poniedziałek, 23 marca 2015

Część 10: Pierwszy Poskromiony

Myślę, że łatwiej będzie opowiadać z perspektywy bohaterów, niektóre notki mogą wyglądać sztywno w narracji trzecioosobowej. Tak więc, oto notka z punktu widzenia Sary:
Każdy, kto był choć raz w Lyoko uważa je za cud techniki  - pięć sektorów, każdy inny, ciekawszy od poprzedniego. Nawet nie wiem, w jakiej kolejności powstawały, ale sądzę, że jako pierwszy stworzono Las.
Sektor leśny jest, jakby to powiedzieć, nijaki. Chociaż to moje słowa,  i pewnie reszta myśli inaczej. Jakkolwiek jest, nie zamierzam się nad tym zastanawiać. Nie ciekawią mnie przeraźliwie wysokie drzewa, z pomiędzy których wyskakują kraby, szerszenie, karaluchy... br! Ciarki przechodzą mnie na samą myśl o tym całym robactwie! Jestem jak X.A.N.A. - wolę Piąte Terytorium. Jest takie logiczne, ładnie stonowane kolorystycznie... Poza tym mam tam dostęp do interfejsu AI, więc pewnie prędzej czy później dowiem się czegoś moim pochodzeniu.
Ale Wojownicy Lyoko mieli widać inne plany.
Wieża, do której weszłyśmy, wyglądała jak ogromny, biały słup otoczony białą mgiełką.
- Przecież nie ma tu żadnego wejścia!  - zdziwiłam się.  Aelita po prostu pociągnęła mnie w stronę budowli. Już myślałam, że uderzę w gładką ścianę... ale nie. Po prostu przeniknęłam do wnętrza wieży.
- Na górę  - Wojowniczka wskazała mi platformę na wysokości około dziesięciu metrów.
- Jak tam wejść?  - zdziwiłam się.  Aelita zaprowadziła mnie na środek. Zauważyłam, że znajduję się w centrum Oka X.A.N.Y. Otoczyła mnie błękitna poświata
- Dobrze, Saro, teraz podejdź do panelu! - usłyszałam jak przez mgłę głos Jeremy' ego.
Położyłam dłoń na panelu. Była to jakby, hm,  lewitująca tablica. Parę centymetrów ode mnie przesuwały się cyfrowe okna  - dowód pracy Einsteina.  Po chwili ekran znów był jednolicie błękitny.
- OK, dostałem już dane. Wracaj, Saro!
Wróciłam na dolną platformę i wyszłam z wieży.  Ani Aelity, ani reszty załogi nie było w pobliżu.
- Wrócili już do skanerów  - Jeremy uprzedził moje pytanie.  -Dewirtualizuję cię.
- Chwila, Jeremy! - z niepokojem spojrzałam na wieżę.  - Jeremy, wieża... jest czerwona!
- Masz rację- zauważył Jeremy. - Ale nie mogę zwirtualizować Aelity i reszty, musi upłynąć kilka godzin od ich powrotu. Musimy tylko mieć nadzieję, że X.A.N.A. nie przypuści ataku w świecie realnym.
Mówił coś jeszcze, ale ja go nie słuchałam. Naprzeciw mnie wyszła Tarantula.
- Sara, uciekaj stamtąd!
- Nie... - zdołałam szepnąć. Monstrum uderzyło mnie jedną z... no nie wiem... nóg i wsadziło na grzbiet. Chwilę później straciłam przytomność.
Obudziłam się w Kartaginie. Tarantula położyła mnie na ziemi w pobliżu Rdzenia Lyoko.
Nade mną stała jakaś postać. Powoli wstałam i przyjrzałam się jej. Nie wyglądała jak człowiek, bardziej jak chmura dymu o ludzkiej sylwetce.
- X.A.N.A... - zdziwiłam się.
- Na razie nie zrobię ci krzywdy- usłyszałam. - Jestem jedną z poskromionych części X.A.N.Y. Miałem zadbać o to, abyś dotarła do Kadic i poznała Wojowników Lyoko. Musisz zniszczyć główny system X.A.N.Y.
- Ale... jak?
- Znajdziesz sposób.  Ty jedna możesz to zrobić.
- Dlaczego? Kim ja w ogóle jestem? Dlaczego akurat JA? -przestałam to wszystko rozumieć.
- Dlatego, że jesteś stworzonym przez X.A.N.Ę  sobowtórem córki Franza Hoppera.
Zrobiło mi się słabo.  Jeremy sprowadził mnie z powrotem na Ziemię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz