czwartek, 29 maja 2014

Część 18: Przemiana

- No, Jeremy? Może jakieś wyjaśnienia?
- Nadal nie rozumiem - mruknął Jeremy. Yumi i Ulrich podeszli do superkomputera. Ich przyjaciel patrzył w ekran i od czasu do czasu wklepywał jakieś kody. Na próżno. - Wieża jest aktywowana, są potwory, ale...
- Jest niebieska - spostrzegła Japonka.
- Masz rację. Jakby X.A.N.A oznajmiał, że chce nam coś pokazać.
- Ale X.A.N.Y nie ma - dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Ale są Poskromieni. Kto wie, czym są i jakie mają intencje.
Ulrich podrapał się po głowie.
- A gdzie Gina i Abigel?
Einstein westchnął.
- Poszły do internatu. Obiecały milczeć - dodał na widok miny przyjaciela. Ulrich skrzyżował ramiona.
- Przynajmniej nie pchały się do skanerów - mruknął.

- Jeremy, sytuacja się komplikuje! Gdzie Yumi i Ulrich? -  z głośnika  usłyszeli niewyraźny głos Odd'a
- Są tutaj. Zaraz ich wysyłam.
- To dobrze, bo są o wiele silniejsze - tym razem odezwała się Aelita. - Zaskakują nas.
Okularnik spojrzał na przyjaciół.
- Wiecie, co macie robić.


- Transfer Ulricha. Transfer Yumi. Skan. Wirtualizacja!

- Jeremy? Jesteśmy w Lesie. Gdzie reszta? - Ulrich spojrzał w górę. Oczywiście nie zobaczył zamyślonej twarzy Einsteina, ale usłyszał jego zdenerwowany głos.
- W Sektorze Leśnym? Przecież wysłałem was w Góry! A jeśli to pułapka?
Yumi rozejrzała się. Zewsząd otaczały ich tylko drzewa, żadnych potworów ani śladów bytności nieproszonych gości. To ją trochę uspokoiło.
- Spokojnie! W okolicy czysto. Będziemy ostrożni.
- Uważajcie!  Dołączcie do reszty w Sektorze Górskim. Ja lecę im pomóc, musicie radzić sobie sami. Wieże są na północ i na wschód od was.
Połączenie zostało przerwane, okularnik zajął się resztą ekipy w innym Sektorze.
- Którędy idziemy? - zapytał brunet przyjaciółki. - Wieża przejścia musi być niedaleko.
- Północ - zadecydowała po chwili namysłu.
- Dlaczego? - zaniepokoił się Ulrich. Wolał iść na wschód.
Yumi wzruszyła ramionami.
- Mniejsza szansa, że spadniemy. Pod nami będzie jeszcze jedna ścieżka.
- Ale droga na wschód jest krótsza!
- Ale północna bezpieczniejsza.
Ulrich przewrócił oczami.
- Jeśli będziemy się tyle wlec, nigdy im nie pomożemy. Spóźnimy się!
- Skoro wolisz spaść do Morza, proszę bardzo. Ja idę na wschód. Spotkamy się na miejscu - zdenerwowała się Yumi.
O ile w ogóle się spotkamy - zmartwił się Ulrich. Rzeczywiście, wybrał o wiele trudniejszą drogę. Jeśli pojawią się potwory, już po nim. Zwłaszcza, jeśli będą tak inteligentne, że postanowią wrzucić go do Morza Cyfrowego. Stamtąd nie da się wydostać.
Jednak duma nie pozwalała mu zmienić zdania. Yumi obrzuciła go długim spojrzeniem, westchnęła i pobiegła w wybranym kierunku. Brunet natomiast chwilę rozważał, dzięki swojej umiejętności udałoby mu się ją dogonić. Po krótkim namyśle popędził na wschód. Miał nadzieję, że dotrze do Wieży.
Niemiec postanowił na razie nie używać supersprinta, zabrałoby mu to wiele energii, której nie chciał marnować. Nie mógł liczyć na taryfę, gdyż Einstein pomagał ekipie w Górach. W interesie Ulricha było zatem do nich dołączyć. Powinien się pospieszyć. Yumi przebiegła już pewnie spory kawałek - pomyślał. Nie chciał być gorszy, więc przyspieszył. Skupił się na biegu, nie przejmując się otoczeniem. W razie czego ucieknie potworom.
Tymczasem Japonka poruszała się ostrożnie, zwracając uwagę na najmniejszy szmer i wypatrując znajomych kształtów. Udało jej się przebiec połowę drogi. Było aż za cicho - ani śladu wrogów.
Nagle usłyszała dziwny jęk i przystanęła, przerażona. Była sama, bez pomocy przyjaciela. Miała nadzieję, że da radę przeciwnikowi. W milczeniu patrzyła, jak kilka metrów przed nią wyłania się nieznajome monstrum, przypominające scyfzoę. Była to ogromna, szkarłatna meduza, dużo większa od potwora, który chciał odebrać Aelicie pamięć i za jej pomocą zniszczyć Lyoko. Miała opancerzona głowę i krwistoczerwone macki. Yumi stała, nie ośmieliła się poruszyć. Wizja walki z tym czymś przerażała ją.
Ku jej zdumieniu potwór ominął ją, jakby nie istniała i skierował się na...
- Ulrich - wyszeptała. Wiedziała już, kogo szuka scyfozoo - podobny stwór, ale nie potrafiła pomóc przyjacielowi bez Jeremiego.
- Jeremy! Jeremy! - krzyknęła. Miała nadzieję, że Einstein może ją usłyszeć. Jeśli nie, jest zdana na siebie. Być może Niemiec przepadnie, a wtedy...
-  Yumi? Już jestem. Pospieszcie się, Odd właśnie wypadł z gry!
- Były za dobre, jeden dopadł mnie, gdy... - oznajmił niedoszły bohater obrażonym tonem.
- Dobra, Odd, cicho!
Japonka westchnęła.
- Chcieliśmy do was dotrzeć, ale nie poszliśmy tą samą drogą...
- Co?! Rozdzieliliście się?! - Jeremy złapał się za głowę. - Yumi! W pojedynkę nie dacie sobie z nimi rady!
- Wiem - mruknęła Yumi. - A teraz wielka, czerwona meduza leci w kierunku Ulricha.
Okularnik zdziwił się.
- Scyfozoa?
- Nie, jej daleka kuzynka.
Einstein odezwał się po krótkiej chwili.
- Dobra, namierzyłem ją. Jest dość daleko. Ulrich, słyszysz mnie?
Chłopak był bardzo skupiony na biegu, a krzyki z oddali tylko go rozpraszały. Nagle przystanął. Krzyki?!
- Eee... Jeremy? Co z Yumi?
- Z Yumi wszystko gra, z tobą może być gorzej - odezwał się blondyn.
- Co?!
- Zbliża się do ciebie wielka meduza, podobna do scyfozoi. Wysyłam Yumi taryfę, jest już w drodze. Postaraj... ukryj się gdzieś, dobrze? A potem uciekajcie do Wieży.
- Jasne.
Nie wierzył w przestrogi Jeremiego, ale darzył go zaufaniem, dlatego posłusznie schował się za konarem. Szkoda, że nie ma tu Aelity - pomyślał. Córka twórcy Lyoko mogła tworzyć przeszkody, ściany i inne takie, oczywiście w Lyoko.  Ta umiejętność bardzo by mu się teraz przydała.
Ulrich trzymał miecz w pogotowiu. Nadstawił uszu, może Jeremy nada jakiś komunikat. Nie mylił się.
- Ulrich, TO leci z zachodu. Uważaj. Yumi jest tuż za nią.
- Zrozumiałem, Jeremy - wymamrotał Niemiec.
Rzeczywiście - już teraz słyszał dziwne jęki i różne inne, cudaczne odgłosy, przybierając na sile, jakby dzięki nim namierzała go. Wychylił się i zobaczył ją.
Była olbrzymia, wręcz monstrualna - jakoś dwa razy większa od scyfozoi. Przy tym jej "mózg" był osłonięty jakimś hełmem. Zbliżała się do niego.
Ulrich chciał uciekać, ale wiedział, że nie da rady. Ledwo słyszał wrzaski Jeremiego: Yumi! Pospiesz się! To coś go opętało!  Ulrich, trzymaj się, pomoc jest w drodze... Monstrum zatrzymało się przed konarem, za którym siedział. Wydało serię pisków i pomrukiwań. Niemiec posłusznie wyszedł zza konara i stanął tuż przed nią. Podświadomie wiedział, że poddaje się bez walki, uległ zwykłemu programowi, ale... coś go przyciągało. być może dowie się czegoś więcej...
Potwór otoczył go mackami. Wokół samuraja natychmiast rozbłysła  czerwona poświata,  uniósł się do góry. Znalazł  się bardzo wysoko, na poziomie "głowy" meduzy. Jak przez mgłę widział przepływające przez macki strumienie danych... potwór dostarczał mu informacji. Ulrich wiedziałby, gdyby chciała go zniewolić.
TO przenosi go do innego sektora! Yumi, leć za nimi! Szybko!!!
Ulrich poczuł, że meduza prowadzi go do tej nieszczęsnej wschodniej wieży. Poruszała się szybko i dostojnie. W przebłysku jako - takiej przytomności umysłu pomyślał, że Meropam - bo coś mu mówiło, ze tak nazywa się straszliwy potwór - już nie wydaje z siebie żadnych dźwięków. Po niedługiej chwili  chwili płynął strumieniem danych do Górskiego Sektora, nadal zdezorientowany. Przez kilka chwil mógł myśleć logicznie, potem potwór znów złapał go, doprowadzając do nudności. Zdołał zobaczyć obok siebie przyjaciółkę z wachlarzem w ręce, a potem mignięcie jakiś żelaznych skrzydeł, i stracił przytomność.

- Yumi? Co się dzieje? - okularnik z niepokojem patrzył w ekran monitora, jakby kilkadziesiąt różnych ciągów cyfr mogło wyjaśnić mu przyczynę milczenia jego przyjaciół. - Yumi? Co z Ulrichem? Yumi?!
Wyrwana z otępienia Japonka aż spadła na ziemię. Patrzyła z żalem, jak jej hulajnoga ulega dematerializacji, nagle poderwała się i biegła dalej o własnych siłach.
- Jeremy! - powiedziała, ciężko dysząc, na poły z wrażenia, na poły z wysiłku. - Meduza puściła Ulricha...
- Dlaczego? Został opętany?
- Nie... - dziewczyna nagle urwała. Przez chwilę w milczeniu wpatrywała się w niebo, po czym na jej twarzy zakwitł uśmiech. Oczy zajaśniały jej dziwnym blaskiem, jakby odbijały dziwny blask stalowych skrzydeł kilkadziesiąt metrów nad nią. Wielki, czerwony kształt zbliżał się do innego, srebrnego potwora niespiesznie, bez pewności wygranej.  Yumi roześmiała się i podniosła rękę na znak triumfu.
- Yumi? Co się stało? - zapytał Jeremy po raz kolejny, zaniepokojony wybuchem dziwnej radości przyjaciółki.
- Sara...
Powróćmy do wydarzeń sprzed chwili.
Nie  tak daleko, w odległości kilkunastu metrów, reszta załogi, a nawet wszystkie potwory, patrzyli otępiali na ogromną meduzę i...
...rudowłosą dziewczynę...
...stojącą tuż obok Williama i różowej elfki...
...Sara nie była już kopią Aelity.
Rude włosy zaczęły rosnąć i zmieniły kolor na nieskazitelnie biały. Jedno z oczu zmieniło kolor na błękitny, drugie pozostało szmaragdowe, a różowy kombinezon ustąpił miejsca skórzanej kurtce i rybaczkom oraz białej koszuli. W dłoni dzierżyła łuk, na plecach miała brązowy kołczan z mnóstwem strzał.
Jednak nie to sprawiło radość przyjaciołom. Po tej przemianie dziewczyna rozłożyła ramiona, jakby robiła to już wiele razy, wokół niej rozbłysła srebrna poświata, błysnęło coś stalowego... Wtem rękawy zmieniły się w ogromne, żelazne skrzydła, strzały rozmieściły się po całej długości kręgosłupa, który zaczął ewoluować i zmieniać się w długi, pokryty pancerzem grzbiet, i, spływając niezwykłą kaskadą w dół ciała, przemieniły się w groźnie wyglądający, pokryty ostrymi kolcami ogon. Jej brzuch zmienił się w opancerzone, błękitne podbrzusze, a ręce i nogi - w zakończone ostrymi pazurami łapy. Po chwili, zamiast elfiej łuczniczki, przed oniemiałymi Wojownikami pojawił się piękny, a zarazem niebezpieczny... smok.

Meduza wydała z siebie okropny, głośny jęk, i wypuściła nieprzytomnego Ulricha. Yumi zaprzestała biegu do reszty drużyny i wróciła do przyjaciela. Uklękła przy nim, nie spuszczając oczu z fruwającej nad nimi Sary.
- Yumi? - odezwał się Niemiec słabym głosem. - Co się dzieje?
- Patrz - Japonka wskazała jeden z rozmytych kształtów na niebie. - To Sara.
- Sara? - zdziwił się Ulrich. -  A ta obok?
- To meduza...

Potwór zdecydował podjąć walkę z ogromnym, stalowym smokiem. Dopiero z bliska pojął, jak potężne jest to wcielenie dziewczynki, przeciętnej dziewczynki, zwykłej Wojowniczki, jednej z tych, których młodsze wcielenie Meduzy - Scyfozoa, obezwładniało samą obecnością i powodowało, że na sam jej widok dzieciaki wręcz kamieniały z przerażenia.
Jednak dopiero widząc Sarę, nawet przez pryzmat wielu lat walki z Wojownikami Lyoko i wielu, wielu porażek, X.A.N.A pojął, że to jego koniec. Przynajmniej ta część, która domagała się wolności, a wcześniej - absolutnej władzy. Ostatnie szczątki tej części jego osobowości zostaną pokonane wraz z końcem jego najlepszego, najśmielszego tworu - Meropam, tej Meduzy, która, już wiedząc, że to koniec, zamiast zawładnąć kolejnym Wojownikiem, dostarczyła mu wszystkie informacje - nawet takie, których sam Jeremy nie mógł pojąć.
X.A.N.A jednak wiedział, co to godność, nie będąc wcale człowiekiem - walczył do końca, wiedząc, że z placu boju nie odejdzie zwycięsko. Meropam zbliżyła się do Smoka - dumna, choć wcale już niegroźna. Uniosła macki, i w przypływie determinacji próbowała sięgnąć do wnętrza umysłu przeciwnika.
Wystarczyło tylko jedno machnięcie ogromnego ogona, by udaremnić wszystkie jej plany. Odcięte macki z sykiem spadły do Cyfrowego Morza, pozostawiając po sobie tylko wspomnienia. Meduza spróbowała znowu, zbliżyła się do Sary, wykorzystała całą swoją broń, by i przeciwniczka wyszła z pola walki z jakimś, nawet małym, uszczerbkiem.
Smok obrócił się, stanął naprzeciw Meropam, która w porównaniu do jego ogromu była nieszkodliwa. Stwór otworzył paszczę i zionął błękitnym ogniem, w którym błyszczały delikatne iskierki. Meduza nagle rozbłysła dziwnym światłem, pod wpływem styczności z ogniem smoczycy. Potem jakby pożegnała się z Lyoko, wydając serię pisków i jęków. I spadła do Morza, a wraz z nią większość sługusów X.A.N.Y. Tylko największe osobniki każdego rodzaju - a więc wielki Krab, Pełzacz, Blok, Karaluch, dorodny Szerszeń, dostojna Manta i na końcu nieszczęsna Scyfozoa - pokłoniły się Wojownikom i Stworzeniu, które raz na zawsze pozbawiło ich nadziei na lepszy koniec dla X.A.N.Y...
- Ciekawe, czy X.A.N.A obiecał im jakiś wypad do Disneylandu - mruknął Odd, żałując, że nie ma go w tak fascynującej chwili.
Smok sfrunął na ziemię Sektora Górskiego i przemienił się z powrotem w Białą Łuczniczkę. Sara nawet uśmiechnęła się, widząc ciemny cień wyłaniający się z Morza Cyfrowego. Przez chwilę panowała niezwykła cisza, przerwana jedynie warkotem motoru, dzięki któremu Ulrich i Yumi szybko dotarli na miejsce wydarzeń. Po chwili Cień przemówił:
- Dobra robota, Saro - odezwał się dźwięczny, kobiecy głos, jakże inny od tego, który słyszała przed tygodniami. - Jestem Drugim Poskromionym, Meropam. Musisz poskromić jeszcze dwie części, by uzyskać klucze do Iluzjonu, gdzie zniszczysz system. Życzę ci szczęścia. Wszelkie niezbędne informacje macie już pod ręką, zadbałam o to. A teraz żegnajcie. Mam nadzieję, że więcej się nie zobaczymy.
--------
Wątek o Poskromionych już się pojawił, ale przez zmianę fabuły Poskromieni odgrywać będą inną rolę w tej opowieści. Dla tych, którzy się nie orientują - X.A.N.A został pokonany, ale zostawił po sobie kilka części - Poskromionych, którzy w dalszych częściach będą się czasem buntować.
Mam nadzieję, że odpowiada Wam metamorfoza Sary - chciałam, aby stała się prawdziwą Wojowniczką Lyoko, a nie jakąś kopią jednej z głównych bohaterek. Wątek Iluzjonu będzie jak najbardziej obecny, ale mam nadzieję, że to Lyoko będzie odgrywało tu główną rolę. Także Gina i Abigel będą mi baaardzo potrzebne.
Nie mam na razie pomysłu na następny fragment, ale... może pora już wrócić do szkoły?

poniedziałek, 26 maja 2014

Część 17: Pierwsze powiązania

-Gdzie oni są?! - syknęła Yumi. Od paru dobrych minut siedziała za jednym z krzaków przy bramie i wypatrywała przyjaciół. Oraz nieznajomych.
Początkowo nie niepokoiła się, ale po upływie sporej chwili zaczęła się zastanawiać nad przyczyną ich nieobecności. Abigel także nie nadchodziła. Może wybrała inną drogę? - pomyślała Japonka, z coraz większym zdenerwowaniem szukając znajomych twarzy. Już wyciągała komórkę, aby skontaktować się z Ulrichem, gdy nagle usłyszała melodyjkę, ustawioną jako jej  dzwonek.
- Mamo? - zdziwiła się. - Dobra, zaraz będę.
Po raz ostatni spojrzała na pustą drogę, westchnęła i pobiegła do domu.

...

Dom Yumi nie był ani zbyt duży, ani za mały. Domostwo otoczone było mikroskopijnym, niezbyt zadbanym ogródkiem. Japonka przeszła przez starą, wysoką bramę i stanęła przed drzwiami wejściowymi. Chwilę się zastanawiała, ale weszła do środka, usiłując powstrzymać ciekawość i nie wypytywać swojej matki o szczegóły tego tajemniczego wezwania. Zdjęła buty i w skarpetkach poszła do salonu, gdzie Hiroki, jej młodszy brat, grał na konsolce.
- Hej, wiesz, gdzie jest mama? - Yumi skrzyżowała ramiona.
- W kuchni - odparł Hiroki, nie podnosząc oczu znad PSP. Dziewczyna pokręciła głową i wyszła z pokoju.
W kuchni jej matka przygotowywała obiad. Pani Ishiyama była kobietą po czterdziestce, posiadaczką pięknych, kruczych włosów upiętych w kok. Mama Yumi miała na sobie zawsze jedną ze swoich prostych, długich sukni. Uśmiech nigdy nie schodził z jej twarzy, ze wszystkim sobie radziła i, jak twierdzi Yumi, była najlepszą mamą na świecie.
- Cześć, mamo! - krzyknęła młoda Japonka.
- Witaj, Yumi. Pomożesz mi? Możesz obierać ziemniaki na obiad.
Dziewczyna posłusznie zabrała się za obieranie ziemniaków.
- Co robi twój brat? - zapytała pani Ishiyama.
- Zgadnij - Yumi uśmiechnęła się.
- Znowu gra na tej swojej konsoli?
- Aha. Odkąd dostał się do szkolnej gazetki za zdobycie kilku tysięcy punktów w jakiejś grze, ciągle siedzi z nosem przed ekranem.
- Aż tak goni za sławą? - zaniepokoiła się mama.
- Coś ty! Zapomniałaś, kto jest redaktorem naczelnym?
- Jakżebym miała zapomnieć? Codziennie jestem o tym informowana. I powiem ci, co dzień w ten sam sposób! - kobieta spojrzała na nastolatkę karcąco. Yumi w ogóle się tym nie przejęła, takie rozmowy prowadziły regularnie. Mimo, iż Hiroki miał tylko jedenaście lat, robił wszystko, żeby zwrócić na siebie uwagę Milly, jego rówieśnicy, jednej z redaktorek szkolnej gazetki.
- O wilku mowa! - roześmiała się Japonka na widok zniesmaczonej miny brata.
- Słychać was na drugim końcu miasta - mruknął Hiroki. - Kiedy obiad?
- Kiedy się zrobi! - odparły chórem matka i córka. Chłopiec zrezygnowany wrócił do salonu.
Yumi spróbowała zmienić temat.
- Mamo... dlaczego musiałam wcześniej przyjść? Zwykle mogłam zostać na obiad w szkole...
- Po prostu brakowało mi ciebie, córciu - powiedziała mama, jednak jej mina mówiła, że nie była to w zupełności prawda. Yumi zmarszczyła brwi.
- Mamo, ty chyba nie mówisz mi prawdy...
Kobieta westchnęła i zamknęła drzwi kuchenne.
- Słuchaj, Yumi, wiem, że dorastasz i szukasz przygód, ale... uważaj, w co się pakujesz, dobrze?
- Nie rozumiem.
- Jesteś jeszcze młoda i nie pojmujesz pewnych spraw... zostaw to dorosłym. Nie mieszaj się w to, jasne?
Dziewczyna zaczęła coś podejrzewać. A jeśli je matka wie, o...
- Technologia robi postępy, Yumi - kontynuowała pani Ishiyama. - ale wy jesteście tylko dziećmi.
- Nie wiem, co chcesz mi przez to powiedzieć - nastolatka zaczęła czuć się nieswojo.
- Dobrze, ja tez nie mówiłam ci całej prawdy. Pewna organizacja obserwuje ten teren od kilkunastu lat. Ich obserwacje skupiają się na fabrykach, w których potencjalnie jest to, czego oni szukają. Inne światy. Przed laty znaleźli jeden w pobliskiej ruinie fabryki Renault. Już rozumiesz?
- Lyoko... - szepnęła Yumi.
- Do waszej paczki dołączyła... Sara, tak? Ona też jest częścią Projektu, nawet o tym nie wiedząc.
- Ale przecież Sara została stworzona przez X.A.N.Ę!
Kobieta westchnęła i zdjęła łańcuszek zawieszony na szyi. Młoda Japonka otworzyła oczy ze zdumienia. Zobaczyła dobrze znany jej symbol, Oko, i napis:
Projekt: Iluzjon
Zarządca głównego systemu X.A.N.Y.

Tego, który Sara musi zniszczyć? - zaniepokoiła się Yumi.
- Nie mieszaj się w to, Yumi - szepnęła pani Ishiyama. - Obiecaj mi.
- Nie mogę! - krzyknęła nagle córka, i na oczach matki uciekła z domu.

Nie wiedziała, ile czasu biegła, i dokąd dotarła. Wiedziała jednak, że nikt jej nie gonił.
Zmęczona usiadła na trawie i rozejrzała się po okolicy. Kilka metrów dalej ujrzała jezioro i wyspę, miejsce, gdzie często jeździli na wycieczki z panią Hertz. A więc dobiegła aż tutaj.
Dopiero teraz zebrało jej się na płacz. A więc są obserwowani! A jej matka wie o tym wszystkim. Być może od samego początku. Japonka schowała twarz w dłoniach. Więc wszystko na nic. Zaczną się przesłuchania, będą ich przepytywać. Ich słodka tajemnica przestanie być tajemnicą. Może nawet wywalą ich ze szkoły. Gdzie wtedy pójdzie Aelita? A gdzie Sara? Wszyscy są przecież różnych narodowości, pewnie wrócą do domów. William do Anglii, Odd wyjedzie do Włoch, Ulrich do Niemiec. A ona? Czy wrócą do Japonii?
Dopiero teraz usłyszała, że ktoś do niej dzwoni. Wytarła oczy rękawem i odebrała.
- Ulrich? - zapytała drżącym głosem.
- Co się stało? Gdzie jesteś?
- Ulrich, moja mama wie! Ona jest częścią Projektu, Zarządcą systemu XANY! Obserwują nas! Lyoko nie jest tajemnicą.
- Co? Skąd o tym... potem opowiesz. Gdzie jesteś? W domu?
- Nie - Yumi przełknęła ślinę. - Uciekłam. Jestem nad jeziorem...
- Zaraz będę.
Gdy Ulrich się rozłączył, Yumi na nowo zaczęła płakać. Wiedziała, że musi być silna, a płacz jest oznaką słabości. Wszyscy wokół sądzą, że jest jak skała. A ona nie chce wyprowadzać ich z błędu.
Niemiec pojawił się szybciej, niż się spodziewała. Nadal miała łzy w oczach.
Ulrich usiadł koło niej i położył jej rękę na ramieniu.
- Nie wiedziałem, że potrafisz płakać.
- Ja też nie - mruknęła, wpatrując się w taflę jeziora.
- Opowiesz mi?
- Może... - uśmiechnęła się.
Zaczęła, jak przystało na w miarę opanowaną osobę, od początku. Chwilami dalej walczyła z łzami.
- Ja... naprawdę nie wiedziałam...
- Nie mogłaś wiedzieć - potwierdził Ulrich.
- A co z Giną i Abigel?
- Powiedzmy, że zawarliśmy sojusz. Jeremy opowiada im teraz o Lyoko, a one ze swoją opowieścią czekają na ciebie.
- Dlaczego?
- Hm... być może powiedziałem im, że zadajesz strasznie dużo pytań i zrobiło im się mnie żal...
Yumi parsknęła.
- Ale jesteś!
- Chodźmy, bo Odd zacznie układać wiersze*. A tego chyba nie chcemy!
Chłopak wstał, ale nie przeszedł nawet kilku metrów,  gdy zaczął dzwonić jego telefon.
- Halo... Jeremy?
- Cześć, Ulrich... tak jakby, yyy... wieża się aktywowała.
- W Lyoko?! Przecież zniszczyliśmy X.A.N.Ę.
- Wiem, dlatego mówię, że wieża SIĘ aktywowała - zaakcentował Jeremy.
- Jak to: sama z siebie?
- Nie wiem, ale musimy to sprawdzić. Więc gdziekolwiek jesteście, chodźcie tu szybko!
- Dobrze, Jeremy. Wyślij innych do Lyoko, zaraz będziemy.
Yumi spojrzała na niego pytająco.
- X.A.N.A?
Niemiec pokręcił głową.
- Obawiam się, że nie.
- Może to Tyron? W końcu odbudował Korę...
- Nie odbudował. Przynajmniej tego jesteśmy pewni.
Japonka zmarszczyła brwi.
- Nie mamy czasu do stracenia.
I poszli.
------------------
Siedemnastka z głowy.
Nie wiem, ile fragmentów będzie miała pierwsza część, ale może wyrobię się z dwudziestoma. Nie chcę przeciągać.
Możecie sobie pomyśleć: jak to, X.A.N.Ę stworzył Franz Hopper, a ja tu dodaję jakiegoś Zarządcę... cierpliwości, postaram się to jakoś wyjaśnić. No i w końcu przejść do głównego wątku, czyli do Lyoko...
* Poetyckie zdolności Odda poznacie później ;)

piątek, 23 maja 2014

Uwaga, informacje! :)

Dodałam nową zakładkę: Bohaterowie. Zajrzyjcie, jeśli macie ochotę ;).
Wszystkie obrazki znalazłam w Google.

Możecie  nie połapać, o co chodzi z "drugą częścią". Otóż dodane już notki są tak jakby "wstępem". Bardzo mało pisałam o Lyoko, więc w drugiej części postaram się to nadrobić. Następne notki będą zakończeniem pierwszej części i wprowadzeniem do następnej.
EDIT: Notki części I zostały już umieszczone w specjalnej zakładce ;)

czwartek, 22 maja 2014

Część 16: Gdzieś daleko

Przyjaciele nie rozmawiali o tym, ale w duszy przez cały czas zastanawiali się nad tajemniczym Projektem, który na pewno ma coś wspólnego z Lyoko i XANĄ. Nie wiedzieli, co robić - szukać rozwiązania, czy odstawić to wszystko na dalszy plan? Nie wpadli na żaden pomysł i nie zamierzali poruszać tego tematu, przynajmniej do czasu.
Nie mieli pojęcia, że gdzieś daleko,w miejscu oddalonym o tysiące kilometrów od fabryki i od superkomputera, mogą znaleźć odpowiedzi na wszystkie nurtujące ich pytania. Nie przypuszczali, że ktoś na świecie zna ich lepiej, niż oni sami. Nie wyobrażali sobie, nawet wiedząc o wirtualnych światach i śmiertelnie groźnych programach SI, co może ich tam spotkać.
A w końcu to Lyoko nauczyło ich, że wszystko jest możliwe, prawda?
Położenie:  Gdzieś daleko
Czas: Teraz
Baza 024
Kobieta z uśmiechem odłożyła słuchawki i wstała z przed ekranu komputera. Po wielu godzinach spędzonych przed monitorem powinna czuć się wykończona, ale ona nie wykonywała przecież tysięcy obliczeń i nie wlepiała wzroku w wyskakujące co chwilę okienka. Komputer był potężnym narzędziem, ale mało kto wiedział, jak go używać, by się nie... wykończyć.
Echo spojrzała po raz ostatni na cztery ustawione w rzędzie kolumny połączone strużkami energii. Każda z nich była innego koloru - czerwona, srebrna, lapisowa i złota. Przed każdą stała drewniana tabliczka:
Niebezpieczeństwo! Zbliżenie się do Kolumn grozi natychmiastową śmiercią lub całkowitym paraliżem ciała. 
Nagle z głośników rozległ się głos:
- Istota K  I dwieście dwadzieścia jeden, Echo dwa i pół, wzywana do Sali Obrad Iluzjonu. Natychmiastowa wirtualizacja.
Kobieta upadła na ziemię i skuliła się z bólu. Srebrny przycisk na jej bransoletce podświetlił się, a po chwili rozbłysnął dziwnym światłem. Półprzytomna Echo wiedziała, że to jedyny sposób na przedostanie się do tamtego świata. Tylko tak zdoła uniknąć śmierci bądź kalectwa przez zbliżenie się do pola rażenia Kolumn.
Po kilku sekundach kobieta uniosła się w powietrze, otoczona srebrną poświatą i podpłynęła do Srebrnej Kolumny. Skaner otworzył się, a Echo wleciała do srebrzystej chmury wypełniającej wnętrze. Gdy mgła opadła, pomieszczenie było puste.
Tymczasem jeszcze dalej, w miejscu, gdzie nie dotarła jeszcze żadna istota ludzka, setki maszyn rozpoczęło pracę. Na monitorach co chwila mrugały jakieś okienka, pojawiały się rzędy cyfr. Po kilku minutach obliczeń na jednym z ekranów pojawiło się okno wirtualizacji. Program sam wybrał postać awatara, dopasował ją do danych otrzymanych ze Srebrnej Kolumny na Biegunie Północnym. Po chwili machiny skończyły pracę, a jedynym dźwiękiem mącącym panującą w tym miejscu dziwną ciszę, był szum setek komputerów, trwających w stanie zawieszenia.
Na Sali Obrad rozpoczęło się zebranie.
Była to w rzeczywistości wielka, turkusowa kula, zawieszona w przestrzeni, wypełniona rzędami kolumn, ław i brył różnej wielkości i kształtów.  W centralnej części Sali lewitowała okrągła platforma o średnicy kilku metrów. Stojący na niej mężczyzna w milczeniu wpatrywał się w przestrzeń, co chwila powoli otwierając i zamykając oczy.
Awatar miał na sobie garnitur i białą koszulę.  W prawej dłoni trzymał szkarłatną laskę z główką w kształcie nietoperza, w lewej zaś łańcuszek zakończony złotą kulą.
Wirtualne postaci ludzi zebranych w Sali nie przypominały tych z Lyoko. Jedyną cechą odróżniającą je od prawdziwych wizerunków był kolor skóry-  w rzędach siedziały osoby o jasnej i ciemniejszej karnacji, a także w niespotykanych, pastelowych barwach  -  brzoskwiniowej, różowej i błękitnej.  Mężczyzna na platformie miał niemal białą cerę.
Awatar uciszył rozlegające się w sali szepty i odchrząknął.
- Zgromadziliśmy się tutaj, w Iluzjonie, gdyż stanęliśmy w obliczu ogromnej katastrofy dotyczącej naszej działalności. Ów zagrożenie stanowi inny wirtualny świat, stworzony przez genialnego informatyka, którego znaliśmy pod nazwiskiem Franz Hopper. Pracował on nad naszym projektem przez wiele lat, jednak zdradził naszą organizację i postanowił działać na własną rękę.
Od czasu jego odejścia, obserwowaliśmy go dniem i nocą. Program X.A.N.A., który miał absolutny dostęp do jego działań, uległ przekształceniu, którego dokonał prototyp Echo 1. Była to pierwsza jego wersja! Echo błędnie wykonała obliczenia,  a program zyskał wolną wolę i dążył do unicestwienia ludzkości. Za naszą namową Franz Hopper zgodził się wyłączyć superkomputer z danymi, wraz ze swoją córką na zawsze znikając w Lyoko, które przestało stanowić dla nas zagrożenie.
Jednak kilka lat temu uczniowie z sąsiadującego z Superkomputerem gimnazjum ponownie uruchomili system. Przez kilkanaście miesięcy walczyli z X.A.N.Ą, udaremniając jego niecne plany. Nie zdołali uratować Hoppera, jednak uwolnili jego córkę  - Aelitę.
Jednak po przeszukaniu naszego interfejsu okazało się, że nasz Iluzjon także posiada ślady bytności XANY. Niedawno posłaliśmy do fabryki nasz najnowszy model powstały w laboratorium genetycznym, aby dowiedzieć się, czy XANA nadal stanowi zagrożenie.
Przed kilkoma dniami na trop superkopmutera z Lyoko wpadła Gina. Myślicie, że to nic groźnego: Węgierka posiada informacje dotyczące naszej bazy... (szepty się wzmagają) Na szczęście bardzo ogólne informacje, jednak gdy dowiedzą się o nich dzieciaki, a szczególnie nasza genetycznie zmutowana dziewczyna... być może odnajdą nasze współrzędne.
Kobieta siedząca obok Echo nieznacznie uśmiechnęła się.
- To chyba nie będzie taką wielką katastrofą.
Echo powoli zwróciła się w jej stronę.
- Też tak sądzę, pani... Ishiyama - Echo przeczytała informację na plakietce kobiety. - ...ale wie pani, nasz rząd jest bardzo przewrażliwiony na punkcie ukrywania naszych operacji w tajemnicy. 
Kobieta westchnęła.
- Do niedawna nie znaliśmy prawdziwych twarzy tych dzieciaków, jedynie ich awatary... powtarzam, do niedawna - kontynuował mężczyzna na platformie. - Udało nam się zaprogramować program umożliwiający nam rozpoznanie ich i wszczepić go do tej dziewczynki. Porównaliśmy ich twarze z wirtualnymi postaciami. 
Kilka metrów nad nim zawisł holograficzny obraz nastolatków znanych jako Wojownicy Lyoko i ich wyglądów w prawdziwym świecie.
Pani Ishiyama krzyknęła cicho i zdewirtualizowała się.

~~~~~~~~~~~~~~

Park koło Kadic, Francja

Perspektywa Yumi

Abigel szła powoli w stronę miasta. Wiedziałam, że kieruje się do szkoły, ale postanowiła pójść okrężną drogą. Nie sądziłam, że uczestniczy w planach Giny, chociaż wiedziałam, że ma jakieś pojęcie o istnieniu Projektu.
Szłam kilka kroków za nią, aby nie spuścić jej z oczu. Co chwila chowałam się za drzewami, bo dziewczyna niespokojnie odwracała głowę, słysząc jakikolwiek szelest. Kilka razy musiałam ukrywać się za drzewami, bo przypadkowo stanęłam na jakiś patyk leżący na ścieżce. Abigel nerwowo spoglądała wtedy za siebie i przyspieszała kroku. Na szczęście po chwili już wiedziałam, którą drogą zamierza dostać się do Kadic. Popędziłam na skróty w kierunku głównej bramy szkoły i czekałam na wiadomość od Ulricha bądź reszty grupy.

Perspektywa Ulricha

Podążałem za Giną od dobrych paru minut, ale dalej nie miałem pojęcia, którą drogą zamierza dostać się do internatu. Podczas marszu dziewczyna kilka razy zmieniała kierunek, szła ścieżkami, o których istnieniu dawno już zapomniałem.. Kilka razy nawet traciłem orientację. Ta część parku nie jest w ogóle uczęszczana, więc jak ona mogła wiedzieć o istnieniu kilkunastu zarośniętych ścieżynek? Mam nadzieję, że Yumi miała więcej szczęścia i wyprzedziła Abigel.
Nagle Węgierka zatrzymała się, a ja w pośpiechu schowałem się za drzewem.
- Myślisz, że nie wiem, gdzie jesteś? - syknęła.
Zdziwiłem się, ale, choć mnie korciło, nie powiedziałem ani słowa. Za to Gina postanowiła kontynuować:
- Nazywasz się... Ulrich, prawda? I należysz do tej... bandy - wycedziła. - Myślisz, że cokolwiek zdziałasz, zatrzymując mnie i moją siostrę i wklepując coś na tym waszym komputerze? Wierz mi, widziałam o wiele lepsze i nowocześniejsze. Ten w fabryce został skonstruowany przez Franza Hoppera. Skąd to wiem? Nigdy tam nie byłam. Ani w Cortex'ie, ani w Lyoko, czy jak wy to nazywacie...Ale wiem o nich niemal wszystko. Myślicie, że mając do nich dostęp, możecie wszystko, ale mylicie się - Gina odwróciła się, szukając mnie wzrokiem. - To część jakiegoś większego Projektu. Projektu Ilusion.
- Kartagina dwa  zero - mruknąłem. Węgierka ma chyba nietoperzy słuch, od razu spojrzała w moim kierunku.
 - Nie ma żadnej Kartaginy dwa zero... - westchnęła. - To jest nieco bardziej... skomplikowane, rozumiesz? Oni wiedzą o mnie, wiedzą o was! Jesteście tylko pionkami w ich grze! Częścią jakiejś całości....
- Ale po co to? - nie powstrzymałem się od zadania tego pytania.  - To nielogiczne. Po co im Lyoko?
- Chciałabym wiedzieć... Mój ojciec był kiedyś jednym z Konstruktorów Projektu. Nawet jemu nie zdradzili wszystkich tajemnic, a z upływem czasu było ich coraz więcej. Chciał się dowiedzieć...
- I co dalej?
- Wykasowali mu pamięć. Stracił kilka lat życia. Nie pamiętał nic, nie pamiętał... mnie.
Odważyłem się spojrzeć jej w oczy. Ona... płakała.

poniedziałek, 5 maja 2014

Część 14: Wścibska

Dziewczyna wiedziała, że dotarła do celu. To tutaj znajdzie klucz do Projektu, wreszcie dopnie swego. Tutaj dzieją się dziwne rzeczy - mówiła kiedyś do swojej starszej o rok siostry. Jakaż wtedy była głupia! Oczywiście, że stało się coś złego, wiedziała to już wtedy, gdy znalazła w bazie wojskowej kopię dossier Franza Hoppera. A dokładnie tylko część jego dokumentów. Był doskonałym fizykiem i informatykiem, ale świat nigdy nie dowiedział się o jego geniuszu.
Gina także nie wiedziała. Do czasu, aż odkryła na Węgrzech system, zresztą zupełnie nieprzydatny, z jedynie jednym kodem zapisanym w pamięci*. A ona, zaledwie ośmioletnia, nie wiedziała, do czego ten kod ma posłużyć.
Potem przyszła pora na poszukiwanie skarbu. W końcu od czego ma się ojca-żołnierza? Dzięki pracy rodziciela mogła węszyć w wielu bazach wojskowych, wszędzie była mile widziana... przynajmniej do dnia, w którym ukradła dane do niedokończonego Projektu, no i jakieś współrzędne. Tyle, że w miejscu, które wskazywały, nie znalazła tego, czego szukała.
Ale teraz wszystko się zmieni: znalazła XANĘ. Nie miała pojęcia, czym on właściwie jest, a raczej, czym właściwie był. Miała w posiadaniu kod, który mógł przywrócić go do życia i sprawić, by był jej posłuszny. Miałaby wtedy olbrzymiego sojusznika.
 I ożywiłaby Kartaginę.
Za to Abigel była dokładnym przeciwieństwem swojej siostry. Ilekroć znalazła coś, co według jej siostry uznawane jest za ciekawe i godne pożądania, oddawała to ojcu i jego współpracownikom. Wiedziała o Projekcie mniej niż siostra, ale w odróżnieniu od niej miała pojęcie, do czego służył, i bała się go.
Od najmłodszych lat troszczyła się o Ginę, pilnowała, by nie wpakowała się w żadne kłopoty. Nie dlatego, że martwiła się o młodszą siostrę, o nie, wiedziała, że dziewczynka nie potrzebuje ochrony. Abigel po prostu obawiała się najgorszego.
Z czasem troska o Ginę przerodziła się w troskę o innych, a co za tym idzie, w zainteresowanie ludźmi i bezinteresowność. Abigel była świetna, jeśli chodzi o ludzką psychikę, po kilku latach mogła manipulować każdym człowiekiem na Ziemi. Była świadoma swoich możliwości, ale i przerażona nimi.Gdyby chciała, mogła zyskać władzę absolutną, ale nie pragnęła tego. Swojego talentu używała rzadko, tylko po to, by jej siostra mogła kontynuować swoje działania.
Perspektywa Sary:
Niedługo po odejściu Aelity wyłapałam sygnał z pobliskiej kamery **.
To Gina - oznajmił głos w mojej głowie.
- No, domyślam się - mruknęłam.  Dopiero po chwili zauważyłam, że ów głos nie jest sygnałem nadawanym przez X.A.N.Ę. Gdy już miałam go rozpoznać, połączenie zaczęło słabnąć i znikło, pozostawiając po sobie komunikat:
Uważaj i nie daj się złapać. Ona nie szuka ciebie, ale będzie tobą zainteresowana. Powróć do rzeczywistości i zostań tam, póki się nie oddali. Ona nie szuka ciebie. Ona szuka dostępu...
Po chwili wyszłam ze skanera i skierowałam kroki do windy. Wjeżdżając do góry, zaczęłam się zastanawiać, ile czasu minęło od mojej wirtualizacji. Myślę, że kilka dni, ale może, w miarę przebywania w Lyoko, straciłam poczucie czasu.
Przemknęłam się na schody prowadzące do wyjścia i stanęłam na moście. Oślepiło mnie jasne światło poranka. Odetchnęłam głęboko. Tak dawno mnie tu nie było!
Nagle coś mnie tknęło - przecież mówią, że nie żyję! Nie mogę pokazać się ludziom, ani skontaktować się z resztą, bo nie mam komórki. Hm... Na razie nie widzę żadnego śladu po Ginie, więc chyba mogę się ukryć i poczekać, aż Jeremy albo ktoś inny przyjdzie i mnie odnajdzie.
Po kilku minutach czekania zaczęły boleć mnie nogi. Fakt, zupełnie zapomniałam, że tutaj jest zupełnie inaczej. W Lyoko mogłam stać godzinami, a teraz... w dodatku tyle czasu spędziłam bez wody i jedzenia, że aż dziw, że jeszcze się trzymam! A nie mam przy sobie ani grosza...
W końcu na moście pojawił się William.
- Ej, William! - wrzasnęłam na cały głos. Chłopak pomachał do mnie i podbiegł bliżej.
- A ty nie w Lyoko? - zdziwił się.
- Powiedzmy, że na chwilę wracam do rzeczywistości- uśmiechnęłam się.
- Gina kręci się w okolicy-  William nagle spochmurniał.
- Wiem, widziałam obraz z jednej z kamer. Chodź, musimy czekać na resztę.
- Dlaczego?
- Wiesz, jeśli taka dziewczyna jak ona zainteresuje się naszą fabryką, to mamy przechlapane. Ona szuka Kartaginy.
- Tej w Lyoko?
- Nie- zaprzeczyłam.- Projektu.
- Rozumiem...

Perspektywa...brak perspektywy
William zadzwonił do reszty drużyny.  Wojownicy przybyli bardzo szybko, przynajmniej w większości (Ulrich wtedy rozmyślał nad rozmową z Yumi, nic więc dziwnego, że nie przyszedł).
- Nie widziałam Giny, pewnie już wróciła do Kadic- oznajmiła Yumi, wchodząc do Laboratorium.
- My też nie, a przecież Odd nie szedł kanałami. Chcieliśmy się upewnić, którą drogą przyszła Węgierka, ale widać zna inny sposób na przedostanie się do Kadic- Jeremy zmarszczył brwi.
- Albo nadal gdzieś tu jest- dokończyła Aelita. Przyjaciele zaczęli się niepokoić.
-Ej, a gdzie jest Ulrich? -zapytała nagle Japonka.
- Nie odbiera telefonu- odparła Sara. Może ma na dziś inne plany. Trudno, poradzimy sobie bez niego. W razie czego spróbujemy jeszcze raz się z nim skontaktować.
- A jaki jest plan? - Yumi skrzyżowała ramiona.
- No... nie wiem - przyznała Sara. - Ale bez paniki, zaraz coś wymyślimy.
Po chwili odezwał się Jeremy.
- Wiem. Sara wróci do Lyoko i razem ze mną i Aelitą będziemy szukać informacji na temat Kartaginy 2.0. Odd i William - okularnik zwrócił się do chłopaków. - przeszukacie teren, być może natkniecie się na Ginę. Ty, Yumi, pójdziesz kanałami i spróbujesz skontaktować się z Ulrichem. Przy okazji dowiemy się, czy Węgierka nie przedostała się tamtędy. Pasuje?
Zgodzili się z tym pomysłem i rozeszli się, by wykonać zadania.

- Proponuję zacząć od szukania Giny w tym barze - powiedział Odd, któremu od pewnego czasu burczało w brzuchu. Ponad godzina poszukiwań okazała się bezowocna, ale chłopcy nie poddawali się. 
- Nie pora na jedzenie, głodomorze! - skarcił go William. - Nie szukaliśmy jeszcze nad brzegiem rzeki otaczającej fabrykę i w okolicach mostu. Jeremy wkurzyłby się, gdybyśmy coś przeoczyli.
- Jak sobie chcesz... - odparł zrezygnowany Odd.

- Yumi? - odezwał się Ulrich.
Japonka odetchnęła z ulgą.
- Chcesz pogadać? - chłopak próbował domyślić się, z jakiego powodu jego przyjaciółka dzwoni do niego o tej porze.
- Nie... To znaczy: tak, ale nie teraz. Mamy mały problem, zresztą wcześniej dzwonili do ciebie... nie odbierasz!
- Yyyy - Ulrich zmieszał się. - Nie słyszałem dzwonka. Gdzie jesteś?
- W kanałach - odpowiedziała Yumi. - Szukamy Giny, niedawno była w okolicach fabryki... będę czekała w parku, po drodze rozejrzyj się, czy może nie kręci się wokół szkoły. Tylko nie pozwól, by się zauważyła, dobrze?
- OK - zgodził się Ulrich - Zaraz będę.
- Do zobaczenia.

---
Po krótkiej przerwie, udało mi się dodać kolejną notkę ;-)


czwartek, 1 maja 2014

Uwaga!

Przepraszam za chwilową nieobecność na blogu... cóż, jest ciepło i trzeba to wykorzystać, więc nie tracę czasu przed monitorem i idę na dwór. Podczas majówki może uda mi się napisać kolejny rozdział, ale nie mam stuprocentowej pewności, że w ciągu kilku dni znajdzie się tu nowy post. Zatem przepraszam za obecny brak postów i zabieram się do pisania ;)