wtorek, 3 lutego 2015

#37 Stukot różowych obcasów

Białowłosa nawet nie wytknęła nosa ze swojego pokoju, gdy Iluzjoniści zbierali się do wyjścia, zostawiając Ginę w towarzystwie staromodnej zastawy stołowej i pokreślonych pajęczynami szczelin ścian i sufitu.
Węgierka na palcach przeszła obok pokoju Białego Kruka i przykucnęła, przyciskając oko do zamka od klucza. Zamarła.
Pokój Iluzjonistki zawalony był zabytkowymi malowidłami - niektóre wisiały na jasnoniebieskich ścianach, inne zostały do sufitu, a niektóre znajdowały się pod szklaną podłogą. W pomieszczeniu  stało ogromne, mahoniowe biurko z dwiema szufladkami, wspierające się na zdobionych rzeźbami drewnianych nogach. Po przeciwnej stronie umieszczona była mniejsza kopia królewskiego łoża  - Gina widziała oryginalne w zabytkowych zamkach-muzeach i oszacowała, że posłanie godne królów nie zmieściłoby się w pokoju. Już sama "podróbka" zajmowała większość przestrzeni, ze swoim różowym baldachimem, nieskazitelnie czystą pościelą i kolorowymi poduszkami z frędzelkami. Wybite okno wpuszczało do środka ostatnie promienie dnia. Nastolatka przyjrzała się wielkiej szafie stojącej w rogu pomieszczenia - wykonana z ciemnego drewna, wyglądała jak autentyczne przejście do Narnii.
Ginie nie dane było dokończyć oględzin, gdyż nagle wielkie drzwi otworzyły się, odrzucając dziewczynę na przeciwległą ścianę. Szesnastolatka zdusiła jęk, masując obolałą głowę. Rzuciła w stronę pokoju nienawistne spojrzenie, a drzwi zamknęły się z hukiem.
- Ej! Wiesz, jak to boli?! Może ciebie by tak... - urwała, słysząc cichy chichot zza ściany. - Niech cię licho... - syknęła, intuicyjnie kierując się do kuchni po lód.
Zamiast zwyczajnej lodówki i szafek, jej oczom ukazał się ogromny stół, na którym leżały puste w środku, białe baranie rogi, poskręcane w półksiężyce.
- Co to ma być? - zdenerwowała się Gina, podchodząc do blatu. - Ej, ty! Wiesz może, gdzie mogę znaleźć lód?! - wykrzyknęła, wracając się do pokoju Białego Kruka i kopiąc w drzwi. Nagle dostrzegła ogromną, zaciśniętą pięść, która wystrzeliła z drewna i uderzyła w jej klatkę piersiową. Gina upadła z jękiem i wrzasnęła dziko.
- Jesteś pokręcona psychicznie! Współczuję tym, którzy muszą z tobą mieszkać - syknęła ze złością i zacisnęła pięści, odsuwając się z pola rażenia zaklętych drzwi. - Mówię serio - dodała, podnosząc się i stękając.  Strzepnęła z ramion biały pył, który niczym śnieg spadł z sufitu i pokrył całe jej ubranie, gdy uderzyła w ścianę. Dwa razy.
Nagle dostrzegła niezauważony wcześniej foliowy woreczek z kostkami lodu i zaczerwieniła się ze wstydu. "To ona powinna mieć wyrzuty sumienia, nie ja" - pokrzepiła się myślą i szybko zabrała z podłogi siateczkę i umknęła do przydzielonego jej pokoju, obrzucając drzwi podejrzliwym spojrzeniem.
Rzuciła się na stary tapczan, przykładając lód do czoła. Mimochodem dostrzegła, że ściany pomieszczenia są brzoskwiniowe, ozdobione dwoma czarno-białymi obrazami w drewnianych ramkach. Na jednej z ilustracji rozpoznała plac wokół Więzienia, zapewne na niedługo przed przybyciem Zarządu. Masywny budynek przystrojony był girlandami z kwiatów. Napis na fasadzie głosił "Otwarcie Szkoły i Świetlicy dla młodych Iluzjonistów". Przed budynkiem stali ludzie - większość dorosłych trzymała za rękę mniej-więcej trzyletnie dzieci i prowadziła je w kierunku bramy szkoły. Gina dostrzegła tylko jedną osobę, która patrzyła prosto na fotografa. Wysoki, chudy chłopak o surowym, niemal karcącym spojrzeniu opierał się o ścianę budynku, zaciskając pięści, a na jego twarz wykrzywiała się w grymasie złości.
Coś w tej postaci było niepokojącego, a zarazem tajemniczego - Gina miała dreszcze, a jednocześnie nie mogła oderwać wzroku od jego władczej sylwetki. Jego wzrok magnetyzował, a dziewczyna niemal słyszała gwar rozmów rozentuzjazmowanych matek w długich do ziemi kolorowych sukniach. Miała wrażenie, że fotografia nabiera kolorów, widziała przecież barwę  tęczówek chłopaka, patrzył prosto na nią, wykrzywiając twarz w złowrogim uśmiechu...
Mimowolnie wzdrygnęła się i wyrwała się z transu, zakrywając oczy dłońmi. Poczuła, że drży, a temperatura w pomieszczeniu znacznie spadła. Okryła się grubym kocem, leżącym w rogu materaca i przyjrzała się drugiemu obrazowi.
Ujrzała mężczyznę i kobietę, tańczących na parkiecie w towarzystwie półprzezroczystych cieni, niby innych widmowych par. Twarze tańczących zakryte były  zdobionymi maskami przystrojonymi piórami, nie zasłaniającymi jednak ust i podbródków. Obie postaci uśmiechały się promiennie.
Włosy kobiety zostały upięte w tradycyjny kok, a prosta suknia prawie zakrywała buty tancerki. Korale na jej szyi zdawały się mienić nieziemskim blaskiem.
Jej partner ubrany był w elegancki garnitur - miał jasne, gęste włosy, przewiązane dziwną przepaską. Gina zmrużyła oczy i dostrzegła, że czoło mężczyzny pokrywały cienkie linie, blizny. Tancerz był, jak na jej gust, zabójczo przystojny, nic więc dziwnego, że kobieta uśmiechała się, patrząc mu w oczy.
Podobnie jak w przypadku poprzedniego zdjęcia, Gina zaczęła dostrzegać kolory - krwistoczerwony odcień sukni i hebanowe włosy kobiety, a także blond, niemal białe - tancerza. Usłyszała cichą muzykę, a salę balową rozświetliły nagle tysiące świec. Jedynie cienie pozostały ciemnoszare, dziewczynie zdawało się, że słyszy ich syki i szepty. Ze zdziwieniem spostrzegła, że tańcząca wygląda na osobę mniej więcej w jej wieku. Nagle tancerze zatrzymali się, a ciemnowłosa objęła partnera za szyję. Gina poczuła, że się czerwieni, jednak nie zdołała odwrócić wzroku. Na moment przed pocałunkiem została brutalnie wyrwana z letargu przez białowłosą, która nerwowo potrząsała jej ramieniem. Gdy spostrzegła, że nastolatka budzi się z transu, odetchnęła z ulgą.
- Co to było?! - wykrzyknęła nagle Gina, wyrywając ramię z uścisku Białego Kruka. - Chcę to obejrzeć do końca!
Iluzjonistka syknęła coś w stronę obrazów, które jak na zawołanie okryły się białą płachtą. Pokręciła głową.
- Ruchome obrazy. Coś jak w waszych telewizorach, tylko nieco bardziej... wciągające.
- Zauważyłam - westchnęła Węgierka, szczelniej opatulając się kocem. - To jak, zgoda między nami? - wyciągnęła rękę do Kruka.
- Tak, pewnie - dziewczyna uśmiechnęła się lekko i wyszła z pomieszczenia, pogwizdując cicho. - Zrobić ci kanapkę? Jestem głodna jak miś - zawołała z kuchni.
- Jak wilk - poprawiła ją Gina, dołączając do Iluzjonistki.
Białowłosa okrążyła ogromny stół, podnosząc kolejny róg i zaglądając do środka.
- To nie ten - mruczała jak mantrę, odkładając przedmioty na blat. W końcu wydała z siebie okrzyk zwycięstwa i lekko potrząsnęła jednym z rogów, wysypując na stół kilka bochenków chleba.
- Niezbyt orientuję się, gdzie co jest, więc może zadowolimy się tym, dobrze? Łap! - rzuciła Węgierce chleb i sama zabrała się za pałaszowanie swojej porcji. - Mmm... Nawet nieźle wyszły. Ale Narcyz robi lepsze, tak czy siak - oceniła, przełykając.
- Ale jak...?
- A, normalnie. Wprawniej klepie te stare rogi - zachichotała na widok wyrazu twarzy Giny. - Nie słyszałaś nigdy o Rogach Obfitości? To mój pomysł, kocham mitologię. No i nie trzeba uzupełniać zapasów. Ach! Miałam ci coś pokazać, chodź za mną!
Potruchtała do swojego pokoju i chwyciła papierową torbę, stojącą przy łóżku.
- Pomyślałam, że ci się przydadzą. Wiesz, czasem mamy swoje bale, poza tym, dobrze jest ładnie wyglądać - wręczyła prezent brunetce, z uśmiechem przygładzając falbanki swej białej, zwiewnej sukienki.
- Och... dzięki - Gina zarumieniła się i, czując na sobie wyczekujące spojrzenie Kruka, zajrzała do środka. Westchnęła.
W torbie znajdowało się kilka kolorowych sukienek (zielona, czerwona, niebieska i czarna), trzy bawełniane bluzki, bury sweter, dwie pary spodni, buty przypominające adidasy i...
- Naprawdę? - parsknęła, wyciągając różowe czółenka przyozdobione cekinami.
- Nie podobają ci się? - jęknęła dziewczyna z zawodem. - Najładniejsze, jakie udało mi się przywołać!
- Przywołać? - upewniła się Gina.
- No... co jakiś czas coś u was, z Realii, znika, no nie?
- Ukradłaś te buty z Ziemi?! - wykrzyknęła nastolatka, kręcąc głową.
- Spokojnie, spokojnie, to działa inaczej, niż myślisz - roześmiała się dziewczyna. - Pewnie nawet jeszcze ich nie wyprodukowano.
Gina skrzyżowała ramiona.
- Nie rozumiem was - wymamrotała pod nosem. - Najpierw Strażniczka mówi, że roztrzaskałam się o ziemię...
- Co? - fioletowo-włosa dziewczyna jak burza wpadła do mieszkania i stanęła przed Węgierką, patrząc na nią z góry. - Powtórz, co ona ci powiedziała?
- No... "pamiętaj, roztrzaskałaś się o ziemię", czy jakoś tak...
- Narcyz! - wykrzyknęła Iluzjonistka. - Mamy wielki problem.



~~~~~~~~~~~~~~~~
Heja!
A ja mam ferie, sielanka, w ogóle... nieważne.
Mam zaległości w pisaniu, zabieram się do kolejnych rozdziałów!
Mam nadzieję, że notka jakoś wyszła i zachęcam do oddania opinii w komentarzach.
Miłego dnia! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz