyje już setki, jak nie tysiące lat, a jednak nie chciała rozstawać się z Ziemią. Wirtualny świat przez jedenaście lat był jej więzieniem, wystarczy.

Perspektywa Giny:

Coś tu śmierdzi. Właśnie płyniemy ogromnym statkiem po Cyfrowym Morzu, a cel naszej podróży jest jednocześnie blisko, jak i daleko, w dodatku nigdy nikt się tam nie zapuszczał. Być może Skid nie zniesie przeprawy przez świecące dno Morza? Nawet, jeśli uda nam się dotrzeć do Iluzjonu, czeka tam na nas banda psycholi, stwórców Sztucznej Inteligencji, która chce przejąc władzę nad światem, oraz Iluzjoniści, których bądź co bądź nie znamy. Jeśli dodam, że wszystko wiemy od zadziwiająco wysokiej Azjatki, ubierającej się na czarno, zakochanej na zabój w młodszym o rok chłopaku... Dobra, to ostatnie nie jest jakoś niezwykłe, ale matka Yumi jest częścią Zarządu, który chce nas wybić jak jakieś muchy. Kto wie, czy jej córka nie stoi po stronie Zarządu? A Sara? Iluzjonistka bez specjalnych zdolności, żyjąca - ho, ho, i jeszcze trochę, tylko tego nie pamięta, w końcu podmieniono jej wspomnienia i zmieniono wygląd...
Ej, czy tylko ja się tym przejmuję?! Dobra, ten różowawy cukiereczek też jest spięty, w końcu musi poprowadzić naszą załogę. Jeremy też obgryzałby paznokcie, gdyby tylko mógł, Odd już w Kartaginie wyglądał nowych przygód, Ulrich i Yumi wcale się tym nie przejmują, a moja siostra... cóż, po niej nie można spodziewać się niczego, co wykracza poza normę, ale, jak na nią, jest nieźle podekscytowana. I trochę się boi. O siebie, czy o Williama? Pytanie!
A ja? Dlaczego się martwię, czego się obawiam? Już wiele, wiele lat dążę do poznania prawdy. Przyszła pora, by to zakończyć, moja misja dobiega końca, już niedługo wreszcie będę mogła wypocząć...

Perspektywa Aelity:

Coraz mniej mi się to podoba...

Narracja trzecioosobowa:

Sara od jakiegoś czasu miała dziwną świadomość, że wszystko, co dzieje się wokół niej, jej samej wcale, a wcale nie dotyczy. Dobrze, popłynie do Iluzjonu, spotka Iluzjonistki, sama przecież jest jedną z nich, tylko straciła pamięć. Nie wierzyła, by cokolwiek mogło się nie udać. Pójdzie im gładko, jak po maśle - kołatało się w jej głowie. Tym razem żaden głos nie przeszkodził jej w optymistycznym rozmyślaniu.

Perspektywa Aelity:

- Dobrze więc - odetchnęłam głęboko. - Załoga, przygotować się do drogi!
Osłony aktywne.
Silnik działa.
Nawigator również.
Komunikatory - w porządku. Łączność z wszystkimi kapsułami działa, jak należy.
Rakiety gotowe do wystrzału. 
"Oby nie było potrzeby ich marnować"- pomyślałam i wpisałam współrzędne Iluzjonu. Wystarczyło jedno pociągnięcie dźwignią, by Skidbladnir 2.0 wydostał się z portu.

Od jakiegoś czasu płynęliśmy otoczeni czerwonym światłem.
- Odd, sprawdzisz, co się dzieje - oznajmiłam chłodnym tonem, ukrywając przerażenie. - Rundka dookoła Skida wystarczy.
- A-ale... - zamilkł.
- Boisz się? - na holograficznej  twarzy Ulricha pojawił się drwiący uśmieszek.
-N-nie! Niby czego?! Wielkiej kupy, która nawet nie istnieje?! Jak ktokolwiek mógłby się...
Uff, więc nie tylko ja obawiam się tej wyprawy. Nowy panel sterowania statkiem umożliwiał mi dostęp do nowych funkcji, takich, jak podglądanie twarzy moich przyjaciół. Wszyscy, co do jednego, byli zestresowani, oczy wyglądały złocistej poświaty, czekali na moment, w którym przedostaną się pod Cyfrowe Morze.
- Odd, odłączam cię.
Uwolniłam kapsułę Odda i pokierowałam podglądem na pulpicie w jego stronę. Po chwili widziałam Cyfrowe Morze z jego perspektywy. Gdzieś w oddali majaczył ciemny kształt, z każdą sekundą zmniejszając odległość dzielącą go od statku.
- Aelita! - krzyknął Włoch.
- Tak, widzę... Odd, wracaj.
Ulrich skrzyżował ramiona na piersi.
- Aelita, ten stwór może położyć całą akcję. Nie lepiej będzie go gonić?
- Ale Ulrich...! - Jeremy aż zaniemówił.
- Nie widzisz, Einsteinie? Lepiej jest mieć szanse na powodzenie, niż dać się zabić, Odd, jak to było? Kupie, która nawet nie istnieje. Pomyśl tylko, nie uciekniemy przed nim. A nawet jeśli, tą drogą już nie wrócimy. MUSIMY go zniszczyć. Inaczej nie dotrzemy do Iluzjonu, Sara nie odnajdzie sióstr, a Aelita i Yumi stracą szanse na "naprawę" swych rodzin. Nie mówiąc już o X.A.N.I.E. i Iluzjonistach uwięzionych w Srebrnej Kuli...
Cały ten monolog wygłosił jednym tchem i na pewno mówiłby jeszcze dłużej, gdyby nie przerwał, aby nabrać oddechu. Bądź co bądź, Jeremy przez dłuższą chwilę się nie odzywał. Znałam to jego milczenie - w ciągu tych kilku lat, kiedy cały wolny czas spędzaliśmy  na walkach bądź przed ekranem monitora w pokoju Einsteina, wiele się o nim dowiedziałam. Znałam go jak nikt inny, nawet rodzice. Był czas, gdy mówił mi o wszystkim...
Jeremy był zakłopotany i jednocześnie zamyślony. Szukał najlepszego rozwiązania, rozważał wszelkie możliwości, a także zastanawiał się nad słowami Ulricha. Podświadomie wybraliśmy Einsteina na przywódcę i teraz on świadomie robił wszystko, by sprostać tej roli.
- To niebezpieczne - mruknął po długiej chwili. Przez szybę widziałam już dokładnie sylwetkę morskiego straszydła. - Niebezpieczne, ale to jedyne dobre wyjście - dodał po chwili. - waszym zdaniem. Aelita?
- Już odłączam - westchnęłam i uwolniłam kapsuły. Zostałam sama.

Narracja trzecioosobowa:

- Teraz się zabawimy - mruknął do siebie Ulrich, wysyłając pierwszy pocisk w kierunku potwora. Rakieta odbiła się od stwora z hukiem, przez krótką chwilę miejsce po uderzeniu falowało, ostatecznie z powrotem stapiając się w twardy pancerz. - Widzieliście?
- Aha! - odparł Jeremy w zamyśleniu. - Ulrich, to nie jest jego słaba strona. Spróbuj gdzie indziej.
- Jasne! - krzyknął i pokierował swoją kapsułą pod potwora, ponownie atakując.
Sara, Abigel i Yumi prowadziły ostrzał wspólnie. Podczas gdy Ulrich i Odd celowali w podbrzusze wieloryba, one skupiły się na przypominających skrzydła płetwach. Gina wystrzeliła rakietę "na ślepo", omal nie trafiając Yumi. Japonka ostro zahamowała, tworząc chmurę wirtualnych bąbelków, i pogroziła koleżance palcem.
- Jak chcesz się bawić, to znajdź sobie plac zabaw. To nie czas, ani miejsce na głupoty! - wykrzyknęła rozeźlona czarnowłosa, starając się wyrównać oddech i uspokoić nerwy.
- Przepraszam! - bąknęła Gina nieszczerze i uśmiechnęła się pod nosem. Niech ta Ishiyama wie, że z nią wcale a wcale nie ma żartów. Gdyby Japonka zechciała ich zdradzić... - Abigel, gdzie lecisz? - zmieniła temat.
Węgierka wyminęła je i popędziła w stronę pyska potwora, obdarzonego rzędem ostrych jak brzytwa zębów. Dziewczyna zatrzymała się tuż przed wielorybem i włączyła wsteczny bieg, by mu się dokładnie przyjrzeć.
Wielka czarna masa tworzyła niemal dokładny walec, zakończony rybim ogonem. Z boków stwora wyrastały matowe, granatowe płetwy przypominające trochę skrzydła nietoperza. Potwór wachlował nimi rytmicznie, utrzymując stałą prędkość i wysokość. Jego pysk przypominał potężny łeb wieloryba, tylko z wystającymi zębami. Nieco wyżej znajdowały się dwie wąskie szparki, częściowo zasłonięte workowatym fragmentem skóry.
- Oczy - rzekła Abigel zmienionym, poważnym głosem. - Stop!!! Przerwijcie ostrzał! Aelita, włącz światła!
- Ale... - różowo-włosa zawahała się.
- Zaufaj mi... - Abigel wyglądała na zdeterminowaną. Aelita pochyliła się nad panelem, na którym wyświetlił się obraz perspektywy starszej Węgierki.
- To może się udać... - szepnęła pani kapitan. Abigel gwałtowanie skręciła, pozostawiając potworowi wolną trasę do statku. Twór Zarządu nie załapał podstępu - nadal zbliżał się do Skida.
Wieloryb rozchylił szczęki, odsłaniając drugi rząd ostrych zębów. Aelita wstrzymała oddech - we wnętrzu potwora pojawiały się... pliki danych. Jakby wirtualny świat został zamknięty w gardle cyfrowego twora Zarządu X.A.N.Y. Dziewczyna nie miała wątpliwości - cokolwiek to jest, niebawem wciągnie ją i Skida do środka. Bez namysłu włączyła reflektory, które zalały przestrzeń przed statkiem ostrym światłem. Spod przymrużonych powiek kapitan patrzyła, jak potwór zawraca i znika za horyzontem. Gdy jego sylwetka zniknęła za ostatnimi słupami na widnokręgu - różowo-włosa wyłączyła światła i odetchnęła z ulgą.
- No, załoga! - rozkazała, zmuszając się na pogodny ton, nadal wstrząśnięta niecodziennym widokiem paszczy wieloryba. - Wracajcie. Energii musi starczyć, aż dotrzemy do Iluzjonu.

Niebawem otoczyło ich oślepiające, białe światło. Dno Cyfrowego Morza zdawało się nie mieć końca. Zarysy ostatnich brył zostały wysoko nad nimi, ledwo widoczne w tym blasku.
- Gotowi? - Aelita zaczerpnęła tchu.
- Gotowi! - odparli jednym tchem.
Dziewczyna powoli przybliżała statek do dna, aż natrafiła na opór.
- Na trzy! - mruknęła. - Raz, dwa...
- Aelita, stój!
Skidbladir ostro poszybował w górę.
- Tak, Odd?
- Ile będziemy się tam wwiercać?
- Nie wiem... - zawahała się. - Dno nie może być głębokie.
- Aha. Możesz zaczynać.

- Trzy!
Wiertło wysunęło się i rozpoczęło pracę. Kapsuły obracały się prędko, ale Wojownicy nie narzekali. Z całej załogi jedynie Aelita miała otwarte oczy.
Po chwili zostawili za sobą oślepiające światło. Schodzili coraz niżej, otaczała ich ciemność. Wokół panowała zupełna cisza, nie licząc miarowego szumu wiertła. Nagle Aelita poczuła niebywałą senność. Zwinęła się w kłębek na swoim fotelu kapitana, i, choć to nieprawdopodobne, natychmiast zasnęła.

Obudziło ją rytmiczne dudnienie, przypominające puls serca. Szum wzmógł się, wiertło z trudem przebijało się przez twarde podłoże. Różowo-włosa ze strachem spostrzegła sklepienie tuż nad Skidem. Statek miał tylko jedno wiertło - jeśli zawiedzie, zginą, pogrzebani żywcem na dnie Cyfrowego Morza.
Nagle usłyszała głośny trzask, a wiertło przestało się obracać.
- C-co się stało?! - wymamrotał Odd, który nagle wybudził się ze snu.
- My chyba nie... - Yumi zacisnęła pięści.
- Nie, nie! W porządku! - odparła Aelita. - Już jesteśmy.
Pod nimi roztaczały się bezkresne wody Cyfrowego Morza. Gdzieś w dole majaczyły prostopadłościenne, błękitne bryły, gdzieniegdzie na moment pojawiały się szyfry i pliki danych, jakby namalowane białą farbą na niebieskiej kartce.
- Wow... - szepnęła Abigel, nerwowo rozglądając się na boki. Skid wydostał się z wydrążonego otwory, który bezgłośnie zasklepił się za nim. Aelita wyrównała wysokość i z satysfakcją spojrzała na krajobraz, który roztaczał się przed nią.
Niedaleko od nich, jakby w próżni, zawieszone były trzy ogromne, chropowate kule. Skidbladnir skierował się do szarego olbrzyma.

~~~~~~~~~~~~~~~~
Naprawdę przepraszam za brak postów - trzeba się jakos ustatkować w nowym roku, no nie?
Teraz coś związanego z rozdziałem:
Moi drodzy, przepraszam za błędy. Tak, owszem - pisałam, "żeby coś dodać", ale rozdział czeka na "gruntowne przemeblowanie" (poprawkę) jakoś za kilka tygodni.
No i kwestia najważniejsza - kolejny post na tym, i na drugim blogu - za tydzień. Może za dwa (maksymalnie). Więc piątek-sobota-niedziela.
To chyba wszystko.
Pozdrawiam!
Lav ;)

czwartek, 28 sierpnia 2014

#30 Krótkie wtrącenie - Jeszcze Dalej

- Prototyp gotowy - oznajmił mężczyzna, zwracając się do dwóch Japończyków stojących obok niego. Znajdowali się w jednej z setek sal operacyjnych - laboratoriów, złożonych z kilku połączonych ze sobą klitek, dwóch - trzech potężnych komputerów i jednej holomapy.  Z odrapanych, bladych ścian farba złaziła płatami, zalegając na brudnej podłodze. Zewsząd dochodził szum komputerów i huk wentylacji - jedynego źródła świeżego, chodnego powietrza.
Mężczyzna z zawrotną szybkością poruszał palcami po zakurzonej klawiaturze, uporczywie wpatrując się w ekran, na którym migały wyskakujące okienka i zatwierdzone (bądź nie) kody i szyfry. Para w kitlach przyglądała się pracy naukowca. Kobieta opierała się dłonią o oparcie skórzanego fotela, a mdłe światło jarzeniówek nadawało jej twarzy upiorny wygląd. Pani Ishiyama ścięła włosy do ramion - by upodobnić się do córki? Jej oczy emanowały tęsknotą, chociaż kobieta ze wszystkich sił starała się dać kres swoim uczuciom. Obie dokonały wyboru i obie poniosą konsekwencje.
- Norbert, przypomnij mi - podjął ojciec Yumi. - do czego zdolny jest udany prototyp? Przez te kilka miesięcy wypadło mi z pamięci...
- Tak więc Echo 3.0 jest młodsza od swoich poprzedniczek. Ściągnęliśmy ją ze Srebrnej Kuli po wielu analizach i jestem pewny, że to właśnie jej potrzebujemy. Echo 3.0 łączy w sobie zdolności każdego Iluzjonisty, jednak jest posłuszna naszej woli - jej umysł wypłukany jest ze wszystkich ludzkich uczuć. Mamy nad nią całkowitą kontrolę - wyjaśnił mężczyzna ochrypłym tonem. - W dodatku obdarzona jest intuicją, potrafi podejmować trafne decyzje, oczywiście zależne od naszych instrukcji. Jej pierwszym celem - zwrócił się do matki Yumi. - będzie odszukanie pańskiej córki i jej przyjaciół i wyeliminowanie ich.
- Że co, proszę?! - wykrzyknęła Japonka, mocniej zaciskając palce na twardej skórze. - Chcesz powiedzieć, że Zarząd chce ich zabić?
- Tak, właśnie do tego zmierzamy - odparł mężczyzna spokojnie. - Musimy zniszczyć ich, zanim oni zniszczą nas. Proste.
- NIE ZGADZAM SIĘ! - wrzasnęła pani Ishiyama, odpychając naukowca, który nieporadnie wylądował na podłodze. Zdążyła wprowadzić do komputera kilka kodów, gdy poczuła, że czyjaś silna ręka łapie ją za ramię, a druga delikatnie unosi jej dłoń, by nie mogła pisać. Japończyk przyciągnął żonę do siebie i przytulił.
- Nie martw się. Yumi bywała już w gorszych sytuacjach - wymamrotał. - A jeszcze żyje, i popatrz, już niedługo tu będzie. Uspokój się.
Tymczasem naukowiec z powrotem wgramolił się na fotel i spojrzał podejrzliwie na małżeństwo zza grubych okularów.
- Żeby był to pierwszy i ostatni raz! - zagrzmiał, gdy matka Yumi wreszcie odsunęła się od męża i przetarła oczy rękawem kitla. - I nie myśl sobie, Ishiyama, że następnym razem znów ujdzie ci to na sucho. I ty, i ja, musimy wypełniać wolę Zarządu...bo przecież doskonale wiesz, co grozi za załamanie zasad, czyż nie?
- Wyeliminowanie, zniszczenie i upozorowanie zaginięcia. Wiem - wyszeptała.

Tymczasem  jeszcze niżej, w ogromnej sali laboratoryjnej, w pomieszczeniu z czterema kolumnami, kilkanaście osób prowadziło dokładne obliczenia. Dorośli stali w bezpiecznej odległości od Kolumn, pochylali się nad notesami; co chwila kilkanaście zgniecionych kartek lądowało na podłodze, tylko nieliczne strony w zeszytach były pokryte liczbami i symbolami. Z głośników dochodziły kolejne powiadomienia, męski głos spokojnie wydawał rozkazy.
Tuż przed Kolumnami, na chłodnej posadzce siedziała  dziewczynka, skuta łańcuchami. Żelazo boleśnie uciskało jej skórę, nie pozwalało spokojnie oddychać. Dziecko śledziło poczynania naukowców niezwykle błękitnymi oczami. Ich spojrzenie wwiercało się w każdego po kolei, wywołując ich dreszcze.
Gdzie jestem?! - pytała każdego z nich Iluzjonistka - Kim jesteście? Gdzie jest Metropolia? Co ze mną robicie? Mamo!
Ale nikt jej nie odpowiedział.
Czasem tylko rzucali jej ukradkowe spojrzenia i zachwycali się urodą małej. Iluzjoniści byli piękni - ich skóra była doskonale gładka, jeśli tak sobie zażyczyli, każda część ich ciała była idealna. Dziewczynka miała jasnobrązowe, kręcone włosy i jasną cerę. Wyglądała na najwyżej sześć - siedem lat, ale jej w jej oczach kryła się inteligencja, stuletnie doświadczenie.
Naukowcy skrycie żałowali dziecka, które miało stać się wkrótce bezmyślną marionetką. Nikt w Srebrnej Kuli nie zdawał sobie sprawy z ogromnego postępu Zarządu X.A.N.Y., jedynie szpiedzy, wiodący na pozór zwyczajne życie w mieście - więzieniu zwanym Metropolią.

Na salę wkroczyli ostatni świadkowie zdarzenia. Para Japończyków i grubawy, osiwiały mężczyzna otwarcie przyglądali się przestraszonej Iluzjonistce. Tuż za nimi z hukiem zamknęły się wrota - jedyne wejście i jedyna droga ucieczki.
- Echo 2.5 oraz Istota K.I. numer...zgrzyt, podejść do Prototypu.
Matka Yumi z niemal niewidocznymi cieniami pod oczami i sztywna, smukła kobieta ze sztucznym uśmiechem podeszły do dziecka i płynnym ruchem przyłożyły do czoła dziewczynki swoje nadgarstki. Bransoletki - srebrna Echo i fioletowa pani Ishiyama - zalśniły intensywnym blaskiem. Powieki dziewczynki zatrzepotały, a jej piękną twarz wykrzywił grymas bólu. Chwilę potem Iluzjonistka bezwładnie opadła na posadzkę.
Jestem Kim Strof - powtarzała uparcie dziewczynka przed obezwładnieniem. - Jestem Iluzjonistką uwięzioną w Metropolii. Mam 127 lat, 4 miesiące i 8 dni. Moja matka miała na imię Lara. Osiemnaście lat temu zginęła z ręki Zarządu. Żyję w Srebrnej Kuli... Jestem Kim Strof...
Kobiety wróciły na swoje miejsca, zostawiając dziewczynkę na podłodze. Pani Ishiyama wymieniła z mężem zmartwione spojrzenia, Echo uśmiechnęła się z chłodną satysfakcją. Wtem Złota Kolumna otworzyła się z sykiem, dziewczynkę otoczyło delikatne światło. Bezwładne ciało oderwało się od ziemi i poszybowało wprost do wnętrza Kolumny, wypełnionego mgielnymi obłokami. Jakaś niewidzialna siła postawiła dziewczynkę w pionie. Wrota Kolumny zamknęły się z hukiem.

Jeszcze dalej, setki komputerów wznowiło pracę, wypełniając wnętrze sali głośnym, zgodnym szumem. Setki ekranów ukazały to samo okno, z tą samą postacią. Po kilku minutach mozolne obliczenia dobiegły końca. Na monitorach ukazało się zielone kółeczko.
Setki zwykłych  maszyn wypłukały Kim Strof ze wszelkich uczuć.

Złota Kolumna otworzyła się, biała jak mleko mgła wypełniła całe pomieszczenie. Naukowcy odkaszlnęli i stanęli w bezruchu. Wszystkie kolumny zalśniły blaskiem; tak więc wszystkich zgromadzonych otoczyło srebrne, czerwone, złote i lapisowe światło, rozproszone przez mgłę.
Gdy wszystko wokół znów stało się widoczne, dorośli drgnęli z podekscytowania. Tuż przed nimi - poza polem rażenia Kolumn - stała na baczność niebieskooka dziewczynka. Jej spojrzenie już nie emanowało inteligencją - było puste, o jakby zawężonych horyzontach. Iluzjonistka widziała zarówno wszystkich, jak i nikogo. Na jej nadgarstku połyskiwała złota bransoletka.
W umyśle dziewczynki rozpoczęła się powolna destrukcja wszystkich osobistych wspomnień. Obraz jej matki - podobnej do córki jak dwie krople wody - zastąpiła blada plama. Kryzys Metropolii, walące się szare budynki, ukrywane przez lata moce Iluzjonistów - to wszystko zgodnie złączyło się w jeden, tłumaczący zarówno wszystko, jak i nic - symbol. Oko X.A.N.Y. zakodowało się w umyśle dawnej Kim Strof, tak jak nienawiść do własnego narodu.
Echo 3.0 była gotowa na przyjęcie pierwszych rozkazów.

~~~~~~~~~~~~~
SPOJLER - Echo NAPRAWDĘ będzie chciała zabić głównych bohaterów. I nie tylko ona.  A matka Yumi nie będzie miała większego wpływu na akcję, jak na razie! A najmniej udany poprzednik Echo stanie przed trudnym wyborem... koniec spojlerów XD

OFICJALNIE NIE BIORĘ UDZIAŁU W LIEBSTER AWARD (A PRZYNAJMNIEJ NIE TERAZ).

Pozdrawiam!
Lavioniaa ;P

środa, 20 sierpnia 2014

#29 Wyznania

- Dasz radę, Yumi - szepnęła Aelita z drugiego łóżka. - Pogadacie sobie szczerze, i tyle. Nie ma się czego bać...
Japonka od paru dobrych minut siedziała na swoim posłaniu i przygotowywała się do wyjścia. Oczywiście, nie musiała się pakować, czy zabierać jakieś rzeczy - o, nie! Tylko z każdą minutą z jej psychiką było coraz gorzej. Wprawdzie to Ulrich wykazał inicjatywę ("Musimy pogadać" - rzucił przy wyjściu z fabryki), ale dziewczyna nie wiedziała, co myśleć.
Chociaż ona także chciała z nim porozmawiać.
Japonka kątem oka zerknęła na zegarek. Najwyższy czas! Powoli wstała z łóżka i przejrzała się w lustrze. Czarny doskonale pasował do czarnego, nie musiała się nawet wysilać, by znaleźć odpowiedni strój. Wzięła to, co zawsze. "Przecież to nie randka!" - myślała kilkanaście minut temu.
- Trzymam kciuki - różowo-włosa uśmiechnęła się, dodając Yumi odwagi.
- Do zobaczenia! - opowiedziała Azjatka i wyszła z pokoju.

Ulrich czekał w parku, oparty o pień drzewa. On także po długim namyśle nie przebrał się w odświętne ubrania. Przez wrodzoną nieśmiałość trochę bał się spotkania z przyjaciółką, ale wiedział, że innej szansy nie będzie. Wyprawa do Iluzjonu była ryzykowna, mogli z niej nie wrócić, a on nie chciał porzucić niedokończonego wątku w połowie. Od ich obojga zależy, czy ta historia skończy się szczęśliwie.

Japonka wolnym, nieco zbyt wolnym, krokiem weszła do parku. Z każdą sekundą wzmagały się jej obawy. Wiedziała, że nie jest gotowa na wyznania. Ale czas naglił.
Gdy zobaczyła Ulricha, pomachała mu drżącą ręką. Chłopak natychmiast do niej podbiegł.
- Może usiądziemy? - zaproponował i wskazał głową na pobliską ławkę.
- Jasne...dobrze...ok - wydukała Yumi i spuściła wzrok.
Chłopak zacisnął pięści i zamrugał oczami. Odwagi, odwagi - powtarzał. Usiedli na ławce i przez chwilę trwali tak, w milczeniu, starannie omijając się wzrokiem. Było dość chłodno, jednak wiatr był ciepły. Oboje czuli jego rześkie tchnienie.
- Wiesz, Yumi...- zaczął Ulrich niepewnie, wpatrując się w drzewa przed sobą. - Ta nasza wyprawa...jesteś pewna, że...no, wiesz, to...potrzebne?
- No...tak! - odparła z wahaniem. - Tak, jestem pewna. Zresztą, już wszystko zaplanowane...
- No, nawet już nas podzielili - mruknął drwiąco.
- To był pomysł Strażniczek! - odparła Yumi, stając w obronie sióstr. - One wiedzą, co robią.
- Jesteś pewna? - zapytał Ulrich, patrząc przyjaciółce w oczy. Dziewczyna speszyła się.
- Nie - odparła po chwili.
Po chwili ciągnęła dalej.
- To ryzykowne - podjęła. - Ryzykowne, ale... czuję, że muszę to zrobić. Obiecałam matce - jej głos stał się lodowaty. - Nie po to odłączyłam się od rodziny, by teraz się poddać. Poza tym, Aelita... może wreszcie odnajdzie ojca... przecież pomagamy jej w tym od wielu miesięcy, w zasadzie od włączenia superkomputera. Bez niej byśmy się przecież nie poznali...- zaczerwieniła się.
- Zaraz, zaraz, mylisz się! - sprostował. - Ale zapewne to wszystko potoczyłoby się inaczej.
- I w tym momencie byłbyś pod wpływami Sissi? - zaśmiała się.
- Sissi?! Za kogo ty mnie masz?! Zawsze myślałbym tylko o tobie...
Zapadła niezręczna cisza.
- Wiesz... nie miałem tego...
- W zasadzie, ja też - przerwała przyjacielowi. Przez długą chwilę patrzyli sobie w oczy, wiedząc, że już nic ich nie zatrzymuje...

Na dziedzińcu szkoły Kadic wybuchł niezwykły harmider. Mieszkańcy internatu ganiali się w tę i we w tę, skacząc i pokrzykując. Co niektórzy obgadywali wszystkich wokół, inni cieszyli się piękną pogodą, biegając po licznych dróżkach leżącego na terenie szkoły parku.
Nieliczni widzieli całującą się parę na jednej z parkowych ławeczek i cieszyli się szczęściem zakochanych. Zwłaszcza, że od dawna przeczuwali, nagłego rozwoju ich przyjaźni. Uczniowie myśleli, że jedynym zmartwieniem przyjaciół będą nieustające plotki i nowiny w gazetce szkolnej. Nie mieli pojęcia, że ogromny  problem Ulricha i Yumi, oraz innych Wojowników, tkwi głęboko pod ziemią, czekając na odpowiedni moment, by się ujawnić. I, wierzcie, nie musi czekać długo...

~~~~~~~~~~~~~~
Ta daa XD Przemogłam się i coś tam napisałam. Po raz pierwszy! (aaale zaszalałam xD) A już niedługo podróż do Iluzjonu, i ogromne poświęcenie... ale o tym później.
Pozdrawiam!
Lavionia!

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Nieobecność

11.08 - 20.08 (kolonie) Jeśli znajdę trochę czasu, może uda mi się zacząć kolejny rozdział (nie obiecuję). Postaram się także sprawdzić część blogów, chociaż może mi się nie udać... Cóż, do zobaczenia za kilka dni!
Pozdrawiam, Lavionia

czwartek, 7 sierpnia 2014

#28 Krótka ekspedycja

- Wow, to NAPRAWDĘ jest Internet? Z Facebookiem, You Tube, i w ogóle? - nie dowierzała Gina "przyklejając" nos do wirtualnej szyby kapsuły.
- No...tak. Cyfrowe Morze to Internet, chociaż rzeczywiście trudno w to uwierzyć z tej perspektywy - odparł Jeremy. On także nie mógł się nadziwić krajobrazem, który widział. Tuż nad nimi rozpościerało się Odwrócone Miasto - skupisko niebieskich bloków i brył różnej wielkości. Wydawało się, że Cyfrowe Morze ciągnie się w nieskończoność, we wszystkie strony.  Gdzieniegdzie pojawiały się białe pliki danych, i znikały równie niespodziewanie. To było niesamowite.
Sara umościła się wygodniej, co było bardzo trudne, biorąc pod uwagę pozycję, w jakiej się znajdowała. W cyfrowej przestrzeni być może nie było jako takiej grawitacji, nie licząc siły przyciągania światów takich jak Cortex czy Lyoko, za to Wojownicy stali jakby przyklejeni do oparć swoich kapsuł, nawet, jeśli do góry nogami. Głowę Iluzjonistki zaprzątały myśli o spotkaniu z siostrami i podróżą do Iluzjonu. Jakże zazdrościła Yumi! Japonka jako pierwsza znalazła się w Niebieskiej i Zielonej Kuli i poznała obie Strażniczki.
- Jeremy, skoro ty siedzisz tutaj, to kto nam przekaże, gdy na mapie pojawią się potwory? - odezwał się Ulrich.
Okularnik wzruszył ramionami.
- Potwory, z którymi ostatnio walczyliście były mocne, ale nie pochodziły ze stajni naszego X.A.N.Y. Wysłał je chyba Zarząd... Bądźmy myśli, że nie zaprogramowali jeszcze mieszkańców cyfrówki.
- Oby...- westchnęła Yumi. Czarnowłosa również była podekscytowana wyprawą, ale wiedziała, że zostaną rozdzieleni i nie cieszyła się. Jeśli ma coś wyznać Ulrichowi musi zrobić to dzisiaj, najwyżej jutro.
- Poza tym, oświetlenie zmienia kolor, gdy pojawia się niebezpieczeństwo - kontynuował Jeremy. - Więc nie musimy się martwić...
- Em... zmienia kolor na czerwony? - zapytała Abigel z niepokojem i przyjrzała się otoczeniu. Coś się zmieniło. Już nie poruszali się w błękitnym morzu...
- To wykrakałeś - burknął Odd ze swojej kapsuły. - Aelita! Może pokażemy nowicjuszom, jak przyrządza się owoce morza?
- Jasne, Odd - odpowiedziała łagodnym tonem. Jeśli nawet była zdenerwowana, nie dawała tego po sobie poznać. Była niezwykle spokojna.
Nagle tuż przed nimi pojawiły się dwa kongery.
- Czekaj... Sara, przecież już "oswoiłaś" wszystkie stare potwory...- zdziwił się Ulrich.
- Pewnie tylko te na lądzie - westchnęła. - A przecież nie zmienię się w smoka, by je okiełznać.
Tymczasem Aelita odłączyła wszystkie pełne kapsuły i przezornie położyła dłonie w okolicy przycisków aktywujących rakiety Skida. Wojownicy Lyoko szybko przejęli kontrolę nad swoimi pojazdami i od razu przeszli do ofensywy.
Kongery były szybkie, ale bohaterowie mieli przewagę liczebną. Wojownicy, którzy mieli już styczność z kongerami, wyszli na front, a "nowicjusze" opanowywali podstawy korzystania z broni. Po chwili wrócili do Aelity, ale oświetlenie Morza nie zmieniło się.
- To będzie coś jeszcze? - zastanowił się Odd. - Bo chciałbym już wracać...
- Cicho, Odd! - zganił go Jeremy. - Mam wrażenie, że to dopiero początek...
Nagle usłyszeli głośny huk i przeraźliwy krzyk z oddali. Dziki wrzask z pewnością nie należał do człowieka, ale kapitan Skida wzdrygnęła się.
- Rozejrzyjcie się - poleciła. - Cokolwiek to było...
- Właśnie się zbliża! - krzyknęła Abigel ostrzegawczo. Rzeczywiście - potwór przypominający mieszankę wieloryba z rekinem z zatrważającą prędkością przybliżał się do Wojowników. Stwór zaatakował statek ogromną kulą energii, tarcze Skidbladnira straciły aż połowę swojej wytrzymałości.
- Chyba tego nie przeżyjemy...- jęknęła Gina.
Jednak Jeremy wpadł na pewien pomysł.
- Aelita, NA DÓŁ! - krzyknął na całe gardło.
- Ale Jeremy...
- NA DÓŁ, MÓWIĘ!!!
- Cicho, Jeremy - oburzyła się Japonka. - Aelita, posłuchaj go. Skieruj Skida w dół...
- Tylko uważaj na bryły - dokończył Ulrich.
Różowo-włosa posłuchała, ostrożnie manewrując między przeszkodami. Zdezorientowany potwór został daleko w górze. Po kilku minutach oświetlenie stało się jasnozielone, potem żółte. Gdzieś z dołu dochodziło jasne, oślepiające światło. Bohaterowie zbliżali się do jego źródła.
- Co to jest? - zdziwiła się Abigel, mrużąc oczy.
- Nie mam pojęcia...- odparła Yumi.
Tuż pod nimi rozpościerała się złota, lśniąca płaszczyzna. To od niej biło to oślepiające światło.
- To jak, wwiercamy się? - mruknął Ulrich. Aelita zeszła jeszcze niżej i wcisnęła odpowiedni przycisk. Nagle dolna część pojazdu zaczęła wirować, przyprawiając Wojowników o mdłości. Ostrze Skida wchodziło w podłoże jak w masło. Po kilku sekundach byli już dwadzieścia metrów pod ziemią.
- Aelita, wracamy - rozkazał nagle Einstein. Dziewczyna posłusznie wyłączyła wiertło i bez słowa skierowała pojazd w górę.
- Hej, ale tam jest ten potwór... - jęknął Odd słabym głosem.
- Wyminiemy go - ucięła różowo-włosa i włączyła napęd odrzutowy.
Po kilkunastu minutach wrócili na Ziemię.

~~~~
Naprawdę nie mam weny na tego bloga, a przynajmniej na najbliższe rozdziały. Może gdy dotrą do Iluzjonu, notki będą "lepszej jakości", bo, jak na razie, ciężko jest mi "ubrać w słowa" moje wyobrażenia o dalszej akcji. Ale nowy rozdział z pewnością pojawi się niedługo.
Pozdrawiam
Lavionia

piątek, 25 lipca 2014

Kodlyoko.pl

Hej ;)
Takie info - miałam problemy z wejściem na forum kodlyoko.pl (jako Lavionia256), więc od teraz jestem tam jako Reina222.
Problem z pętlą przekierowań xD

#27 Skidbladnir 2.0 + informacja

Perspektywa Yumi

O, nie...
Aelita już zasnęła, a ja patrzę w sufit i rozmyślam, czekając na upragniony sen, który nie nadchodzi. Zaczynam się niecierpliwić.
Tak, ta jedna myśl nie daje mi spokoju. Po pierwsze i najważniejsze - akurat teraz, gdy to wszystko zaczyna się układać, gdy już sądziłam, że będzie jak w wielu książkach, które czytałam, gdy już sądziłam, że dadzą mi uratować świat z najlepszymi przyjaciółmi i chłopakiem, do którego, o dziwo, nadal coś czuję, okazuje się, że...
rozdzielili nas.
Czuję, jakby coś się we mnie burzyło i ponownie słyszę ten dziwny łomot i huk w mojej głowie, a bransoletka zaczyna jarzyć się mocnym, fioletowym światłem. To mnie przerasta. Aelita tłumaczyła mi, że podzieliły nas same Strażniczki, które podobno wiedzą, co robią. Bardziej kreatywni do Zielonej Kuli, waleczni - do Niebieskiej, i kropka.
Jest jeszcze jedna rzecz, o której muszę wspomnieć przed zaśnięciem. Mianowicie - to nie jest bezpieczne. Myśląc logicznie, stwierdziłam, że Zarządcy nie wyłączą swojego superkomputera (mają ich mnóstwo i czysto teoretycznie później już ich nie włączą, bo system się zatnie). Ale w Iluzjonie nie ma "otwartego okna w systemie", które daje nam ochronę przed bólem, a wypad z gry kończy się wypadem z rzeczywistości i to, niestety, jest prawda. Jeśli jedno z nas zginie, drugie nie będzie o tym wiedziało. A ja z dwojga złego wolę wiedzieć.


Następnego dnia przyjaciele wybrali się do fabryki, aby przyjrzeć się ulepszonej wersji Skidbladnira. Yumi zapamiętała kopię statku z Iluzjonu i miała nadzieję, że ich pojazd nie będzie gorszy.
- Co najlepsze - tłumaczył Jeremy, jeszcze w kanałach. - Zarząd nie ma w ogóle pojęcia. Nadal sądzą, że Strażniczki są po ich stronie i będą starały się nas zatrzymać. Ale musimy działać szybko - zaznaczył. - Inaczej to nie ma sensu.
- Jeremy, ale wiesz, że ty także płyniesz z nami? Będziesz musiał pojawić się... w Lyoko... - zauważył Odd z uśmiechem. Jeremy zacisnął pięści, ale nie dał po sobie poznać, jak bardzo się boi, chociaż strach dławił go od środka.

- Okej - oznajmił Jeremy, gdy cała grypa stłoczyła się wokół Superkomputera. - Odpalam opóźnioną wirtualizację. Najpierw wchodzą Yumi, Aelita i Odd, potem ja i Ulrich. Gina i Abigel wejdą, gdy otworzą się puste skanery, jasne? System jeszcze was nie rozpoznał.
Przyjaciele w milczeniu patrzyli, jak okularnik wpisuje kilka skomplikowanych komend, zsiada z fotela i rusza w kierunku windy. Reszta bez słowa idzie za nim, zbyt podniecona, by chociażby westchnąć.

Japonka, Aelita i Włoch zmaterializowali się na arenie.
- Ciekawe, jak wygląda Jeremy - zastanowiła się różowo-włosa.
- Lepiej, żebyś nie wiedziała - zaśmiał się Odd.
Dwie kolejne postacie spowodowały wybuch niekontrolowanego śmiechu wśród Wojowników.
Oto pojawił się bowiem Jeremy - biały skafander lśnił czystością, jakby wyprawny w Perwolu, gogle przysłaniały jego oczy, a ręce...Wyobraźcie sobie dwie suszarki, zamiast waszych dłoni. No, to jest właśnie kompletny obraz Jeremiego w Lyoko.
- Ostrzegałem! - Della Robbia krztusił się ze śmiechu.
- Bardzo śmieszne - burknął Einstein i rozejrzał się po pomieszczeniu. - Jakie ładne...
- Potem będziesz podziwiał wystrój wnętrz - oznajmiła Aelita, wyczekując pojawienia się sióstr.
W końcu pojawiły się.
Gina miała na sobie krwistoczerwony skafander i dwa bordowe pistolety przypięte do pasa. Węgierka wyciągnęła  je i strzeliła w ścianę. Małe, laserowe promienie z cichym świstem zderzyły się z powierzchnią.
- Niezłe - wymamrotała i przeczesała ręką po krótkich, ciemnobrązowych włosach.
Abigel ubrana była w soczyście zielony kombinezon, a jej kręcone, kasztanowe włosy opadały na ramiona. Przyjrzała się sobie i zastanowiła się.
- Hej, jak mam walczyć?
Yumi wzruszyła ramionami.
- Walcz tym, co posiadasz.
Abigel przyjrzała się swoim dłoniom, po chwili podniosła wzrok. Pierwszą osobą, którą zobaczyła, był Odd. Zamachnęła się, jakby chciała go uderzyć, a Włoch... zatoczył się to tyłu.
- Ej, to bolało! - krzyknął. Starsza Węgierka uśmiechnęła się z powątpiewaniem. Widać jako jedyna będzie walczyć wręcz.
- Sara czeka koło Skida. Pospieszcie się! - ponaglił ich Jeremy. Cała grupa równocześnie pognała do doków, gdzie czekał ich statek.

- Wow... - westchnęła Yumi, nie mogąc oderwać oczu od pojazdu. Skidbladnir 2.0 wizualnie przypominał odwrócony trójkąt, zakończony kopułą - elementem, który zachował się z pierwszej wersji pojazdu. Niżej umieszczone było osiem kapsuł, tworzących "dół trójkąta". Dwa "skrzydła" - element znany z poprzedniej odsłony statku - były zwinięte niczym ślimaki po obu stronach kopuły - stanowiska kapitana, czyli Aelity. Całość była utrzymana w chłodnych, błękitnych kolorach.
- Robi wrażenie, co? - uśmiechnęła się Sara. - Strażniczki się postarały...
- Nie zapominaj o Jeremy'm! Bez niego moglibyśmy tylko marzyć o takim pojeździe - Aelita spojrzała na przyjaciela.
- Hej, ty też, Aelita, miałaś w tym niemałe zasługi...
- Dziękować sobie będziecie później! - krzyknął Odd, uciszając przyjaciół. - Pamiętajcie, że dziś na obiad są klopsiki. Już burczy mi w brzuchu! - dodał oburzony. Reszta tylko zaśmiała się.
- Em... Jeremy? - Ulrich skrzyżował ramiona - Skoro ty jesteś tu...to jak dostaniemy się do środka?
- Spoko, Ulrich! O wszystkim pomyślałem. Wystarczy, że wszyscy staniecie na swoich miejscach. Po dziesięciu sekundach uruchomi się teleport.
- To na co czekamy? - Gina potoczyła wzrokiem po znajomych. - Chodźcie!
Wbiegli na platformę i stanęli na wyznaczonych wcześniej stanowiskach.
Jednak po niezmiernie długiej chwili oczekiwania żadne z nich nie pojawiło się w kapsule.
- Jeremy? - wzrok przyjaciół padł na okularnika. - Co się...
Dalszą część zdania zagłuszył syk teleportu.
- Nie wiem - mruknął Einstein, pojawiając się w kapsule. - Wpisywałem te 10 sekund...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hej! ;)
Wróciłam z wakacji z nową weną, tylko...
No właśnie.

Postanowiłam, że więcej czasu przeznaczę na mojego drugiego bloga o Kod Lyoko. Co nie znaczy, że całkowicie zaniecham pracy tutaj. Nowe notki na tym blogu będą pojawiać się znacznie rzadziej, ale będą. Uznałam, że pisanie notek "bo muszę coś napisać" jest tutaj bez sensu.
Pozdrawiam!

czwartek, 17 lipca 2014

sobota, 12 lipca 2014

#26 Internat, Echo - mamy plan


Perspektywy Yumi ciąg dalszy

W życiu nie myślałabym, że przyjdzie mi mieszkać w pokoju z Aelitą. Nie, żebym jej nie lubiła, to moja najlepsza "psiapsiółka" płci pięknej, ale... rok młodsza. Jim tylko uśmiechnął się zagadkowo i zamknął za mną drzwi.
Aelity w pokoju nie było, co mnie wcale nie zdziwiło. Przecież nie spodziewała się mnie, w dodatku w trakcie obiadu. Pewnie przebywa w fabryce lub na stołówce... Westchnęłam i zabrałam się za porządkowanie swoich ubrań. Pomieszczenie zmieniło się, odkąd byłam tu ostatnim razem (wczoraj) - jak w lustrzanym odbiciu stały tutaj dwa łóżka, dwie szafy, dwie komody i dwa biurka. Przestrzeni dla każdej równo, po połowie. Pokój pozostał różowy, co początkowo nieco mnie rozczarowało. Czuję, że Sissi nie da mi spokoju, nie zapomniałam, że w jej oczach jestem chudą wroną, która zawsze chodzi ubrana na czarno.
Jakieś pół godziny później usiadłam na łóżku, opierając głowę o ścianę i postanowiłam napisać coś w pamiętniku. Okładka nosiła jeszcze ślady wypadku Hirokiego*. Uśmiechnęłam się smutno i poczułam, że ten zeszyt zawsze będzie przypominał mi brata... i przy okazji Ulricha. Trochę mi wstyd, że zobaczył to swoje zdjęcie... Przynajmniej nie uznał mnie za stukniętą wariatkę i nie zniżył do poziomu Elizabeth.
Po chwili do środka wpadła Aelita, wraz z resztą paczki, no i dodatkowo z Giną i Abigel, z którą od niedawna dzielę ławkę. Od wypadku Williama zbliżyłyśmy się do siebie, ale z Giną rozmawiam rzadko. Wydaje mi się dziwnie skryta i tajemnicza.
- Więc wiedziałaś, że będziemy w tym samym pokoju? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Błagaliśmy o to Jima - potwierdził Odd.
- Naprawdę się na to zgodził?
Odd spuścił oczy, ale nadal się uśmiechał.
- No wiesz...
- Powiedzmy, że Odd wygrzebał skądś kilka płyt ze starymi utworami naszego kochanego nauczyciela - dokończył Jeremy.
Pokręciłam głową, ale więcej w tej sprawie głosu nie zabrałam.
- A co z Sarą? - zmieniłam temat. - No i z współrzędnymi Iluzjonu?
- To jakiś zupełny odjazd! - Ulrich oparł się o ścianę przy drzwiach. - Strażniczki przesłały nam dane do ulepszenia Skida.
- Dzięki temu nasz stateczek spełni funkcje kreta i zabierze nas do innego wymiaru - dokończył Della Robbia.
- Musimy działać szybko, skoro Zarząd wie już o naszej decyzji - kontynuowała Aelita po chwili milczenia.
- Nie zapominajcie o odnalezieniu Williama i zdobyciu Trzeciego Poskromionego - odezwała się nagle Abigel, siedząca wraz z siostrą na podłodze. - To też jest ważne.
Jedynie Gina dziwnie milczała.
Po dość długiej chwili część moich przyjaciół wyszła z pokoju. Aelita poszła popracować z Jeremiem w jego pokoju, a Odd...coś mi się wydaje,  że poszedł do Sary. Burknął coś o fabryce, ale postanowiłam nie rozwijać tematu. Abigel też gdzieś wybyła. Zostałam z Ulrichem i Giną.
Dziewczyna usiadła na łóżku Aelity, a Niemiec przysiadł się do mnie. Przez dobrą chwilę mierzyliśmy się wzrokiem w milczeniu. Głos zabrała Gina.
- Macie pojęcie, że pokonanie Zarządu X.A.N.Y. jest niemal niemożliwe?
Powoli skinęłam głową.
- Musimy zaryzykować. W końcu Trzeci Poskromiony trzyma w garści Williama, a my musimy pomóc.
Gina westchnęła i obrzuciła mnie długim, poważnym spojrzeniem.
- Posługujecie się jednym komputerem stojącym w starej, opuszczonej fabryce. Oni mają cały kompleks. Setki urządzeń utrzymujących to wszystko w kupie. No, załóżmy, że się jakoś przedrzemy, i co dalej? Strażniczki to jedyne Iluzjonistki w Zielonej i Niebieskiej kuli. Jak złamiemy zabezpieczenia Srebrnej?
- Nie zapominajmy o Sarze - Ulrich odezwał się po raz pierwszy i oparł się o ścianę. Zdziwiłam się, słysząc jego głos. Jego obecność działała na mnie kojąco, nawet wtedy, gdy nic nie mówił, wiedziałam, że jest obok. Więc czy nie powinnam spodziewać się, że się odezwie? Strasznie to wszystko pokręcone. - Przecież pokazała nam próbkę swoich możliwości. Skontaktowała się ze Strażniczkami, jedynie siedząc w Lyoko, zmieniła swój kształt, stała się jakimś cyfrowym smokiem... - wyliczał na palcach. - Kto wie, czy nie uda jej się porozumieć z Iluzjonistami w Srebrnej Kuli?
- Więc nie wiecie o Echo - stwierdziła po chwili Gina.
- Znaczy się...siostrach Sary?
Węgierka pokręciła głową i zmrużyła oczy. Przygotowałam się na dłuższy wywód, siadając bliżej ściany, koło Ulricha, który spojrzał na mnie kątem oka.
- Myśleliście pewnie, że X.A.N.A. został stworzony przez Hoppera, aby zniszczyć Projekt Wojskowy, Kartaginę, działający obecnie w Srebrnej Kuli - podjęła po chwili. - Błąd. Franz po prostu wykradł zaczątki Sztucznej Inteligencji i przerobił je, by wykorzystać dla własnych celów. Pierwszy prototyp Echo, teraz Strażniczka Niebieskiej Kuli, namieszała w jego systemie... już nawet nie pamiętam, jak to było... grunt, że X.A.N.A zmienił poglądy i zachciało mu się zniszczyć ludzkość. Hopper wykazał się inteligencją, zamykając superkomputer, oraz wirtualizując się w znikającym Lyoko, by uniknąć kary, która spotkała matkę Aelity. Ów Anthea została brutalnie zabrana z domu i przydzielona do pracy z niejakim Tyronem, którego później poślubiła. Ale wracając do tematu: kolejne prototypy Echo były... zbyt ludzkie, by działać tak, jak zaplanował Zarząd. Dwie pierwsze zostały Strażniczkami, jako Echo 1.0 i Echo 1.5. Sara miała stać się numerem 2.0, ale zamiast tego... zmieniona jej kod DNA na podobieństwo Aelity i wymazano wspomnienia. Mówiła wam, że kiedyś słyszała głosy? - skinęliśmy potakująco. - Pierwszy był głosem X.A.N.Y. - najważniejszego Zarządcy, chociaż wmawiał Sarze, że jest tym, z którym walczyliście. Za to drugi... to Echo 2.5, dotychczas najbardziej udany prototyp. Podobno prowadzą prace nad  i d e a l n ą  Echo 3.0
- Zaraz, zaraz, czyli twierdzisz, że one wszystkie to... roboty? Mówiły, że są... - Ulrich zaczął się plątać.
- Nie przerywaj! - zdenerwowała się Gina. - Trzy siostry - Echo 1.0, 1.5 i Sara  SĄ Iluzjonistkami. Dwie pierwsze starali zmienić, przekształcić w coś na wzór sztucznych inteligencji zdolnych do tworzenia rzeczywistości. Zmienili plany co do Sary, ale Echo 2.5 - pokręciła głową. - Ona jest Ziemianką, Kreatywną Inaczej, numer 221.** Obecnie niemal bez uczuć. Nie czuje chłodu, głodu, gorąca, czy bólu, ale... jest...
- Już nie jest człowiekiem - mruknęłam ponuro. Część rozumiałam.
- Główną rolą Echo jest pilnowanie Iluzjonistów w Srebrnej Kuli - dokończyła Węgierka.
Ulrich prychnął, spojrzałyśmy na niego zdziwione.
- I to jest to "kilka maleńkich szczegółów",o  których nie wiedzieliśmy?

Gdy wieczorem zostałam sama z Aelitą, powtórzyłam jej  wszystko, co dowiedziałam się od Sary.
- Odd rozmawiał z Sarą - wyszeptała z przejęciem. - Już wiemy, jak zacząć.
Nadstawiłam uszu.
- Trzeci Poskromiony jest w jednej z Kul - Niebieskiej lub Zielonej - ciągnęła. -  Aby go odnaleźć i uwolnić Williama, musimy uwolnić kilku, tylko kilku Iluzjonistów ze Srebrnej, by Strażnicy się nie zorientowali, a potem... rozdzielamy się. Ja, Odd, Ulrich, trzech Iluzjonistów i Strażniczka do Niebieskiej, a ty, Sara, siostry, trzeci Iluzjonista, Jeremy i druga Strażniczka do Zielonej. Wychodzi równo po siedem osób.

----------------------
* - odc. Zaginiony w Morzu.
**-  Post #16 - Gdzieś Daleko

Mniej więcej o to mi chodziło z rozdzieleniem grupy, ale... to nie wszystko. Nie będę teraz o tym pisała xD Wrzucę jeden, góra dwa posty i nie będzie mnie przez jakieś 10 dni (od wtorku).

czwartek, 10 lipca 2014

#25 Trudne Decyzje

Perspektywa Yumi

Niby wygląda zwyczajnie - idzie dziewczyna z chłopakiem, normalny widok na ulicach. Z daleka możemy być kimkolwiek - znajomymi, rodzeństwem, parą... Dopiero z bliska czuć to napięcie, które wisi w powietrzu i od parunastu minut nie daje nam spokoju.
Ulrich tradycyjnie schował  ręce w kieszeniach i spojrzał na mnie z ukosa.
- Nie będą chcieli cię zatrzymywać? - zapytał. W jego głosie słychać niepokój, ale twarz chłopaka pozostaje bez wyrazu.
- Nie sądzę - wzruszyłam ramionami i odwzajemniłam spojrzenie. - Możliwe, że się tego spodziewali. W końcu są moimi rodzicami - mruknęłam ponuro.
Ulice o tej porze zawsze pustoszały. Tylko nieliczni przechodnie podążali zakurzonymi drogami i chodnikami tego miasta, co samo w sobie nie było takie złe... No, chyba, że ktoś boi się samotności. Poczułam ulgę, że Ulrich zadecydował, że pójdzie ze mną. Słońce prześwitywało przez szare chmury, którymi zasnute było niebo. Będzie padać.
Chciałabym, żeby ta chwila wlokła się w nieskończoność. Żebym nie musiała w końcu dotrzeć do drzwi mojego domu i pożegnać się z Ulrichem, który zapewne wyśle mi pokrzepiający uśmiech i wróci do Kadic. Jest sobota - dzień wolny od zajęć i mam nadzieję, że Jim nie ukarze go za to, że chciał dodać mi otuchy.
Gdy zobaczyłam charakterystyczne pasmo bluszczu okrywające płot przed moim domem, moje serce nagle przyspieszyło. Zdawało mi się, że na całej ulicy słychać to szybkie dudnienie. Ulrich wyciągnął rękę z kieszeni i chwycił moją, zmuszając, bym na niego spojrzała.
- Będzie dobrze, Yumi - powiedział, patrząc mi w oczy. - Wierzę w ciebie. Wszyscy wierzymy.
Nerwowo przełknęłam ślinę. Stanęliśmy już przed furtką, zaraz nadejdzie moment pożegnania, który tak strasznie chciałam odwlec.
Ulrich nic nie powiedział, po prostu puścił moją rękę i po raz ostatni spojrzał mi w oczy. Powoli nacisnęłam klamkę, jakbym robiła to pierwszy raz... i weszłam do ogrodu.

W drzwiach powitała mnie mama.
- Chodź do kuchni - zacisnęłam pięści i poszłam za nią. W pomieszczeniu czekali już ojciec z Hirokim. Rodzice mieli poważne miny, tylko brat uśmiechał się, zapewne nie wiedząc, co się stało.
Usiadłam na taborecie, który podsunął mi tata i po raz pierwszy poczułam się obco, bądź co bądź, we własnym domu. Odetchnęłam głęboko i starałam nie patrzeć na stojące w rogu walizki. Jedna z nich była moja.
- A więc? - ojciec postukał palcami po blacie i spojrzał na zegarek. - Za półtorej godziny odlatuje nasz samolot. Kupiłem cztery bilety - rozprostował odpowiednią ilość palców. - oraz zająłem jedno miejsce w internacie.
Niespodziewanie przyszły mi na myśl te wszystkie rzeczy, które wiedziałam o swojej rodzinie i o Japonii. Oczami duszy widziałam to wszystko i zrozumiałam, że skrycie chciałabym się tam znaleźć. Z rodziną.
Ale z drugiej strony... porzuciłabym Lyoko, przyjaciół. No i Ulricha, z którym coś, nie coś zaczęło się układać. Nie wyobrażam sobie, że musiałabym walczyć przeciwko nim, co się nieuchronnie stanie, jeśli wyjadę. Otworzyłam oczy i potoczyłam spojrzenie po każdym członku mojej rodziny, starając się zapamiętać każdą z ich twarzy, każdy najmniejszy szczegół. Zacisnęłam palce na taborecie i zmusiłam się do otworzenia ust, z których udało mi się wydobyć tylko jedno, jedyne słowo.
- Zostaję.
Jak przez mgłę widziałam rozzłoszczoną twarz ojca i zawód Hirokiego. Mama patrzyła mi w oczy ze spokojem, jakby spodziewając się takiego obrotu spraw.
- Co?! Dlaczego zostajesz?! Wiesz, jak tam, w Japonii, jest fajnie! Yumi, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - krzyki Hirokiego oddalały się z każdym wykrzyczanym słowem. Krążek na mojej szyi rozpalił się silnym, fioletowym blaskiem, wręcz błagając, bym założyła go na nadgarstek.
Jednak w mojej głowie słyszałam, jak walą się mury, huk zagłuszał mi wszystkie głosy wokół. Słyszałam krzyki szczęścia i nienawiści, słowa żalu i tęsknoty i od razu wiedziałam, że wybrałam dobrze.
Mimo, że zostawiłam swoją rodzinę.

Gdy wszystko jako - tako ucichło usłyszałam spokojny głos ojca.
- Bierz swoją walizkę. Jedziemy do Kadic.
Przełknęłam ślinę i otworzyłam usta, by powiedzieć coś jeszcze.
- Spakowaliśmy wszystko, co potrzebne - wyjaśniła mama. - Ale możesz pójść do pokoju i sprawdzić.
Bez żadnych ponagleń wbiegłam po schodach i dalej, korytarzem do mojego pokoju.
Nie mogłam uwierzyć, że widzę to wszystko po raz ostatni. Część mebli została już wyniesiona, jednak w pomieszczeniu został chociaż materac, na którym spałam. Usiadłam na nim na chwilę, próbując uporządkować myśli. Podeszłam do okna i skierowałam wzrok na kawałek przestrzeni za kaloryferem. Nadal tam był. Mój pamiętnik.
Otworzyłam go na przypadkowej stronie. Zeszyt przepełniony był wiadomościami o Lyoko, ale także o moim...prywatnym życiu. O kłótniach z Ulrichem, starciach z Sissi. Uśmiechnęłam się do tych wspomnień.
Przecież trzeba to wszystko doceniać, bo już nigdy nie wrócą.
Ostatni raz wyjrzałam przez okno, zapamiętując krajobraz i wyszłam z pokoju, trzaskając drzwiami.

~~~~~~~~~~~~~
Mniej więcej w połowie naszły mnie wątpliwości, czy aby na pewno dobrze robię, zostawiając Yumi w Kadic - no, ale zostaje, grupa (jeszcze!!!) jest w całości.
Po co te trzy wykrzykniki? Mam pomysł, ale to...za jakiś czas.
Dziękuję za komentarze i przepraszam, że na nie nie odpisuję - jak już pisałam na drugim blogu.
Otóż bloga "Witaj w Lyoko" założyłam niedawno, gdyż zrozumiałam, że w mojej kontynuacji Kodu Lyoko, jest za mało...Lyoko. No więc nadrabiam to "gdzieś indziej".
Pozdrawiam i (który to raz?!) miłych wakacji :D

środa, 9 lipca 2014

#24 Klucze do Iluzjonu

Przyjaciele przelecieli za plecami Kolosa i dotarli do jego drugiego ramienia.
- Skacz! - krzyknęła Yumi. Chłopak zeskoczył, trzymając miecz pionowo, i wylądował dokładnie pośrodku znaku X.A.N.Y. Wyciągnął szablę i w ostatniej chwili wbiegł na hulajnogę, gdyż logo wybuchło, wszędzie rozrzucając ostre odłamki.*
- Dobra, teraz została tylko głowa - powiedział Ulrich, gdy znów okrążali Kolosa. - Spróbujemy  zniszczyć go w locie.
Japonka skinęła głową i podleciała bliżej potwora.
- Nie dosięgnie nas? - zwróciła się do przyjaciela.
- Coś ty - machnął ręką, przy czym niemal spadł z hulajnogi. - Je-jest za wolny.
- Nie patrz w dół - upomniała go Yumi, starając się lecieć jak najbliżej Kolosa. Utrudniały jej to ruchy potężnych rąk sługusa X.A.N.Y., jednak dziewczyna nie poddawała się. Skręcała w niespodziewanych momentach, na ułamek sekundy przed kolizją, co przyprawiało Ulricha o mdłości, zwłaszcza wtedy, gdy nagle pikowała ku ziemi.
- Możesz lecieć...ostrożniej? - krzyknął.
- Nie! - odparła i podjęła kolejną próbę ataku. Tym razem znaleźli się dosłownie kilka centymetrów od głowy potwora. - Teraz!
Chłopak wychylił się niebezpiecznie i sekundę później wbił szablę w znak X.A.N.Y. Yumi odleciała, krzycząc coś, jednak zagłuszyło ją dudnienie potężnych kroków potwora. Ulrich zawisł nam kilkudziesięciometrową przepaścią, starając się nie patrzeć na walczących w dole.
Nie spodziewał się niebezpieczeństwa, które czyhało na niego zza kolców tworzących czuprynę potwora.

William oglądał całe to widowisko, niezauważony. Potężny tasak wbity w czaszkę stwora umożliwiał mu utrzymywanie się podczas wstrząsów wywoływanych krokami Kolosa. Gdy Ulrich zniszczył pierwszy symbol, nawet nie mrugnął. Wyzbył się wszelkich uczuć, zaprogramowany na atak, który wkrótce miał nastąpić.

Sara wzniosła się wysoko w powietrze, by zrównać wysokość z, jak się okazało, latającą, czerwoną tarantulą.
- Nie jesteś zbyt urokliwa - mruknęła, a jej głos rozniósł się, jakby mówiła przez mikrofon. Tarantula drgnęła w powietrzu i wytworzyła pierwszą kulę, chcąc zaatakować.
Zaskoczona nowym odkryciem Sara krzyknęła nieco głośniej. Pocisk, który leciał wprost na nią, odbił się od niewidzialnej przeszkody i uderzył w potwora. Tarantula wydała z siebie gardłowy jęk, ale nie zaniechała walki. Sara zwinnie unikała pocisków głowiąc się, w jaki sposób może pokonać stwora.
- Spadaj, nędzna kreaturo! - krzyknęła bardzo  głośno. Kątem oka zobaczyła, jak postacie w dole upadają na ziemię i tracą część punktów - nie tylko sojusznicy. Za to odległość między smokiem a tarantulą zwiększyła się o kilkadziesiąt metrów. Sara wykorzystała zdumienie stwora, podleciała bliżej, zatrzymała się tuż przed Tarantulą... i zgniotła ją skrzydłami. Natychmiast zapikowała w dół, by pomóc pozostałym, jednak w połowie drogi zatrzymała się, podejrzliwie patrząc na Kolosa. Dałaby głowę, że między "włosami" Kolosa zauważyła jakiś kształt...

Ulrich podciągnął się i pewnie stanął na szabli, która lekko zachwiała się pod jego ciężarem. Zza pleców wyciągnął drugą broń i już, już wbijał ją w Oko X.A.N.Y...
- Ulrich, uważaj! - usłyszał nagle donośny głos. Przysiągłby, że należał do Sary, ale był jakiś...odległy?... - Spójrz w górę!
Niemiec w ostatniej chwili zablokował cios Żylety. Ciężko jest bronić się jedną, o wiele mniejszą od broni napastnika, szablą.
- Ehm... Jeremy? Przydałaby mi się mała pomoc... - mruknął.
- Co?! - okularnik odezwał się śpiącym głosem. - A...tak... E... Ludzie? Ulrich potrzebuje pomocy... tam w górze.
- Einstein, nie mów, że zasnąłeś?! - krzyknął Odd walczący z "niedobitkami". - Tego nam trzeba! Mamy dziewczynę - smoka, która ma wbudowany mikrofon, różowego elfa, kota, Japonkę, śpiącego geniusza, i tych tam - machnął ręką w stronę Kolosa. - Yumi? Moja deska wypadła z gry...
- Jasne - Japonka po raz ostatni rzuciła wachlarzami w stronę potworów i, łapiąc bronie w locie, wzbiła się pionowo w górę, by pomóc przyjacielowi.
- Odd, gdybyś zarwał tyle nocy, co ja...
- Śpij, śpij, Śpiąca Królewno.

- X.A.N.Y... nie...pokonasz... - wystękał William. Gdyby w Lyoko istniało coś takiego jak pot - obaj ociekaliby, jakby  polani wodą.
- Więc dziwne, że jest już pokonany - zauważył Ulrich. - Sterują tobą nędzne niedobitki tego, co po nim zostało.
Wściekłość dodała Williamowi sił. Jeszcze chwila, a gra będzie skończona. No dalej, Ulrich, dasz radę...
Nagle czarnowłosy rozpadł się na maleńkie kawałeczki, wprawiając w zdumienie Niemca.  Ulrich zachwiał się i przechylił niebezpiecznie do tyłu...
Wtem poczuł jak jakaś dłoń dotyka jego pleców i delikatnie popchnęła do przodu.
- Ile razy mam ci jeszcze ratować skórę? - zaśmiała się Yumi. Chłopak zmarszczył brwi a potem uśmiechnął się i wzruszył ramionami.
- Ile chcesz - parsknął i bez zbędnych ceregieli wbił szablę w symbol X.A.N.Y pozwalając, by zanurzyła się aż po rękojeść.
Lawa buzująca w członkach Kolosa zaczęła nagle gasnąć, stwór zatoczył się do przodu.
- Wskakuj! Szybko! - Ulrich wskoczył na hulajnogę - niestety, za późno. Kolos przewrócił się zgniatając resztki potworów i Wojowników Lyoko. Tylko Sara dalej unosiła się w powietrzu.
- Zdewirtualizuj mnie, Jeremy - powiedziała, machając skrzydłami w powietrzu.
Okularnik potarł ręką czoło.
- Eh... naprawdę tego chcesz?
Sara naprawdę nie lubiła pojawiać się na Ziemi. Zawsze jawnie dawała znać, że woli  Lyoko. Dlatego nieczęsto bywała w normalnym świecie.
- Jeremy, odpalaj - powiedziała.
Chłopak wpisał odpowiednią formułkę, uaktywniając skaner. Wojownicy czekali w pomieszczeniu z Superkomputerem.
Nagle winda otworzyła się, jednak postacią w środku nie była Sara.
- Cześć, ludzie! - oznajmiła przybyszka.
Miała kręcone, brązowe włosy, ciemniejszą karnację i zielone oczy. Ulrich wstał i przygotował się do zadania ciosu nieznajomej. Reszta patrzyła na dziewczynę w osłupieniu.
- Hej, nie poznajecie mnie? - zapytała. - To ja, Sara... sama nie wiedziałam, że tak potrafię!
Yumi skrzyżowała ręce.
- To w jaki sposób tego dokonałaś?
- No właśnie - Sara uśmiechnęła się łobuzersko. - Skontaktowałam się ze Strażniczkami i dowiedziałam się paru nowych rzeczy. To nie wszystko... już wiem, jak dostaniemy się do Iluzjonu. Hej, wasze miny są bezcenne! - zaśmiała się.
Siedzące na drugim końcu pomieszczenia siostry podeszły bliżej.
- No więc? - Gina uniosła brwi.
- Strażniczki podały mi współrzędne Iluzjonu w Cyfrowym Morzu.
- A ponoć można się tam dostać tylko przy użyciu bransoletek? - Yumi pomachała przed nosem fioletowym krążkiem.
- Okazuje się, że Iluzjon także znajduje się w Cyfrowym Morzu - ciągnęła dziewczyna. - Ale jest pewien problem...
- Jaki? - zaciekawiła się Aelita.
- Jest jakby... pod Cyfrowym Morzem. Trzeba ulepszyć Skida.
Jeremy zszedł z fotela i stanął między Oddem i Aelitą.
- A więc? - zawiesił głos. - Pora zabrać się do pracy, ludzie!
Nagle zadzwonił telefon Japonki. Wszystkie oczy skierowały się na nią.
- Halo? - zapytała. - Dobrze...
Wyłączyła komórkę.
- To mama.

~~~~~~~~~~~~~~
*serio nie pamiętam, jak się niszczyło Kolosa...

No, kolejne rozdziały powinny być bardziej ogarnięte...mam nadzieję ;)

sobota, 5 lipca 2014

Mała prośba...

Czy wiecie, gdzie można znaleźć nuty do "A world Without Danger"(czołówka "Kodu Lyoko") - na obie ręce? (keyboard)  Byłabym bardzo wdzięczna za pomoc ;)
Pozdrawiam
Lav ;)

#23 Kolosy i inne paskudztwa

Gdy Abigel biegła ile sił w nogach, co chwila tłumiąc płacz z powodu porażki Williama, Yumi i Ulrich siedzieli na ławce i rozmawiali.
- Czyli masz odpowiedzieć już dzisiaj? - upewnił się Ulrich.
- No. 
- A jeśli tego nie zrobisz?
- Wtedy... pewnie zabiorą mnie do Japonii.
Nastała chwila przytłaczającego milczenia. Żadne z nich nie zniesie rozstania. W dodatku Yumi czuła, że jej miejsce jest tu - w Kadic, w Lyoko... Japonka tkwiła w rozterce, ale tak naprawdę już dawno podjęła decyzję. Ulrich wiedział o tym, ale nie dawał tego po sobie poznać. Nie znając Yumi pewnie sam poruszyłby temat lub wypowiedział swoje racje, jednak w tej sytuacji nie mógł jej pomóc. Sam nie miał pojęcia, którą stronę wybrałby, gdyby znalazł się na miejscu przyjaciółki. Nie... wiedział. Przez lata olewałem ojca, więc kilka dziesięcioleci więcej nie zrobi różnicy - myślał z goryczą. Chyba zawsze zazdrościłem jej tej więzi z rodziną. Ja nie miałbym problemu z podjęciem decyzji. 
Chłopak uśmiechnął się smutno i złapał Yumi za ręce. Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona. Przez jedną krótką chwilę patrzyli sobie w oczy otwarcie, jakby szukając wsparcia. Ona - rozdarta, niezdecydowana, i on - którego los pozbawił tego wyboru. Yumi spuściła wzrok.
- Co mam zrobić? - spytała po chwili.
- Przecież już wiesz, prawda? - na jej policzku zajaśniała łza, ale Japonka nie starła jej. Tym razem to był moment na płacz i oboje dobrze o tym wiedzieli.
- Więc moja matka jest od teraz moim wrogiem - mruknęła czarnowłosa ponuro.
Ulrich delikatnie przyciągnął ją do siebie i przytulił. I trwali tak, nie zauważając huraganu i tornada, które górowało nad parkiem, kilkadziesiąt metrów za nimi.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Z otępienia wyrwał ich przerażony krzyk Abigel, która właśnie wybiegła zza drzew.  Oderwali się od siebie i podbiegli do dziewczyny.
- Abigel! Co się stało?! - zapytała Yumi. Węgierka była roztrzęsiona, przez dobrą chwilę tylko bezgłośnie poruszała ustami.
- Tornado... duch... X.A.N.A... - wydukała wreszcie, oddychając ciężko. Sam bieg nie był męczący, ale dziewczyna pędziła na oślep, co chwila potykając się, wstając i biegnąc dalej. - On... Williama...
Przyjaciele spojrzeli na siebie.
- Poskromiony opętał Williama? - upewnił się Niemiec.
Abigel skinęła głową.
- Oni... zniknęli....- powiedziała przez łzy. - Zniknęli!
- Ulrich - powiedziała Yumi powoli, starając się zachować spokój, by jeszcze bardziej nie denerwować Abigel. - Dzwoń po resztę i biegnijcie do fabryki. Dołączę do was później.
Chłopak skinął głową i, już w biegu, wyjął telefon.
Yumi patrzyła za nim, a potem przeniosła wzrok na rozdygotaną rówieśniczkę i położyła jej dłoń na ramieniu.
- Nie martw się, Abigel - uśmiechnęła się, by dodać jej otuchy. - William już nie raz był pod kontrolą X.A.N.Y.
- Ale to jest Poskromiony, Yumi - Abigel podniosła wzrok. - Poskromiony! Każdy jest silniejszy...
Japonka wzruszyła ramionami.
- Z pewnego punktu widzenia to jedno i to samo.
- No nie wiem... - zastanowiła się Węgierka, kręcąc głową.
- Chodź - powiedziała Yumi. - Dzwoń po Ginę, idziemy do fabryki.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Transfer! Skan! Wirtualizacja! - oznajmił Jeremy bez większych ceregieli. Zmaterializowali się w Sektorze Pustynnym - Odd, Ulrich i Aelita. Czekali na Sarę.
Wkrótce na horyzoncie zamajaczyła im znajoma sylwetka obdarzona białymi włosami. Sara Eden wyglądała na zadowoloną, czego nie można powiedzieć o reszcie. 
- Co ty taka zadowolona? - zdziwił się Odd i zmarszczył brwi. Czyżby cieszyła ją ponowna utrata przyjaciela?
- Dowiesz się w swoim czasie - Sara puściła do niego oczko i przeszła do rzeczy. - Przeszukałam już Sektor Leśny z lotu ptaka. Ani śladu po Williamie.
- Za to na Lodowcu dostrzegłem potwory. Są jakieś... inne - usłyszeli głos Jeremiego.
- Jak to: inne? - zaciekawiła się Aelita.
- Nie przypominają tych od X.A.N.Y. są też dużo mocniejsze.
- Sara je załatwi - Odd machnął ręką. - Jeremy, przyślesz taryfy?
Przed blondynem zmaterializowała się fioletowa deska, Ulrich wskoczył na motor, a Aelita "włączyła" swoje skrzydła.
- Jest jeszcze hulajnoga Yumi - oznajmiła różowa, zwracając się do Sary.
- Biorę - stwierdziła łuczniczka. Po chwili dotarli do Wieży Przejścia.
- Gdzie teraz, Jeremy? - Ulrich starał się przekrzyczeć huk motoru, jadąc na pełnym gazie. 
- Jedźcie prosto. Odd, gdy je zobaczysz, możesz...
- Ta, dodam je do bestiariusza. Możesz się nie martwić.
- Uff, więc mogę być spokojny - odetchnął Einstein z udawaną ulgą.
- Kici, kici, potworki? Odd Wspaniały chce się przywitać! - zaśmiał się chłopak i przyspieszył, wysuwając się na prowadzenie.
Jednak to, co zobaczyli, przerosło ich wszelkie wyobrażenia. Potworów było kilka - jeden, dwa każdego rodzaju. Z przodu "orszaku" stały dwa białe pająki, podobne nieco do ogromnych Karaluchów z większymi odnóżami. W środku czerwona Tarantula, większa od znajomej nam kuzynki. Z tyłu dwa golemy,  olbrzymy stworzone z kamieni i mchu w cyfrowej postaci, a na koniec ON - Kolos.
- O mój Boże... - wydukała Aelita i wytworzyła Pola Energii, wzbijając się w powietrze. Odd zatoczył koło nad Komitetem Powitalnym, "witając" potwory laserami i prawie zostając wyeliminowanym przez serię kamiennych pocisków z dłoni jednego z Golemów.
- Ciężko będzie się przedrzeć do Kolosa - oznajmił po powrocie.
- Ej, gdybym je zobaczył, mógłbym wam pomóc! - zniecierpliwił się okularnik.
- Prześlę ci obraz - oznajmiła Aelita. Jeremy prawie spadł z fotela na widok zgrai potworów, które z każdą chwilą były coraz bliżej.
- Yyy, dobra! - rzekł okularnik, poprawiając się na fotelu. - Okrążcie je! Są duże i powolne, nie zareagują tak szybko. Uważajcie szczególnie na Kolosa! Ulrich, może ty go załatwisz, jak wtedy...
- Nawet nie przypominaj - mruknął, Ulrich, skupiony na okrążaniu potworów. Jakoś udało mu się w całości dotrzeć do Kolosa, nie tracąc przy tym punktów. Gdy potwór zamachnął się, by go wyeliminować, ten zeskoczył z pojazdu, który został zniszczony. Niemiec płynnym ruchem wskoczył mu na "rękę" i używając swojej zdolności szybkiego biegu, zaczął prędko wspinać się na jego ramię.
W tej chwili drzwi windy otworzyły się. Gina i Abigel podeszły do monitora, a Yumi bez słowa zjechała na dół, do skanerów.
- Mamy problem na Lodowcu - oznajmił Jeremy przez głośnik. - Spiesz się.
Ulrich bez problemu dotarł do przedramienia Kolosa, starając się nie patrzeć w dół. Miał lęk wysokości. Będąc niżej zauważył symbole X.A.N.Y., które musiał zniszczyć - znajdowały się na twarzy i na drugim ramieniu potwora. Ulrich zbliżył się do jego szyi, chcąc podjąć wspinaczkę, i nagle kątem oka spostrzegł dziesiątki laserów i pocisków lecących w jego stronę. Chłopak wrzasnął i wbił miecz w szyję Kolosa, by nie spaść. Zamknął oczy. Najgorsze jednak nie nadeszło, więc po chwili je otworzył. Pociski zniknęły.
- Hę? - zdziwił się i mało co nie spadł, patrząc na przyjaciół walczących z innymi potworami. Dobrze sobie radzili - pająki już zniknęły.
- Podwieźć pana? - usłyszał znajomy głos za sobą. Odwrócił się.
- Yumi! - krzyknął z uśmiechem i stanął za nią. - Sara miała twoją hulajnogę...
- Patrz! - wskazała mu nikły punkt w górze - wiedziałeś, że ta Tarantula potrafi latać?
Ulrich parsknął śmiechem. Ten potwór pewnie także nie domyśla się potęgi Siostry Iluzjonistek - Strażniczek.
- Na górę! - rozkazał. W samą porę, bo ręka Kolosa właśnie się uniosła...
Ani Ulrich, ani Yumi nie widzieli postaci przyczajonej między wirtualną czupryną Kolosa. Tasak stał wbity w skórę potwora, a William uśmiechał się. 
To nie był przyjazny uśmiech.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Znowu życzę Wam miłych wakacji i znowu dodaję rozdział. 
Mam nadzieję, że da się go czytać xD
Szczerze, nie wiem, czy uda mi się "pociągnąć dalej" wątki Ulumi (i inne, których na razie nie ma ;P). Nigdy nie pisałam czegokolwiek o miłości, a szczególnie tak pokręconej, jak ta z Kodu Lyoko xD.
Następna część niedługo ;) 

środa, 2 lipca 2014

Lyoko oczami Nonsensopedii ^^

Dzisiaj tak z innej beczki.

Jakimś sposobem znalazłam się na Nonsensopedii (taka dziwniejsza odmiana Wikipedii). W wyszukiwarce wpisałam nazwę naszej ukochanej kreskówki i co?!
http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/Kod_Lyoko
Nieźle można się uśmiać, chociaż pojawiło się tam złe słowo... nieistotne.
Dam Wam próbkę:
"Xana (piXelowa Anomalia Napastująca Anemików) to program graficzny, z którym walczą nieustraszone dzieciaki. Mądry to on nie jest, bo ciągle daje się przechytrzyć bandzie gimbusów. Próbuje opanować świat zsyłając na Ziemię plagi (np. brak papieru toaletowego w łazience) i opętując ludzi. Przypomina obietnice przedwyborcze – nikt go nie widział, ale wszyscy o nim słyszeli. W końcu jednak zdycha."
źródło:http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/Kod_Lyoko

Tak, tak właśnie. Jeśli jest tu ktoś opętany przez X.A.N.Ę - bardzo przepraszam, nie moje słowa. Miłych wakacji, Lyokowcy! xD

wtorek, 1 lipca 2014

#22 Witaj, Williamie...

Perspektywa... Williama*


Znowu obudziłem się zlany potem. 

Nie wiem, czy to przez nagły brak rozrywki (przyjaciele obmyślają, jak dotrzeć do Iluzjonu... po informacje o Hopperze, oczywiście) mój umysł postanowił wymyślać mrożące krew w żyłach spektakle, które nocą wyświetlały się w mojej głowie. Może to przez te tabletki uspokajające, czy melisę, którą Piguła podaje mi co wieczór, bo od przybycia Giny i Abigel do szkoły mam problemy z zaśnięciem...
Tak, mogę sobie pomarzyć o "zwyczajnych" powodach moich koszmarów. Mogę wypierać się prawdy, ale to nic nie daje. Wiem, że to X.A.N.A.
Z tym, że X.A.N.Y  nie ma.

Zwlokłem się z łóżka i wyjrzałem przez okno. Jakieś dzieciaki ganiały po boisku, dziewczyny grały w klasy... Dalej na ławce siedzieli Yumi z Ulrichem. Patrzyli sobie w oczy, a miny mieli poważne. Przed wejściem do internatu Odd, Jeremy i Aelita rozmawiali z Milly i Tamiyą. Kolejny wywiad? Uśmiechnąłem się pod nosem. Dobrze im tak, niech trochę się pomęczą.  Przez pół nocy słyszałem całą trójkę w pokoju Jeremiego. Aż dziwne, że Jim ich nie pogonił! Pewnie rozmawiali z Sarą, słyszałem także jej głos. Jak znam życie, kolejna gadka o Iluzjonie. Jakby Lyoko za nic się nie liczyło!

Ekran mojej komórki wyświetlił nieodebraną wiadomość.

Spotkajmy się w parku. A.

 Serce zabiło mi szybciej. Czyżby Abigel? Muszę sprawdzić.
Wziąłem prysznic, włożyłem na siebie byle co i wyszedłem przed szkołę. Zaraz! Przystanąłem. Gdzie? Kiedy? To chyba kolejny kawał Sissi. A myślałem, że uspokoiła się przez te parę miesięcy! 

Pod największym dębem w parku, o dziesiątej. A.

Wiadomość pojawiła się dosłownie po chwili zamyślenia, jednak nie zastanawiałem się nad tym. Spojrzałem na zegarek. Mam pięć minut. Szybkim krokiem podążyłem w stronę górującego nad innymi drzewa. Kątem oka zauważyłem przyglądających mi się Ulricha i Yumi. Pomachałem im, ale nie podszedłem bliżej - spieszyłem się, a oni wyglądali, jakby chcieli być sami, bez publiczności. Dawno rozgryzłem, że są więcej, niż tylko przyjaciółmi...ale sami o tym nie wiedzą. 
Z rozczarowaniem stwierdziłem, że pod dębem nie było nikogo.  Wokół panowała kompletna cisza...aż dziwne,  że nie słychać maluchów z boiska. Dopiero teraz to spotkanie wydało mi się mocno podejrzane. 
Szkoda, że nie pięć minut wcześniej. Jak ja dałem się tak oszukać?! Przecież dziewczyna taka jak Abigel nie chciałaby spotkać się ZE MNĄ... Skrzyżowałem ramiona i oczekiwałem na najgorsze. Ucieczka przed... tym, czego się spodziewałem, jest najgorszym wyborem.
Zza drzewa wyłonił się wielki, ciemny kształt, z bardzo znajomym logo na... no, gdyby był człowiekiem, byłoby ono na koszulce. Widmo X.A.N.Y zbliżyło się do mnie. Nagle otoczyła mnie nieprzezroczysta, szara mgła. Zakręciło mi się w głowie, upadłem na kolana.
- Witaj, Williamie - odezwał się w mojej głowie niski, bezpłciowy głos. Z drugiej strony,  to przecież niemożliwe... X.A.N.Y nie ma, nie ma! Uderzyłem pięścią w trawę. Wirus ** roześmiał się. Mgła zaczęła przemieszczać się wokół mnie, tworząc wir. Niemożliwe, żeby nikt nie zauważył tornada! Wir zaczął się zwężać - jeszcze kilka sekund, a poczuje na sobie tchnienie... cyfrowego wiatru. Bo jak inaczej nazwać zjawisko stworzone przez sztuczną inteligencję, nie dość, że już dawno zniszczoną, to jeszcze paradującą niczym duch rodem z jakiegoś Paranormal Activity? 
- Liczę, że wrócisz na swoją stronę, Williamie...
- Nie, nie tym razem, X.A.N.A... - jęknąłem. 
- Niestety, nie masz na to wpływu, Williamie. Zdobywanie łaski Poskromionych jest z każdym dniem trudniejsze. Najsłabszy  zawsze odpada na początku.

Tornado zniknęło równie niespodziewanie, jak się pojawiło, chociaż nikomu nie było dane zobaczyć chociaż przez sekundę tego zjawiska. Prawie nikomu...
Otóż pewna dziewczyna naprawdę chciała spotkać się z Williamem. Podążała za nim krok w krok, aż do parku. Gdy pojawiło się Widmo, schowała się za drzewem.
- X.A.N.A - wyszeptała Abigel.
Wiedziała, że w tym wypadku nie może nic zrobić. Bała się. Przeklinała się w duchu, gdy Widmo X.A.N.Y przeniknęło do wnętrza Williama, czyniąc w nim spustoszenie. Źrenice chłopaka zastąpiły dwa dobrze znane Abigel znaki. Po chwili William zniknął.
Węgierka nie dziwiła się.
- To był Trzeci Poskromiony - upewniła się w duchu. - Na pewno.
Nieposkromiony - Poskromiony właśnie zabrał chłopaka, o którym Abigel od początku myślała inaczej. Dziewczyna obróciła się na pięcie i wróciła do Kadic. Dałaby sobie rękę uciąć, że gdzieś w okolicy widziała Japonkę i Niemca.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

* Nie miałam, co zrobić z Williamem, więc stał się kolejną przeszkodą, którą Wojownicy muszą pokonać.
** Wirus - tu nadal chodzi o X.A.N.Ę.
Trudne-Wybory-Yumi już w kolejnym rozdziale. Uznałam, że nie ma sensu AŻ TAK komplikować sprawy, więc Japonka... sami się przekonajcie ;)


środa, 25 czerwca 2014

#SPECIAL - Nieogar na koniec roku - Lyoko w negatywie

Ten post NIE MA żadnych powiązań z powstałymi już postami. Został on stworzony z myślą o... został on stworzony bezmyślnie i  bez perspektyw na kontynuację. 

Kod Lyoko w negatywie - a właściwie totalnie co innego


Był to normalny dzień w szkole Cidak. Zwierzątka domowe beztrosko biegały po korytarzu, a ich podopieczni - małe, kolorowe stworki siedziały posłusznie w rzędach w pomieszczeniu zwanym ZAMRAŻARKĄ. 
Osobną grupkę stanowiło kilka niezbyt przyjaźniących się stworków. Ponury Nad opierał się o ścianę i grał na komórce. Brunet o imieniu Królik popisywał się nowymi trikami na desce  i denerwował Yupi - dziewczynę, której zaciekle nienawidził. Włoszka w odpowiedzi tylko prychała i wyśmiewała go, od czasu do czasu poprawiając długie, złote włosy i wyciągając lusterko, by się przejrzeć i podziwiać swoje modne, śnieżnobiałe ubranie. W kącie stał samotnie największy szkolny głupek i nieuk - Jerry. Wyróżniał się sokolim wzrokiem i dużym, zielonym irokezem pośrodku głowy. Nie był zbyt inteligentny, ale zdobywał wiele sukcesów sportowych, no i zaliczał się do najbardziej charyzmatycznych kolesiów w szkole*.
Na drugim końcu pomieszczenia stał rudowłosy Wilk** w towarzystwie najbardziej lubianej dziewczyny w szkole - Sissi i jej najlepszych przyjaciół - Herve'a i Nicolasa. Yupi tęsknie spoglądała w stronę Wilka, licząc na jakąkolwiek reakcję z jego strony. Niestety, nie doczekała się. Rudowłosy albo ją ignorował, albo bezlitośnie obrażał. Nie było jej to na rękę, gdyż chciała jedynie pogrążyć Królika i wyznać mu, że ma już chłopaka i wygłupy ze strony bruneta są niepotrzebne. Miłość, wyrzuty sumienia, czy nawet przyjaźń lub inne, dobre uczucia były obce tej dziwnej grupce.
W Zamrażarce było bardzo cicho, nie licząc pana Rambo - wychowawcy i nauczyciela chemii, który podjudzał ich do hałasu - bez skutku.
Nagle Jerry bez słowa wyjaśnienia skierował się do wyjścia. Odprowadzany spojrzeniami stworków, wybiegł z budynku i podążył na Pustynię otaczającą Cidak. Biegł wytrwale, aż w końcu znalazł niewidzialn, jednak rzucającą się w oczy*** i często używaną drabinę. Wspiął się po niej, aż w końcu dotarł do niewidocznego gołym okiem różowego pałacyku.  Ostrożnie otworzył ogromne wrota i wszedł do środka. Wewnątrz znajdował się ogromny labirynt, jednak Jerry znał drogę na pamięć, więc ta przeszkoda nie sprawiała mu trudności. Chłopak wiedział, ile nieostrożnych stworków zginęło w tym pomieszczeniu, jednak nie bardzo obchodził go ich los. Prawdę mówiąc tylko jedno go obchodziło, tylko do jednego dążył, a klucz do spełnienia jego marzeń znajdował się właśnie w tym budynku.
Po wyjściu z labiryntu Jerry znalazł się w innym pomieszczeniu, przypominającym dziecięcy pokoik. Ściany były pomalowane na żółto, a sufit na niebiesko. W pokoju znajdowała się komoda, łóżko i kojec, a na parapecie stała sporych rozmiarów pozytywka. Chłopak podniósł ją i zaczął się nią bawić. Po wyłączeniu zabawki nacisnął zielony przycisk na pudełku i odłożył ją na miejsce. 
W tej chwili ze ściany wyłonił się duży, nowoczesny telewizor. Jerry włączył go pilotem, który miał przy sobie. Wyskoczyło zielone okienko z zapytaniem o login i hasło. Chłopak powoli wpisał potrzebne dane, zastanawiając się nad każdą literą. Wyświetlił się kolejny komunikat:

Welcome, Jerry! Co tym razem chcesz zrobić?
Dzienny wybór:
a) doprowadzić do wybuchu elektrowni atomowej (zalecane)
b) zniszczyć miasto i pałacyk (niezalecane)
c) wysłać armię kucyków na Cidak (przy użyciu jednej z wież)

- Jej, kucyki! - krzyknął uradowany Jerry i wybrał trzecią opcję. Na ekranie pojawił się znajomy symbol - trzy koła różnej wielkości, umieszczone jedno na drugim, jeden pasek przytwierdzony z dołu, trzy z góry ****.

Wieża aktywowana. Wysyłam armię, proszę czekać...

Jednak Jerry nie czekał, tylko od razu wybiegł z pokoju, przeszedł labirynt i zszedł po drabinie. Potem pobiegł do szkoły, która wyjątkowo błyszczała delikatną, różową poświatą.
Stworki i zwierzątka w popłochu biegały po boisku, ścigane przez kolorowe Kucyki Pony, które atakowały ich różowymi serduszkami. 
- Przyjaźń to magia! - wołały kucyki. - Pozwól nacieszyć się barwami tęczy!
Wtem jeden z uczniów oberwał. Był to Nad Ponury, który w odróżnieniu od pozostałych szedł spokojnie po chodniku, tak bardzo przejęty swoją niedolą,  że nawet nie spostrzegł najazdu wroga. Chłopak upadł na kolana i... zwymiotował. Być może inne stworki w takiej sytuacji leżałyby już martwe, ale nie on - totalnie ponury, którego nie da się rozśmieszyć, ani urzec dobrem i radością. Po chwili chodnik błyszczał dziwnie pod wpływem działania tęczowej kałuży, która pozostała po ataku Koników.
- To na pewno sprawka Jerry'ego! - pisnęła  Sissi i przywołała dwóch swoich przyjaciół. Herve nie był inteligentniejszy od Jerre'go, ale mógł się poszczycić nie gorszą kondycją, natomiast Nicolas był prawdziwym geniuszem.
Trójka przyjaciół natychmiast popędziła do szkoły, na strych, gdzie znajdował się superkomputer i skanery.
- Transfer Sissi, skan Sissi. Transfer Herve'a, skan Herve'a - wyrecytował Nicolas. - Wirtualizacja!
Przyjaciele pojawili się w Purpurowej Części Morza Cyfrowego.
- Wieża jest przed wami. Uważajcie na lądy - jeśli się tam pojawicie, zginiecie! Trzy Śledzie przed wami! - ostrzegł Nicolas.
Herve wyciągnął swój tasak i za jednym zamachem wyeliminował potwory... oraz Sissi, którą siłą rozmachu przeciął na pół. Dziewczyna w ostatniej chwili pogroziła mu palcem i wypadła z gry.
- Dobra, Herve, jesteś sam! - oznajmił Nicolas. - Wieża jest tuż przed tobą.
- Gdzie? - zapytał niezbyt inteligentnym głosem.
- Przed tobą!
- Znaczy się... prosto?
- Nie, w lewo! - mruknął Nicolas z sarkazmem. Na nieszczęście Herve na serio potraktował jego radę i... wpadł na ląd. 
- Herve, nie! - krzyknął Nicolas i złapał się za głowę.
- Nic mu nie będzie? - zapytała Sissi z lękiem. Herve od dawna jej się podobał, ale prawdziwym uczuciem darzyła Wilka. Jednak nie przestała troszczyć się o głupawego przyjaciela, gdy Wilk dołączył do Cidak.
- Nie... - Nicolas schował twarz w dłoniach. - Już nie.
Sissi pokręciła głową.
- Och, nie! - wykrzyknęła, a w jej oczach pojawiła się złość. - Nicolas! Wejdź do skanera i go pomścij! Już!
Nicolas ociągał się, ale posłusznie stanął we wnętrzu kopuły.
- Transfer, Skan, Wirtualizacja! - powiedziała Sissi, głośno przełykając ślinę. Nie chciała przez jeden głupi błąd stracić obu przyjaciół jednocześnie. Na szczęście proces się powiódł i Nicolas pojawił się w Morzu.
- Dobrze, więc płyń do przodu, tam jest dużo Śledzi! - oznajmiła Sissi patrząc na mapę.
- Tak jest!
Po chwili zauważył sporą gromadę ryb w pobliżu wieży. W ciągu dwóch minut wybił prawie połowę, niemal nie tracąc punktów.
- Brawo, Nicolas!
Nagle Sissi usłyszała kroki za drzwiami. Zdziwiona obróciła się i zobaczyła... Kucyka Pony opętanego przez Jerry'ego!
- W imię XANA'Y, odsuń się! XANA na razie przebywa w Lyoko, ale czekaj tylko, aż wejdzie do gry! Wtedy popamiętasz!
Tak na marginesie, XANA to ksywka Nicolasa.
Kucyk Pony przestraszył się i uciekł, aż się za nim kurzyło. Na ziemi zostawił maleńki pakuneczek. Sissi otworzyła paczuszkę, i... padła na ziemię. Zemdlała, gdyż dotknęła serduszka podstępnie zostawionego przez Kucyka. Całe szczęście, że na jej miejscu nie znalazł się Nicolas! On, jako człowiek - robot, nie przeżyłby zetknięcia się z serduszkiem. O jego podwójnej osobowości wiedziała tylko Sissi.
Gdy dziewczyna obudziła się, ze skanera wyszedł Nicolas.
- Wieża dezaktywowana - oznajmił zmęczonym głosem i usiadł na podłodze. Przyjaciołom przypomniało się o śmierci Herve'a i wybuchli płaczem.
Nagle jeden ze skanerów ponowił swoją pracę i otworzył się, a na dnie leżał... Herve! Radości towarzyszącej jego powrotowi nie było końca.

I tak dalej. Bla, bla, bla. 
Właściwie to pierwsze akapity są okrzyknięte Lyoko w Negatywie. Dalsza część służy za... no, jakieś zakończenie akcji. 
Nad opowiadaniem, przyznam, niezbyt się wysiliłam, ale być może napiszę kiedyś jakieś... treściwsze...na inną okazję. 
* Szczerze mówiąc, mogłabym zrobić z tego przedszkole, ale... nie zrobiłam. Bez przesady!
** Czytałam niedawno Robin Hooda. Jedna z postaci nazywała się Will Szkarłatny, a ja przeczytałam jego imię jako... Wilk. A z innej beczki imię Will kojarzy mi się z bajką W.I.T.C.H, a bohaterka miała rude włosy.
*** - niewidoczna, ale rzucająca się w oczy? Niemożliwe, ale skoro właz do kanałów prowadzących do fabryki jest WIDOCZNY, ale NIE RZUCA SIĘ W OCZY, to czemu nie?
*** Dobra, niewypał z tym zdaniem. Chodzi o odwrócone Logo XANY.

Trochę o postaciach.

Nad Ponury - przeciwieństwo Odda. Ta ponurość trochę od Yumi.
Królik - imię Urlicha czyta się przez "k" - Ulrik, Królik - nie miałam innego pomysłu.
Yupi - przeciwieństwo Yumi, chociaż imię podobne. Z Królikiem się nienawidzą, co innego Yumi z Ulrichem, ale o tym już wszyscy wiemy ;)
Jerry - początkowo miał być Cherry, ale Jerry jest bardziej zbliżone do Jeremiego. Można się domyślić. A irokez... tak jakoś wpadło do głowy. Dodam, że w tym opowiadaniu Jerry ma dość... dziecięcy charakter, ale pewnie już to zauważyliście. No i jest tak jakby XANĄ...
Wilk - William. 
Rambo - Jim
Imion Sissi, Herve'a i Nicolasa nie zmieniałam, ale pozamieniałam charaktery  chłopaków. Nicolas przejmuje stery superkompa, więc skoro Jeremy (Jerry) jest zły, to on dobry. Dobry XANA.
Co do zwierzaków - coś na temat Kiwiego i zakazu trzymania zwierząt w Kadic (kadiC - Cidak). To ze stworkami... ech, powiedzmy, że tak postrzegają ludzi te zwierzęta.
Kucyki Pony - bo co może być groźniejszego od Kucyków Pony? Buka jest tylko jedna.

A Aelity NI MA. I co teraz?!! XD