sobota, 5 lipca 2014

#23 Kolosy i inne paskudztwa

Gdy Abigel biegła ile sił w nogach, co chwila tłumiąc płacz z powodu porażki Williama, Yumi i Ulrich siedzieli na ławce i rozmawiali.
- Czyli masz odpowiedzieć już dzisiaj? - upewnił się Ulrich.
- No. 
- A jeśli tego nie zrobisz?
- Wtedy... pewnie zabiorą mnie do Japonii.
Nastała chwila przytłaczającego milczenia. Żadne z nich nie zniesie rozstania. W dodatku Yumi czuła, że jej miejsce jest tu - w Kadic, w Lyoko... Japonka tkwiła w rozterce, ale tak naprawdę już dawno podjęła decyzję. Ulrich wiedział o tym, ale nie dawał tego po sobie poznać. Nie znając Yumi pewnie sam poruszyłby temat lub wypowiedział swoje racje, jednak w tej sytuacji nie mógł jej pomóc. Sam nie miał pojęcia, którą stronę wybrałby, gdyby znalazł się na miejscu przyjaciółki. Nie... wiedział. Przez lata olewałem ojca, więc kilka dziesięcioleci więcej nie zrobi różnicy - myślał z goryczą. Chyba zawsze zazdrościłem jej tej więzi z rodziną. Ja nie miałbym problemu z podjęciem decyzji. 
Chłopak uśmiechnął się smutno i złapał Yumi za ręce. Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona. Przez jedną krótką chwilę patrzyli sobie w oczy otwarcie, jakby szukając wsparcia. Ona - rozdarta, niezdecydowana, i on - którego los pozbawił tego wyboru. Yumi spuściła wzrok.
- Co mam zrobić? - spytała po chwili.
- Przecież już wiesz, prawda? - na jej policzku zajaśniała łza, ale Japonka nie starła jej. Tym razem to był moment na płacz i oboje dobrze o tym wiedzieli.
- Więc moja matka jest od teraz moim wrogiem - mruknęła czarnowłosa ponuro.
Ulrich delikatnie przyciągnął ją do siebie i przytulił. I trwali tak, nie zauważając huraganu i tornada, które górowało nad parkiem, kilkadziesiąt metrów za nimi.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Z otępienia wyrwał ich przerażony krzyk Abigel, która właśnie wybiegła zza drzew.  Oderwali się od siebie i podbiegli do dziewczyny.
- Abigel! Co się stało?! - zapytała Yumi. Węgierka była roztrzęsiona, przez dobrą chwilę tylko bezgłośnie poruszała ustami.
- Tornado... duch... X.A.N.A... - wydukała wreszcie, oddychając ciężko. Sam bieg nie był męczący, ale dziewczyna pędziła na oślep, co chwila potykając się, wstając i biegnąc dalej. - On... Williama...
Przyjaciele spojrzeli na siebie.
- Poskromiony opętał Williama? - upewnił się Niemiec.
Abigel skinęła głową.
- Oni... zniknęli....- powiedziała przez łzy. - Zniknęli!
- Ulrich - powiedziała Yumi powoli, starając się zachować spokój, by jeszcze bardziej nie denerwować Abigel. - Dzwoń po resztę i biegnijcie do fabryki. Dołączę do was później.
Chłopak skinął głową i, już w biegu, wyjął telefon.
Yumi patrzyła za nim, a potem przeniosła wzrok na rozdygotaną rówieśniczkę i położyła jej dłoń na ramieniu.
- Nie martw się, Abigel - uśmiechnęła się, by dodać jej otuchy. - William już nie raz był pod kontrolą X.A.N.Y.
- Ale to jest Poskromiony, Yumi - Abigel podniosła wzrok. - Poskromiony! Każdy jest silniejszy...
Japonka wzruszyła ramionami.
- Z pewnego punktu widzenia to jedno i to samo.
- No nie wiem... - zastanowiła się Węgierka, kręcąc głową.
- Chodź - powiedziała Yumi. - Dzwoń po Ginę, idziemy do fabryki.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Transfer! Skan! Wirtualizacja! - oznajmił Jeremy bez większych ceregieli. Zmaterializowali się w Sektorze Pustynnym - Odd, Ulrich i Aelita. Czekali na Sarę.
Wkrótce na horyzoncie zamajaczyła im znajoma sylwetka obdarzona białymi włosami. Sara Eden wyglądała na zadowoloną, czego nie można powiedzieć o reszcie. 
- Co ty taka zadowolona? - zdziwił się Odd i zmarszczył brwi. Czyżby cieszyła ją ponowna utrata przyjaciela?
- Dowiesz się w swoim czasie - Sara puściła do niego oczko i przeszła do rzeczy. - Przeszukałam już Sektor Leśny z lotu ptaka. Ani śladu po Williamie.
- Za to na Lodowcu dostrzegłem potwory. Są jakieś... inne - usłyszeli głos Jeremiego.
- Jak to: inne? - zaciekawiła się Aelita.
- Nie przypominają tych od X.A.N.Y. są też dużo mocniejsze.
- Sara je załatwi - Odd machnął ręką. - Jeremy, przyślesz taryfy?
Przed blondynem zmaterializowała się fioletowa deska, Ulrich wskoczył na motor, a Aelita "włączyła" swoje skrzydła.
- Jest jeszcze hulajnoga Yumi - oznajmiła różowa, zwracając się do Sary.
- Biorę - stwierdziła łuczniczka. Po chwili dotarli do Wieży Przejścia.
- Gdzie teraz, Jeremy? - Ulrich starał się przekrzyczeć huk motoru, jadąc na pełnym gazie. 
- Jedźcie prosto. Odd, gdy je zobaczysz, możesz...
- Ta, dodam je do bestiariusza. Możesz się nie martwić.
- Uff, więc mogę być spokojny - odetchnął Einstein z udawaną ulgą.
- Kici, kici, potworki? Odd Wspaniały chce się przywitać! - zaśmiał się chłopak i przyspieszył, wysuwając się na prowadzenie.
Jednak to, co zobaczyli, przerosło ich wszelkie wyobrażenia. Potworów było kilka - jeden, dwa każdego rodzaju. Z przodu "orszaku" stały dwa białe pająki, podobne nieco do ogromnych Karaluchów z większymi odnóżami. W środku czerwona Tarantula, większa od znajomej nam kuzynki. Z tyłu dwa golemy,  olbrzymy stworzone z kamieni i mchu w cyfrowej postaci, a na koniec ON - Kolos.
- O mój Boże... - wydukała Aelita i wytworzyła Pola Energii, wzbijając się w powietrze. Odd zatoczył koło nad Komitetem Powitalnym, "witając" potwory laserami i prawie zostając wyeliminowanym przez serię kamiennych pocisków z dłoni jednego z Golemów.
- Ciężko będzie się przedrzeć do Kolosa - oznajmił po powrocie.
- Ej, gdybym je zobaczył, mógłbym wam pomóc! - zniecierpliwił się okularnik.
- Prześlę ci obraz - oznajmiła Aelita. Jeremy prawie spadł z fotela na widok zgrai potworów, które z każdą chwilą były coraz bliżej.
- Yyy, dobra! - rzekł okularnik, poprawiając się na fotelu. - Okrążcie je! Są duże i powolne, nie zareagują tak szybko. Uważajcie szczególnie na Kolosa! Ulrich, może ty go załatwisz, jak wtedy...
- Nawet nie przypominaj - mruknął, Ulrich, skupiony na okrążaniu potworów. Jakoś udało mu się w całości dotrzeć do Kolosa, nie tracąc przy tym punktów. Gdy potwór zamachnął się, by go wyeliminować, ten zeskoczył z pojazdu, który został zniszczony. Niemiec płynnym ruchem wskoczył mu na "rękę" i używając swojej zdolności szybkiego biegu, zaczął prędko wspinać się na jego ramię.
W tej chwili drzwi windy otworzyły się. Gina i Abigel podeszły do monitora, a Yumi bez słowa zjechała na dół, do skanerów.
- Mamy problem na Lodowcu - oznajmił Jeremy przez głośnik. - Spiesz się.
Ulrich bez problemu dotarł do przedramienia Kolosa, starając się nie patrzeć w dół. Miał lęk wysokości. Będąc niżej zauważył symbole X.A.N.Y., które musiał zniszczyć - znajdowały się na twarzy i na drugim ramieniu potwora. Ulrich zbliżył się do jego szyi, chcąc podjąć wspinaczkę, i nagle kątem oka spostrzegł dziesiątki laserów i pocisków lecących w jego stronę. Chłopak wrzasnął i wbił miecz w szyję Kolosa, by nie spaść. Zamknął oczy. Najgorsze jednak nie nadeszło, więc po chwili je otworzył. Pociski zniknęły.
- Hę? - zdziwił się i mało co nie spadł, patrząc na przyjaciół walczących z innymi potworami. Dobrze sobie radzili - pająki już zniknęły.
- Podwieźć pana? - usłyszał znajomy głos za sobą. Odwrócił się.
- Yumi! - krzyknął z uśmiechem i stanął za nią. - Sara miała twoją hulajnogę...
- Patrz! - wskazała mu nikły punkt w górze - wiedziałeś, że ta Tarantula potrafi latać?
Ulrich parsknął śmiechem. Ten potwór pewnie także nie domyśla się potęgi Siostry Iluzjonistek - Strażniczek.
- Na górę! - rozkazał. W samą porę, bo ręka Kolosa właśnie się uniosła...
Ani Ulrich, ani Yumi nie widzieli postaci przyczajonej między wirtualną czupryną Kolosa. Tasak stał wbity w skórę potwora, a William uśmiechał się. 
To nie był przyjazny uśmiech.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Znowu życzę Wam miłych wakacji i znowu dodaję rozdział. 
Mam nadzieję, że da się go czytać xD
Szczerze, nie wiem, czy uda mi się "pociągnąć dalej" wątki Ulumi (i inne, których na razie nie ma ;P). Nigdy nie pisałam czegokolwiek o miłości, a szczególnie tak pokręconej, jak ta z Kodu Lyoko xD.
Następna część niedługo ;) 

4 komentarze:

  1. Nie ma bata musisz pociągnąć wątki o miłości! ^_^ Oczywiście żartuję, bo wybór należy do Ciebie. Uważam jednak, że doskonale poradziłabyś sobie z nimi. Yumi wybrała... Jeah! ^.^ Czekam na next :*
    Brie
    Ps.U mnie też nowy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie! *.* Tak coś czułam, że Yumi przeciwstawi się matce. Biedny Ulrich, szkoda mi go.;c. A ten atak to po prostu mistrzostwo, aż miałam to wszystko przed oczami.^.^. Ach, pan Stern i jego lęk wysokości.:D
    Co do wątków miłosnych mam nadzieję, że jednak zdecydujesz się je pociągnąć, ponieważ jestem przekonana o tym, że wyszłoby to wspaniale, ale decyzja leży w Twoich rękach, tak czy siak będę uwielbiać to opowiadanie.:) Czekam na next.<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam :) Nie komentowałam nic wcześniej bo chciałam wszystko przeczytać do końca i zaledwie zajęło mi to jakieś pół godziny, a jestem wniebowzięta! Twoje pomysły i wyobraźnia to absolutne arcydzieło. Powrót Williama do Xany nie zdziwił mnie, zawsze jakoś specjalnie lubił tego chłopaka XD Ulumi hmm jest takie inne niż te o których dotychczas czytałam i bardzo mnie to cieszy. Wątki miłosne zależą od ciebie. Mi się podoba cała akcja w tej postaci w jakiej do tej pory pisałaś. Mama Ishiyama + Yumi to było po prostu świetne. Jestem szczęśliwa, że znalazłam w końcu kolejnego świetnego bloga którego dodaje do mojego spisu :) Z twojej opowieści można śmiałoby zrobić jakby spin-off Code Lyoko i myślę, że cieszyłoby się to ogromną popularnością. Więc kończę swój wywód i czekam na kolejną dawkę twoich inspirujących rozdziałów. Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach Ulrich i jego lęk wysokości :) Yumi przeciwstawiła się swojej mamie ? Nieźle ! Czekam na nexta ! :)

    OdpowiedzUsuń