środa, 25 czerwca 2014

#21 - U Strażniczki Wielkiej Puszczy

Perspektywa Yumi (tak, kolejny raz)

Rozejrzałam się. Polana była zupełnie pusta. Żadnej - ani przyjaznej, ani wrogiej - twarzy wokół.
Odetchnęłam głęboko.
A jeśli to pułapka? - pomyślałam. Nie mogłam wykluczać tej opcji. Jeszcze kilka lat temu lubiłam samotność...ale nadeszła era Lyoko i zaczęłam być podejrzliwa w stosunku do pozornie cichych miejsc. Więc zamiast cieszyć się pogodą i opalać, stoję pośrodku tej prześlicznej urody łączki, starając się cokolwiek usłyszeć. Dzięki, XANA! Przez ciebie nie mam wakacji...
...zaraz, zaraz...
JAKICH WAKACJI?!

Skąd ja się tu wzięłam? Przecież jest środek nocy, a świeci słońce... coś tu nie gra.
Możliwe, że to jest tylko sen, w co wątpię (w snach niezbyt często nachodzi ochota na przemyślanie, czy wszystko dookoła to iluzja, czy nie). Niewykluczone, że zostałam porwana...
Prychnęłam głośno. Porwana? Na łąkę pełną dmuchawców? Bez sensu.
Przypomniało mi się, jak w bardzo wczesnej młodości weszłam na stronę o... no, nie wiem, o czym, ale był tam artykuł o Snach Świadomych. W wieku ośmiu lat bardzo chciałam takie coś przeżyć (śnisz, śnisz, i...możesz wszystko). Prawdopodobnie teraz spełniają się moje marzenia. Tylko, że mam ważniejsze sprawy na głowie, niż fruwanie na jednorożcach...
...chociaż, czemu by tego nie wykorzystać?
Skupiłam się i, tak jak w Iluzjonie, spróbowałam przywołać mój wachlarz. Trochę trwało, nim się pojawił. Ciekawe, czy mogę...
Oderwałam się od ziemi i poszybowałam w górę, ponad chmury. Z tej wysokości cały świat wyglądał bardzo... realnie. Zapikowałam w dół i tuż nad czubkami drzew wyrównałam wysokość. Frunęłam równolegle do nich. Po chwili przed sobą zauważyłam smugę dziwnego, błękitnego dymu. Zaciekawiona, szybko skierowałam się w jego stronę. 
Wylądowałam przed gankiem skromnej, uroczej chatki. Wyglądała dosłownie jak z tej zagadki - "Różowa świnka mieszka w różowym domu. Wszystko tu jest różowe - schody, okna, drzwi  meble"... i tak dalej. Chatka wyglądała jak letniskowy domek Barbie. Gdyby to był Iluzjon, znałabym już projektanta "robiącego wrażenie UFO". Ale nie jest.
Nie zdążyłam się nawet spokojnie rozejrzeć, gdy drzwi wejściowe uchyliły się i stanęła w nich pulchna, młoda dama w... zresztą wiadomo w jakiego koloru ubraniu. Jej suknia była długa i błyszcząca. Głowę kobiety przyozdabiał duży kapelusz z ozdobnymi różami. Miała długie, siwe włosy i poczciwe, fiołkowe oczy. Ma mój widok uśmiechnęła się szeroko.
- Myślałam, że już nigdy tu nie zawitasz! Całe szczęście, że dotarłaś w porę! Wchodź do środka, tylko szybko, bo niedługo będę musiała zamknąć wszystkie drzwi i okna - gestem zaprosiła mnie do środka.
- Spodziewała się mnie pani? - zapytałam nieco zdziwiona, wchodząc do przestronnego salonu.
Kobieta wskazała mi krzesło, a sama usiadła w masywnym, głębokim fotelu. Pstryknęła palcami, a na stole przed nami pojawiły się dwie szklanki herbaty i talerz ciasteczek. 
- Jak pani to zrobiła?!
- Częstuj się - powiedziała i sama sięgnęła po ciasteczko. - Pewno, że się ciebie spodziewałam. Moja siostra zaprosiła cię do siebie, to czemu ja nie mogłabym cię ugościć? Pod pewnymi względami Wielka Puszcza jest gościnniejsza od tej nowoczesnej Błękitnej - ściszyła głos. - O Srebrnej nie wspominając. Ale tam, którąkolwiek ze stron wybierzesz, zawędrujesz kiedy indziej. A te ciasteczka? Cóż, jesteśmy w Iluzjonie, a ja jestem Strażniczką Zielonej Kuli, więc...
- W Iluzjonie?! Przecież ja się... nie wirtualizowałam! - wykrzyknęłam.
- Na przyszłość zdejmuj bransoletkę - uśmiech na chwilę znikł z jej twarzy, ale powrócił po chwili w całej swej okazałości.
- Czyli, że...możecie mnie tu przenosić, gdy o tym nie wiem? - zmarszczyłam brwi w zamyśleniu.
- Dokładnie. Chyba źle trafiłam w godziny... ech, straciłam rachubę czasu, wiesz jak to jest - puściła do mnie oczko. - W każdym bądź razie, zaraz nadejdzie ciemna godzina - po tym czasie cię wypuszczę. Kiedy indziej pogadamy.
- Czym jest ciemna godzina? - zapytałam.
- Znasz X.A.N.Ę, prawda? - skinęłam głową. - Otóż sprawy mają się tak: my, Iluzjoniści, bardzo poważnie podchodzimy do wszystkich traktatów i regulaminów, toteż nie próbujemy wydostać się spod niewoli Zarządców. Ale oni chcą nas zniszczyć. W Niebieskiej Kuli co jakiś czas zdarzają się kłopotliwe sytuacje i starcia między moją siostrą, a Strażnikami Iluzjonu. Tu jest podobnie, z tym, że to nie Strażnicy, a... kto inny atakuje moją posesję.
Urwała nagle i przez chwilę wsłuchiwała się w uderzenia zegara.
- Teraz, padnij!
Krzyknęłam i położyłam się płasko na ziemi. Usłyszałam świst, a po chwili rozległ się grzmot towarzyszący wybuchowi gdzieś nieopodal domku.
- Tutaj tak to się odbywa. Zawsze tak samo. Trzymaj wachlarz w pogotowiu! Ja postawię barierę. Nigdy tego nie robiłam, ale... zawsze mamy trochę czasu. Może nawet uda mi się ciebie odesłać.
Nagle w jej dłoni pojawiło się fioletowe berło, atrybut Iluzjonistów. Skierowała główkę w otwarte jeszcze okno. Usłyszałam syk, i zamiast delikatnego światła, z zewnątrz zaczęła sączyć się delikatna, purpurowa poświata. Chwilę później wszystkie okna zamknęły się z hukiem.
- To ich trochę przytrzyma - Strażniczka uśmiechnęła się. - Dobrze, zadaj mi ostatnie pytania i odsyłam cię.
Nabrałam powietrza.
- Po pierwsze, no cóż... - zająknęłam się. - Ty i Echo (No i Sara - dodałam w myślach) jesteście siostrami, a Echo wygląda na...
- Młodszą? - kobieta roześmiała się. - przyjmujemy różne kształty, ale skoro ci zależy...
Zamiast otyłej kobiety stała przede mną uśmiechnięta, mała dziewczynka w różowym ubranku.
- Ale najbardziej lubię tą pierwszą formę - przemieniła się ponownie w starszą panią.
- Cała Zielona Kula jest puszczą? - zmieniłam temat.
- Tak... i nie. Jak ci już mówiłam, nie wszystko tutaj jest takie samo. Teraz jest Wielka Puszcza, jutro Wielkie Morze, czy coś na wzór Krainy Lodu. Niebieska Kula także się zmienia, jak Arena w Kartaginie w Lyoko. Coś zostaje, coś ulega przekształceniom...
- A Srebrna? - dodałam ciszej. - Także się zmienia?
Ku mojemu zdumieniu odpowiedziała:
- Kula Srebrna jest jednym wielkim miastem, metropolią. Są tam miejsca podobne i do Lyoko, i do Realii*. Chociaż wszystko jest tak samo szare.
Naszą rozmowę przerwał kolejny wystrzał.
- Co?! - krzyknęła Strażniczka. - Tak szybko?! Nie zdążę cię zdewirtualizować! Musisz... - kolejny wystrzał. - Oni wiedzą, że tu jesteś, bez ich zgody!  Co robić, co robić...
Przyszedł mi do głowy pewien pomysł.
- Może to działa jak w Lyoko... jeśli pani...
- Nie! - przerwała mi. - Tu nic nie działa jak w Lyoko. Wręcz przeciwnie.
Kolejna seria wystrzałów...
- Tak właściwie, kto strzela? - zapytałam.
- Wyjrzyj, ale na chwilę. I uważaj! - kobieta skuliła się pod parapetem.
Ostrożnie wstałam. Za oknem zobaczyłam jakieś cienie i katapulty. Jedna z widmowych postaci wyglądała inaczej niż reszta. Była wyższa i potężniejsza. Dostrzegłam na niej znajomy znak, przypominający Oko.
- Poskromiony... - mruknęłam.
- Siadaj, szybko! - wrzasnęła Strażniczka. Spełniłam jej polecenie i spojrzałam na nią. Cała dygotała.
- Zwykle o tej porze odpuszczają - wyjaśniła. - To jest Ostatni Poskromiony. Żeby go zniszczyć, musicie mieć moc pozostałych. Na razie możecie tylko... uciekać.
- Aha.
Czyli jestem w potrzasku. Nie mogę uciec, ani walczyć. Nie będę też czekać, aż mnie załatwią... więc co mam zrobić?  A ponoć mogę wszystko... Ale czy mogę się zdewirtualizować? Nie. A może?
Na moim nadgarstku bransoletka błyszczała silnym blaskiem. Poruszyłam nią w górę i w dół. Zsuwała się bez żadnego oporu. Ponownie spojrzałam na przestraszoną Strażniczkę. Wiedziałam, co robić.
- Do widzenia - oznajmiłam.
Spojrzała na mnie pytająco.
W odpowiedzi ściągnęłam bransoletkę  z nadgarstka. Odcięłam jedyne źródło, które łączyło mnie z tym światem. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam, ale przynajmniej coś zaczęło się dziać.
Otoczyły mnie  dziwne promienie. Tu i ówdzie dostrzegłam jakąś cyfrę. No tak - Iluzjon jest światem wirtualnym, a ja właśnie zrobiłam "dziurę" w kodach. 

Obudziłam się i spojrzałam na nadgarstek. Bransoletkę nadal kurczowo ściskałam w lewej dłoni. Rozejrzałam się i odetchnęłam z ulgą. Wróciłam!

W szkole opowiedziałam wszystko moim przyjaciołom. W zasadzie nasze rozmowy od jakiegoś czasu dotyczyły głównie Iluzjonu. Po lekcjach Ulrich chciał mnie odprowadzić. Widać, że miał mi coś ważnego do powiedzenia, ale poczciwy Jimbo zatrzymał go.
- No, Stern, bawimy się w podrywacza? Żadnego odprowadzania! Żeby to był ostatni raz! - zwrócił się do uczniów na boisku. - Rozumiemy się!

Na progu powitała mnie matka.
- Jutro wyjeżdżamy - oznajmiła sucho. - Spiesz się z decyzją.

2 komentarze:

  1. Witam :)
    Cudny rozdzialik :)
    Podoba mi się twój wybór tematyki, w sensie nie piszesz o takim normalnym Lyoko, tylko przeplatasz inne rzeczy ale też o Cl.. Wiem zagmatwałam.. Ale ogólnie chodzi mi o genialność pomysłu <3
    Brie

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny blog! Bardzo mi się podoba. Fajne rozdzialiki i ciekawie piszesz :)

    OdpowiedzUsuń