poniedziałek, 23 marca 2015

Część 15: Ulewa

Perspektywa Ulricha:
Naprawdę, myślałem, że uda mi się z nią pogadać. Ale widać i ona, i reszta, mają ważniejsze sprawy na głowie. Wiem, że muszę im pomóc i zrobię to. Może kiedyś się uda...?
Z westchnieniem zamknąłem zeszyt i skierowałem się do wyjścia. Ściemniało się, ale na dziedzińcu nadal przebywały tłumy. Dzieciaki ganiały się po całym boisku, ci starsi rozmawiali, co chwila wybuchali śmiechem. Czasem tęsknię za czasami, gdy byłem taki jak oni: bez X.A.N.Y, bez tysiąca spóźnień, nieprzygotowań, nieobecności... a potem przypominam sobie o Yumi i o Lyoko, o powrotach do przeszłości... kurczę, gdybym wtedy nie pomógł Jeremiemu nie pamiętałbym ani jednego!
Nie żałuję.
Gdy dotarłem do parku, zaczęło padać. Po kilku sekundach byłem przemoczony do suchej nitki. A było nie odbierać tego telefonu! Widać mam dziś zły dzień. Intuicyjnie rozejrzałem się za jakimś schronieniem.
- Ej, Ulrich! - to Yumi. Japonka stała  pod jednym ze starych, ogromnych drzew, co nie uchroniło jej jednak przed zmoknięciem. Podbiegłem do niej.
- Ale pogoda! - uśmiechnąłem się.
- Chyba przerwiemy akcję. Widziałeś Ginę?
- Nie - pokręciłem głową. - Może jest na terenie Kadic. Nikt nie kierował się w stronę parku.
- Nikt cię nie śledził? - upewniła się Yumi.
- Raczej nie...
Dziewczyna wyciągnęła komórkę.
- Cześć, Jeremy!... aha... spoko... co?! Nie rozumiem... aha... zaraz będziemy.
Yumi poszła szybkim krokiem w kierunku wejścia do kanałów.
- Co się stało? - dogoniłem ją.
- Niewiarygodne - Japonka pokręciła głową. - Odd i William znaleźli Ginę. Teraz ucieka kanałami.
- Że co? - widocznie wiele mnie ominęło.
Czarnowłosa westchnęła i streściła mi przebieg zdarzeń z fabryki.
- Sara wyszła ze skanera? Niesamowite. Jakim cudem?
- Ponoć słyszy jakieś głosy. Gina szuka Kartaginy 2.0. Nie wie o Lyoko, ale jest bliska prawdy. Widziała Odda i Willa, więc nie da im spokoju. A naszym zadaniem jest ją znaleźć.
- I ogłuszyć? - zażartowałem. Japonka spojrzała na mnie z dezaprobatą. Ostatnio często patrzyła na mnie takim wzrokiem/
- Nie sądzisz, że to niezbyt miłe?
- Co niby? - zapytała.
- Wiesz, od jakiegoś czasu traktujesz mnie... inaczej.
- Niż kiedyś? Nie martw się, nie pozostajesz w tyle.
- Ale ja mam powody - burknąłem.
- Ciekawe, jakie! Myślisz, że nie zauważyłam twoich fochów? Nawet nie wiem, kiedy się przyjaźnimy, a kiedy nie! - ostatnie zdanie niemal wykrzyczała. Była wściekła.
- Nic nie rozumiesz! - zezłościłem się.
- O to chodzi. Nie rozumiem. A ty, jak widać, nie zamierzasz mi tego wytłumaczyć! - starała się mówić spokojniej.
- Wytłumaczyć ci? Proszę bardzo: mój ojciec nie przyjmuje do wiadomości moich ocen, i jak się nie postaram, za rok nie wrócę do Kadic. Już kiedyś byłem słaby ze wszystkich przedmiotów, ale doszło Lyoko i te nieobecności... do tego... - zająknąłem się.  Ale przecież mam mówić prawdę. - Do tego traktujesz mnie jak powietrze!
Odetchnąłem. Po chwili zdałem sobie sprawę z głupoty moich słów. Ja to mam problemy...
- Co ty gadasz... - wymamrotała Yumi.
Przez chwilę szliśmy w milczeniu. Rozpogodziło się, wyszło słońce. Padało przez kilka minut, a i tak co chwila omijaliśmy jakieś kałuże. Droga strasznie się dłużyła.
Ona pierwsza się odezwała.
- Jeśli chodzi o naukę, Jeremy chętnie udzieli ci korków, znasz go... ja też mogę ci pomóc. A jeśli chodzi o...
- Nie było tematu - przerwałem jej.
- Był - odparła stanowczo. - Jeśli w jakikolwiek sposób cię zraniłam... przepraszam...
- Spoko. Ja też nie byłem w porządku - mimowolnie uśmiechnąłem się. Może już nigdy nie będziemy takimi przyjaciółmi, jak dawniej. Ale przynajmniej wiem, że mnie zauważa.
Japonka westchnęła.
- Ulrich, uważasz, że... kiedyś będzie między nami tak, jak, no wiesz... kiedyś? - powiedziała, jakby czytając mi w myślach.
- Nie wiem - odparłem zgodnie z prawdą. - Ale chciałbym, żeby tak było.
- Ja też.
Kolejna chwila milczenia.
Nagle usłyszałem szelest.
- Zatrzymaj się - syknąłem.
Znajdowaliśmy się jakieś dwadzieścia metrów od włazu prowadzącego do kanałów. Stara, szara płyta powoli przesunęła się, ale z otworu nikt nie wyszedł.
- Ulrich, patrz! Tamte krzaki - Yumi wskazała ręką na nierówno przycięte krzewy kilkanaście metrów od nas. Przez chwilę zdawało mi się, że dostrzegłem jakiś cień, ale uznałem, że to tylko złudzenie. Parę lat temu, jeszcze przed erą Lyoko, wszyscy baliśmy się tej części parku. Słyszałem pogłoski, że są tu duchy i wolałem się nie zbliżać. Ponoć krążyła tu zjawa zwana Zielonym Feniksem*.
Otóż, jak głoszą plotki, pewien gang, zwany właśnie Zielonym Feniksem, kiedyś upodobał sobie naszą fabrykę - tam odbywały się narady, obmyślano napady na kolejne banki, ogółem była to siedziba klasycznych złodziei i przestępców. Policja oczywiście zainteresowała się ich "działalnością", ale nigdy nie odkryła ich kryjówki. Cóż, było to kilkadziesiąt lat temu i, uwaga, jakiś czas później nowym nauczycielem w Kadic został... Franz Hopper. Oczywiście uważali go za człowieka w jakimś stopniu powiązanego z rzezimieszkami.
Gdy zniknął, a właściwie trafił do Lyoko i popijał herbatkę z poczciwym X.A.N.Ą, konkretniejtrzydzieści dni przedtem, na trop złodziei wpadła policja, jednak nie ujawniła danych osobowych człowieka, który wskazał im miejsce ich spotkań. Niektórzy twierdzili, że to sam Franz Hopper, który oczywiście został ukarany przez przestępców... wiadomo, w jaki sposób.
Mniejszość jednak stwierdziła, że to Zielony Feniks postanowił się zemścić za nazwanie jego imieniem jeden z najgorszych gangów we Francji. Oczywiście nikt nie wie, kim jest Zielony Feniks, ale dzieciaki twierdziły, że od lat kręci się w okolicy i szuka skarbu, podobno ukrytego przez złodziei. Żałosne, prawda?
Oczywiście wtedy tak nie myślałem. Ale wróćmy do tematu.
Staraliśmy się po cichu schować za drzewami - tak, aby postać w krzakach nas nie zobaczyła. Nie minęła chwila, a staliśmy się niemal niewidoczni.
"Zjawa" chyba pomyślała, że już poszliśmy, więc powoli wychyliła się zza gałęzi.
Niespodzianka! To była Abigel. Rozejrzała się dokoła i syknęła. Na chwilę wstrzymaliśmy oddech, ale widocznie nas nie zauważyła. Dziwne, pewnie była bardzo poddenerwowana. Powinna nas dostrzec - mimo, iż stanęliśmy za drzewem o baaardzo szerokim pniu.
Po chwili z podziemi wyszła Gina.
- Nikt cię nie gonił? - zapytała ostrożnie starsza siostra.
Dziewczyna pokręciła głową.
- Znaleźli mnie, ale im uciekłam. Nie gonili mnie. To...
- Co najmniej dziwne? Może to pułapka? - zastanowiła się Abigel.
Spojrzałem na Yumi. Ona także przysłuchiwała się tej rozmowie. Wyciągnąłem komórkę i napisałem SMS'a do Odda.
- Ej! - szepnąłem i pokazałem jej telefon. - Odetniesz drogę Abigel, ja Ginie. Zatrzymamy je, aż reszta nie dołączy.
Japonka skinęła głową.
- Znając życie się rozdzielą. Poczekajmy, wtedy łatwiej nam będzie je złapać.
- Dobra.
----
*Zielony Feniks - znak ten widniał również w książkach o Code Lyoko (wydawnictwo Olesiejuk). Niestety przetłumaczono jedynie dwa pierwsze tomy serii. Polecam :-) Uznałam, że wykorzystam ten symbol do...  'swoich celów' :-D
To opowiadanie było dość chaotyczne (nie znam się na pisaniu o uczuciach). Poza tym zdaję sobie sprawę,  że namieszałam z charakterami bohaterów, ale to mój pierwszy blog z opowiadaniami, oraz pierwsze tak długie opowiadanie (całość), więc liczę na wyrozumiałość ;-) Następny fragment spróbuję dodać już niedługo,  tym razem skupię się na Kartaginie 2.0 :-)

1 komentarz:

  1. O Boże, rozdział genialny! *_* Ta legenda z Zielonym Feniksem- jestem pod wielkim wrażeniem, czekam z niecierpliwością na nexta! :)

    OdpowiedzUsuń