czwartek, 22 maja 2014

Część 16: Gdzieś daleko

Przyjaciele nie rozmawiali o tym, ale w duszy przez cały czas zastanawiali się nad tajemniczym Projektem, który na pewno ma coś wspólnego z Lyoko i XANĄ. Nie wiedzieli, co robić - szukać rozwiązania, czy odstawić to wszystko na dalszy plan? Nie wpadli na żaden pomysł i nie zamierzali poruszać tego tematu, przynajmniej do czasu.
Nie mieli pojęcia, że gdzieś daleko,w miejscu oddalonym o tysiące kilometrów od fabryki i od superkomputera, mogą znaleźć odpowiedzi na wszystkie nurtujące ich pytania. Nie przypuszczali, że ktoś na świecie zna ich lepiej, niż oni sami. Nie wyobrażali sobie, nawet wiedząc o wirtualnych światach i śmiertelnie groźnych programach SI, co może ich tam spotkać.
A w końcu to Lyoko nauczyło ich, że wszystko jest możliwe, prawda?
Położenie:  Gdzieś daleko
Czas: Teraz
Baza 024
Kobieta z uśmiechem odłożyła słuchawki i wstała z przed ekranu komputera. Po wielu godzinach spędzonych przed monitorem powinna czuć się wykończona, ale ona nie wykonywała przecież tysięcy obliczeń i nie wlepiała wzroku w wyskakujące co chwilę okienka. Komputer był potężnym narzędziem, ale mało kto wiedział, jak go używać, by się nie... wykończyć.
Echo spojrzała po raz ostatni na cztery ustawione w rzędzie kolumny połączone strużkami energii. Każda z nich była innego koloru - czerwona, srebrna, lapisowa i złota. Przed każdą stała drewniana tabliczka:
Niebezpieczeństwo! Zbliżenie się do Kolumn grozi natychmiastową śmiercią lub całkowitym paraliżem ciała. 
Nagle z głośników rozległ się głos:
- Istota K  I dwieście dwadzieścia jeden, Echo dwa i pół, wzywana do Sali Obrad Iluzjonu. Natychmiastowa wirtualizacja.
Kobieta upadła na ziemię i skuliła się z bólu. Srebrny przycisk na jej bransoletce podświetlił się, a po chwili rozbłysnął dziwnym światłem. Półprzytomna Echo wiedziała, że to jedyny sposób na przedostanie się do tamtego świata. Tylko tak zdoła uniknąć śmierci bądź kalectwa przez zbliżenie się do pola rażenia Kolumn.
Po kilku sekundach kobieta uniosła się w powietrze, otoczona srebrną poświatą i podpłynęła do Srebrnej Kolumny. Skaner otworzył się, a Echo wleciała do srebrzystej chmury wypełniającej wnętrze. Gdy mgła opadła, pomieszczenie było puste.
Tymczasem jeszcze dalej, w miejscu, gdzie nie dotarła jeszcze żadna istota ludzka, setki maszyn rozpoczęło pracę. Na monitorach co chwila mrugały jakieś okienka, pojawiały się rzędy cyfr. Po kilku minutach obliczeń na jednym z ekranów pojawiło się okno wirtualizacji. Program sam wybrał postać awatara, dopasował ją do danych otrzymanych ze Srebrnej Kolumny na Biegunie Północnym. Po chwili machiny skończyły pracę, a jedynym dźwiękiem mącącym panującą w tym miejscu dziwną ciszę, był szum setek komputerów, trwających w stanie zawieszenia.
Na Sali Obrad rozpoczęło się zebranie.
Była to w rzeczywistości wielka, turkusowa kula, zawieszona w przestrzeni, wypełniona rzędami kolumn, ław i brył różnej wielkości i kształtów.  W centralnej części Sali lewitowała okrągła platforma o średnicy kilku metrów. Stojący na niej mężczyzna w milczeniu wpatrywał się w przestrzeń, co chwila powoli otwierając i zamykając oczy.
Awatar miał na sobie garnitur i białą koszulę.  W prawej dłoni trzymał szkarłatną laskę z główką w kształcie nietoperza, w lewej zaś łańcuszek zakończony złotą kulą.
Wirtualne postaci ludzi zebranych w Sali nie przypominały tych z Lyoko. Jedyną cechą odróżniającą je od prawdziwych wizerunków był kolor skóry-  w rzędach siedziały osoby o jasnej i ciemniejszej karnacji, a także w niespotykanych, pastelowych barwach  -  brzoskwiniowej, różowej i błękitnej.  Mężczyzna na platformie miał niemal białą cerę.
Awatar uciszył rozlegające się w sali szepty i odchrząknął.
- Zgromadziliśmy się tutaj, w Iluzjonie, gdyż stanęliśmy w obliczu ogromnej katastrofy dotyczącej naszej działalności. Ów zagrożenie stanowi inny wirtualny świat, stworzony przez genialnego informatyka, którego znaliśmy pod nazwiskiem Franz Hopper. Pracował on nad naszym projektem przez wiele lat, jednak zdradził naszą organizację i postanowił działać na własną rękę.
Od czasu jego odejścia, obserwowaliśmy go dniem i nocą. Program X.A.N.A., który miał absolutny dostęp do jego działań, uległ przekształceniu, którego dokonał prototyp Echo 1. Była to pierwsza jego wersja! Echo błędnie wykonała obliczenia,  a program zyskał wolną wolę i dążył do unicestwienia ludzkości. Za naszą namową Franz Hopper zgodził się wyłączyć superkomputer z danymi, wraz ze swoją córką na zawsze znikając w Lyoko, które przestało stanowić dla nas zagrożenie.
Jednak kilka lat temu uczniowie z sąsiadującego z Superkomputerem gimnazjum ponownie uruchomili system. Przez kilkanaście miesięcy walczyli z X.A.N.Ą, udaremniając jego niecne plany. Nie zdołali uratować Hoppera, jednak uwolnili jego córkę  - Aelitę.
Jednak po przeszukaniu naszego interfejsu okazało się, że nasz Iluzjon także posiada ślady bytności XANY. Niedawno posłaliśmy do fabryki nasz najnowszy model powstały w laboratorium genetycznym, aby dowiedzieć się, czy XANA nadal stanowi zagrożenie.
Przed kilkoma dniami na trop superkopmutera z Lyoko wpadła Gina. Myślicie, że to nic groźnego: Węgierka posiada informacje dotyczące naszej bazy... (szepty się wzmagają) Na szczęście bardzo ogólne informacje, jednak gdy dowiedzą się o nich dzieciaki, a szczególnie nasza genetycznie zmutowana dziewczyna... być może odnajdą nasze współrzędne.
Kobieta siedząca obok Echo nieznacznie uśmiechnęła się.
- To chyba nie będzie taką wielką katastrofą.
Echo powoli zwróciła się w jej stronę.
- Też tak sądzę, pani... Ishiyama - Echo przeczytała informację na plakietce kobiety. - ...ale wie pani, nasz rząd jest bardzo przewrażliwiony na punkcie ukrywania naszych operacji w tajemnicy. 
Kobieta westchnęła.
- Do niedawna nie znaliśmy prawdziwych twarzy tych dzieciaków, jedynie ich awatary... powtarzam, do niedawna - kontynuował mężczyzna na platformie. - Udało nam się zaprogramować program umożliwiający nam rozpoznanie ich i wszczepić go do tej dziewczynki. Porównaliśmy ich twarze z wirtualnymi postaciami. 
Kilka metrów nad nim zawisł holograficzny obraz nastolatków znanych jako Wojownicy Lyoko i ich wyglądów w prawdziwym świecie.
Pani Ishiyama krzyknęła cicho i zdewirtualizowała się.

~~~~~~~~~~~~~~

Park koło Kadic, Francja

Perspektywa Yumi

Abigel szła powoli w stronę miasta. Wiedziałam, że kieruje się do szkoły, ale postanowiła pójść okrężną drogą. Nie sądziłam, że uczestniczy w planach Giny, chociaż wiedziałam, że ma jakieś pojęcie o istnieniu Projektu.
Szłam kilka kroków za nią, aby nie spuścić jej z oczu. Co chwila chowałam się za drzewami, bo dziewczyna niespokojnie odwracała głowę, słysząc jakikolwiek szelest. Kilka razy musiałam ukrywać się za drzewami, bo przypadkowo stanęłam na jakiś patyk leżący na ścieżce. Abigel nerwowo spoglądała wtedy za siebie i przyspieszała kroku. Na szczęście po chwili już wiedziałam, którą drogą zamierza dostać się do Kadic. Popędziłam na skróty w kierunku głównej bramy szkoły i czekałam na wiadomość od Ulricha bądź reszty grupy.

Perspektywa Ulricha

Podążałem za Giną od dobrych paru minut, ale dalej nie miałem pojęcia, którą drogą zamierza dostać się do internatu. Podczas marszu dziewczyna kilka razy zmieniała kierunek, szła ścieżkami, o których istnieniu dawno już zapomniałem.. Kilka razy nawet traciłem orientację. Ta część parku nie jest w ogóle uczęszczana, więc jak ona mogła wiedzieć o istnieniu kilkunastu zarośniętych ścieżynek? Mam nadzieję, że Yumi miała więcej szczęścia i wyprzedziła Abigel.
Nagle Węgierka zatrzymała się, a ja w pośpiechu schowałem się za drzewem.
- Myślisz, że nie wiem, gdzie jesteś? - syknęła.
Zdziwiłem się, ale, choć mnie korciło, nie powiedziałem ani słowa. Za to Gina postanowiła kontynuować:
- Nazywasz się... Ulrich, prawda? I należysz do tej... bandy - wycedziła. - Myślisz, że cokolwiek zdziałasz, zatrzymując mnie i moją siostrę i wklepując coś na tym waszym komputerze? Wierz mi, widziałam o wiele lepsze i nowocześniejsze. Ten w fabryce został skonstruowany przez Franza Hoppera. Skąd to wiem? Nigdy tam nie byłam. Ani w Cortex'ie, ani w Lyoko, czy jak wy to nazywacie...Ale wiem o nich niemal wszystko. Myślicie, że mając do nich dostęp, możecie wszystko, ale mylicie się - Gina odwróciła się, szukając mnie wzrokiem. - To część jakiegoś większego Projektu. Projektu Ilusion.
- Kartagina dwa  zero - mruknąłem. Węgierka ma chyba nietoperzy słuch, od razu spojrzała w moim kierunku.
 - Nie ma żadnej Kartaginy dwa zero... - westchnęła. - To jest nieco bardziej... skomplikowane, rozumiesz? Oni wiedzą o mnie, wiedzą o was! Jesteście tylko pionkami w ich grze! Częścią jakiejś całości....
- Ale po co to? - nie powstrzymałem się od zadania tego pytania.  - To nielogiczne. Po co im Lyoko?
- Chciałabym wiedzieć... Mój ojciec był kiedyś jednym z Konstruktorów Projektu. Nawet jemu nie zdradzili wszystkich tajemnic, a z upływem czasu było ich coraz więcej. Chciał się dowiedzieć...
- I co dalej?
- Wykasowali mu pamięć. Stracił kilka lat życia. Nie pamiętał nic, nie pamiętał... mnie.
Odważyłem się spojrzeć jej w oczy. Ona... płakała.

2 komentarze:

  1. Ale z panią Ishiyama to genialny pomysł tak samo z tym ,,luzjonem'' (mam nadzieję, że dobrze napisałam)

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG, super rozdział, naprawdę! Jestem pod wielkim wrażeniem.;o Czekam z niecierpliwością na nexta.:)

    OdpowiedzUsuń